Szeptanka
„Na fabrykach sabotaż, w POP-ach krecia robota, reakcyjne w krąg słychać szeptanki, szczerząc kły wróg klasowy, w górę wzniósł gadzia głowę i za żółte zagląda firanki” - pisał ze zgrozą poeta w trakcie „odwilży” za pierwszej komuny, lamentując nad ciężką dolą bezpieczniaka („ach, trudna jest praca bezpieczniaka”).
Dola bezpieczniaka wiadomo – zawsze ciężka, podobnie, jak dola chłopa, która jest najcięższa, a że każdy jest chłopem (chyba, że jest babą), to od razu widać, że dobrze to nie wygląda. Pewnie dlatego z inicjatywy osoby legitymującej się dokumentami wystawionymi na nazwisko „Anna Grodzka”, która w poprzednim wcieleniu była starym komuchem Krzysztofem Bęgowskim, Sejm uchwalił ustawę o zmianie płci – żeby każdy, któremu ciężka dola zajdzie za skórę, mógł sobie trochę odetchnąć w innym, lżejszym wcieleniu.
O zaletach wcielenia panieńskiego śpiewał w swoim czasie Tadeusz Chyła: „gdybym był panienką, gdyyybym był panienką, miałbym głosik cienki i koszulkę cienką” - więc nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania...”), że wielu „miłości głodnych płeciów” zechce z tej możliwości skorzystać, zwłaszcza, gdy będą potrzebowali immunitetu poselskiego. Wiadomo bowiem, że na listach wyborczych, podobnie jak w zarządach i radach nadzorczych spółek, wymagane są płciowe parytety, więc Sąd Okręgowy w Łodzi, któremu pewnie nie bez powodu powierzono sprawy „uzgadniania płci”, będzie miał pełne ręce roboty.
Ale ja tym razem nie o tym, tylko o wspomnianych przez poetę „szeptankach”. Co to takiego, ta cała „szeptanka”? Sprawę wyjaśniał art. 48 paragraf 2 dekretu o stanie wojennym, stanowiący, że kto rozpowszechnia fałszywe wiadomości, mogące wywołać niepokój publiczny lub rozruchy, podlega straszliwym karom. Podobnie projekt ustawy z 1997 roku o stanie wojennym, w art. 35 paragraf 2 przewidujący straszliwe kary właśnie za „szeptankę”, podobnie jak kodeks karny z roku 1932. Widać wyraźnie, że w tych wszystkich regulacjach chodzi o wiadomości „fałszywe”. A które są „fałszywe”? O tym niestety decydują niezawisłe sądy, które w tej sprawie, podobnie zresztą, jak i w każdej innej, stosują się do wskazówek oficerów prowadzących, a ci z kolei akomodują się do aktualnych mądrości etapu. Na przykład za pierwszej komuny niezawisłe sądy za fałszywą wiadomość uznawały informację, że Polska nie jest niepodległa. Obawiam się, że ta wiadomość i teraz byłaby przez niezawisłe sądy potraktowana podobnie, chociaż uważna lektura traktatu lizbońskiego wyraźnie pokazuje, ze z tą niepodległością nie jest najlepiej.
Ale teraz szeptanka z kodeksu jakby zniknęła, ustępując pewnie miejsca „mowie nienawiści”, będącej uniwersalnym kneblem na wolność słowa i pewnie dlatego sztab wyborczy pani premierzycy Ewy Kopacz, zwanej popularnie „Koparą” wypuścił propagandowy bilboard, złożony jeśli nie z samych fałszywych pogłosek, to w każdym razie – z pogłosek dwuznacznych. Oto pani premierzyca, zwana popularnie „Koparą”, twierdzi tam, że „słucha, rozumie, pomaga”. Rozbierzmy to sobie z uwagą. Słucha? Kogo słucha? Przecież nie głosu opinii publicznej. Jeśli już – to najprędzej oficera prowadzącego, albo nawet grupy oficerów prowadzących z tej bezpieczniackiej watahy, która panią premierzycę wyniosła do zajmowanej godności.
O ile jednak informacja o tym, że pani premierzyca „słucha”, ma charakter dwuznaczny, to już następna wydaje się fałszywa ewidentnie. Mam na myśli informację, że pani premierzyca „rozumie”. Już na pierwszy rzut oka ta informacja wygląda na ewidentnie fałszywą tym bardziej, że nikt takiej umiejętności od pani premierzycy nie oczekuje. Mocna ręka, która wystrugała ja z banana, oczekuje od niej, że będzie „słuchać” - niekoniecznie ze zrozumieniem. Nawet lepiej, jeśli bez zrozumienia, bo wtedy pani premierzyca nie musiałaby doznawać dysonansów poznawczych, nazywanych kiedyś konfliktami sumienia. Wprawdzie żeby doznać konfliktu sumienia, trzeba je najpierw mieć, a z tym w przypadku pani premierzycy sprawa nie jest jasna. Któż nie pamięta jej spiżowych słów, że kiedy ma „wykonywać prawo”, wtedy sumienie odstawia na bok?
Wszyscy pamiętamy – a ponieważ pani premierzycy konstytucyjnie przypisana jest władza wykonawcza, to znaczy, że jej sumienie zostało przez konstytucję odstawione na bok w sposób trwały. Że – mówiąc krótko – jest ona osobą bez sumienia. To każdy chyba widzi, podobnie, jak każdy widzi, jaki jest koń. I wreszcie - „pomaga”. Komu pomaga i w czym? Otóż nie ulega wątpliwości, że jeśli „pomaga”, to przede wszystkim naszym bezpieczniackim okupantom w ciągnięciu korzyści z okupacji naszego nieszczęśliwego kraju. Po to w końcu zrobili ja premierzycą, podobnie jak wcześniej – Donalda Tuska premierem.
Wygląda zatem na to, że pani premierzyca Ewa Kopacz zwana popularnie „Koparą”, użycza swego nazwiska i wizerunku do rozpowszechniania fałszywych, a w każdym razie – wieloznacznych wiadomości. Czy mogą one wzbudzić niepokój publiczny? Jak najbardziej, zważywszy, kogo te informacje dotyczą. W tej sytuacji lepiej rozumiemy przyczyny, jakie mogły kierować Umiłowanymi Przywódcami, kiedy znieśli karalność „szeptanki”.
Dzięki temu mogą bowiem podczas kampanii wyborczych, a także w innym czasie publicznie i bezkarnie kłamać. Wprawdzie szeptanka była narzędziem tłumienia wolności słowa, ale – jak wszystko zresztą – miała też i dobre strony. Bo nie ma rzeczy doskonałych, zwłaszcza w naszym nieszczęśliwym kraju.
Stanisław Michalkiewicz
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl