'Zrekonstruujmy ziemianki UPA, by zrobić w nich Europejskie Centrum Pojednania'
''Bieszczadzkie ziemianki z siecią pomieszczeń, niczym zbudowane przez Wietcong tunele Củ Chi mogłyby stać się nie lada atrakcją turystyczną i przynosić zyski, niczym w Wietnamie. Zostałyby podniesione wpływy budżetowe naszego kraju''.
„Muzeum podziemnego szpitala, którego istnienia nie spodziewał się żaden agresor mogłoby być dostępne, nie tylko w Azji, ale i w Polsce. Polskie przysłowie „Cudze chwalicie, swego nie znacie” wyraźnie pokazuje niedocenione możliwości w tej materii. Jest faktem, że czekamy na ukraińskich uchodźców, którzy zapełniliby etnograficzne straty po Polakach, wyjeżdżających do pracy na zachód. Już teraz więc warto pomyśleć, jak jeszcze więcej na nich zarobić, po etapie wcześniejszego inwestowania w ich pobyt. Polska pokazuje europejską solidarność walczącej Ukrainie, ale mamy wrażenie, iż wciąż mogłaby zrobić więcej.
Od tego zależy polska pozycja w Europie. Jeśli wystarczająco poprzemy europejskie aspiracje Ukrainy, osiągając odpowiedni poziom empatii i wyrozumiałości, miejsce lidera w Europie Środkowo-Wschodniej, będzie bezsprzecznie należeć do nas. Wzruszenie w oczach Angeli Merkel i ciepłe spojrzenie, znanego, odznaczonego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego adwokata Polski - George'a Sorosa powinno przekonać do działania wielu odpowiedzialnych w Polsce ludzi. Inwestycja w ukraińską armię, wysłanie jej broni, a także budowa polsko-ukraińskich koszar w Przemyślu, Chełmie i Lublinie pomoże uchronić nas jako wschodnią flankę NATO”.
Tekst, który Państwo przeczytali jest oczywiście zmyślony. Jednak wbrew pozorom, biorąc pod uwagę obecną od lat w Polsce retorykę „przyjaźni” wszystkich ze wszystkimi i za wszelką cenę, nie jest on znacząco oddalony od rzeczywistości. Właściwie od fragmentu wymieniającego dwie wpływowe w Europie osoby, czytelnicy mogli się zorientować, co do jego charakteru. Gdy, mimo wszystko przytoczymy pewne fakty, trudno uniknąć przy nich głębszej refleksji. By nie ułatwiać przylepiania mi łatki ukrainofoba, co i tak będą czynić środowiska nacjonalistów ukraińskich, zaznaczę iż chodzi mi o działania wyłącznie tych ostatnich. Oni to niestety chcą połknąć społeczeństwo ukraińskie, którego całość trudno w ogóle w tym kontekście oskarżać, bo w chwili obecnej, bez odpowiedniego wsparcia innych, nie może ono absolutnie nic na to poradzić.
Niestety tendencje są natomiast, póki co – odwrotne: głuchego przemilczania i akceptacji niemal wszystkiego, co z tym związane. Jeśli cywilizowane kraje świata akceptują ludobójstwo dokonywane przez ISIS i zamiast zebrać ekipę, zmiatając z powierzchni ziemi przyczyny problemu, wolą dywagować o przyjmowaniu uchodźców, trudno spodziewać się reakcji wobec kolejnych haniebnych wydarzeń na Ukrainie. Tym bardziej, jeśli są one związane z ludobójstwem sprzed kilkudziesięciu lat, a przyjmowana ideologia, która oparta jest o te same ludobójcze czynniki - dopiero rozpędza etap indoktrynacji. Można się zatem trochę pooszukiwać. Zdobycze Ukraińców w Polsce, zarówno uchodźców, jak mieszkających w niej „od zawsze” są niebezpieczne wszak, tylko i wyłącznie wraz z ich jednoczesną banderyzacją. A ta niestety następuje.
Wzorem przedwojennym, cokolwiek by Ukraińcom nie dać, na co by nie pozwolić, to Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, nigdy nie była zadowolona i skupiała się na wszelkich negatywach. Była w stanie mordować przede wszystkim tych Polaków, którzy Ukraińcom chcieli ustępować.
Wszak jej celem było stracie Polski z terenów, na których operowała. Co gorsza chodziło o starcie Polski z mapy razem z Polakami. I jeśli doda się do tego postulat - wiecznego rozrastania się Ukrainy, rodem z ideologii Doncowa, której inny fragment cytował prezydent tego kraju Petro Poroszenko, sprawa zaczyna się prezentować coraz bardziej fatalnie (O probanderowskich deklaracjach wszystkich poważnych polityków oraz zmianach prawnych nie wspominając.). Nie inaczej będzie z osiedleńcami np. w Przemyślu, czy Lublinie (a w tym mieście mowę ukraińską słyszy się wyjątkowo często), do których to miast nacjonaliści ukraińscy mają pretensję (Do Krakowa również, oczywiście pod arcyidiotycznymi argumentami.). Rzecz jasna emigranci ukraińscy będą mieli takie podejście, jeśli zostanie im zaimplantowany neobanderowski element.
Niektórzy z Państwa mogą takie pretensje terytorialne wyśmiać, ale ważne, że wierzą w nie ci, którzy tego zechcą i którzy zaczynają masowo zwiększać w Polsce swój stan posiadania. Wystarczy spojrzeć na stolicę Polski, gdzie nie znalazło się miejsce dla Instytutu Kresowego. Istniał on jedynie tymczasowo na Pl. Hallera na Pradze i został zamknięty. Wszyscy wiedzą, że w najbardziej atrakcyjnym w Warszawie miejscu, przy Nowym Świecie 63 znajduje się centrum „Ukraiński Świat”. Niewielu jednak wie, że nieopodal akademika doktoranckiego na Zamenhofa (10a) znajduje się Dom Ukraiński, tj. przy ul. Zamenhofa 1. Nieopodal osiedla „Zacisze – Wilno” na Pradze mieści się redakcja tygodnika „Nasze Słowo”. W praktyce jest on organem Związku Ukraińców w Polsce, który od lat w UPA jest wręcz zakochany, a już lata temu, piórem Wasyla Wasiliwa ogłoszono tam publicznie potrzebę reukrainizacji Polski południowo-wchodniej, choćby to dla Polaków „miało być gorzkie”.
Pismo wydawane jest oczywiście za dotacje polskich podatników i było przedmiotem, niestety nieskutecznej interpelacji poselskiej. Pod tym samym adresem tj. Kościeliska 7 znajdują się też inne struktury, włącznie z samym Związkiem Ukraińców w Polsce. To nie koniec, ukraińskiego w teorii stanu posiadania w Warszawie. Podałem tylko przykłady. Wyrażenie „w teorii” jest tu ważne, bowiem warto dostrzegać kiedy ten stan posiadania dotyczy w istocie ludzi zbanderyzowanych. Gdyby nawet rzeczywistość była inna i dotyczyło to zwykłych, Bogu ducha winnych Ukraińców, to pomyślmy, że Związek Polaków w Kijowie znalazł się na bruku. Pisząc o Krakowie przytoczę także jedynie przykłady. Kościół rzymskokatolicki próbuje odzyskać własną kamienicę z rąk Fundacji św. Włodzimierza, w Krakowie, którą dał jej w użytkowanie 20 lat temu.
Otóż współcześnie atrakcyjna kamienica przy ul. Kanonicznej 15 i urzędowanie w niej wspomnianej fundacji jest przedmiotem sporu. Jednak grekokatolicy, którzy dziś są niemal wyłącznie Ukraińcami uzyskali także w centrum Krakowa kościół przy ul. Wiślnej. Dostali go wraz z budynkami, które są podnajmowane. Sytuacja jest analogiczna w miastach takich jak Wrocław, Gdańsk, czy Szczecin, ale nie kończy się tylko na dużych miastach. W samym Przemyślu, w odniesieniu do którego nacjonaliści ukraińscy, już nawet publicznie nie powstrzymali w mówieniu o jego „ukraińskości” i potrzebie „powrotu do macierzy” - „ukraiński” stan posiadania - to co najmniej kilkanaście budynków, w tym dwa wielkości pałacu. Majątkowo to prawdziwe imperium, a nawet państwo w państwie. Należy jednak zadać pytanie: ile z tych budynków zostało przekazanych na własność, kosztem polskich podatników, a ile wynajmowanych jest po preferencyjnych cenach?
Przypomnijmy, że Polacy na Ukrainie jako społeczność są majątkowo gorszą kastą, a posiadają jeden niedawno otwarty dom w Stanisławowie, zaś we Lwowie, nadal nie otwarzono Domu Polskiego. Przy czym warunki oddania tego ostatniego, to tak rażące dysproporcje w stosunku do Domu Ukraińskiego w Przemyślu, że stanowiło to swoisty skandal. Być może jeśli Polacy umożliwią posiadanie serii następnych budynków dostaną w prezencie pod wspomnianymi domami polskimi także grunta... Jednak, odchodząc od tonu sarkazmu należy stwierdzić, że ukraińscy imigranci nie staną się problemem, tylko wówczas, gdy nie będą w żadnym stopniu podatni na neobanderyzm. Niestety edukacja w banderyźmie we wszystkich ukraińskich szkołach zaowocuje postawami neobanderowskimi (W szkołach na Zachodniej Ukrainie, czyli na terenach przedwojennej Polski Południowo-Wschodniej trwa już od dawna.). Natomiast postawy banderowskich „bohaterów” są wbrew propagandzie dyletantów - przede wszystkim antypolskie, antyrosyjskie są, co z całą mocą należy podkreślić - w dużo mniejszym stopniu.
Te drugie widać wyraźniej, tylko i wyłącznie z powodu wojny granicznej. Ci kultywowani „heroje” OUN-UPA wychowali się bowiem, przede wszystkim, przeżywając większość swego życia w walce z państwem polskim. Wątki przeciwsowieckie stanowiły margines do momentu powtórnego wejścia Armii Czerwonej na tereny, w których operowała UPA w 1944 roku. Zresztą formacja ta wlecze za sobą już wówczas ślady morza krwi polskiej ludności cywilnej. Natomiast upowska walka z partyzantką sowiecką i straty tej ostatniej są absolutnie w latach 1942-44 nieporównywalne, a wręcz śladowe. Cóż z tego, że polska ludność cywilna nacjonalistom ukraińskim nie zagrażała, ani nie czuła się przez nich zagrożona, skoro nie mogła liczyć na żadną wzajemność? Ukraińscy imigranci w Polsce, którzy będą nasiąkać banderyzmem doskonale poznają zasadę „Nenawistju i pidstupom pryjmiesz worohiw swojej nacji” (Nienawiścią i podstępem przyjmiesz wrogów swojej nacji.).
Jeśli kuratelę nad nimi będzie przejmował Związek Ukraińców w Polsce, a ma takie ambicje, to przyjmowanie kultu UPA przebiegnie w wyjątkowo ekspresowym tempie. Zwróćmy przy okazji uwagę na to, co głoszą publicznie ex minister Michał Boni, który postuluje przyjmowanie imigracji ukraińskiej, czy dziennikarz Rzeczypospolitej Bartosz Marczuk, jaki płomiennie namawia Polaków do tego samego. Te same wątki dają się zauważyć w sławetnej analizie Polskiego Instytutu Spraw Publicznych, która postulując przyjmowanie muzułmańskich uchodźców z Afryki i Syrii poruszaja sprawę imigrantów ukraińskich. Otóż przy próbie „obalania stereotypów”, maksymalnie zresztą nieudanej, jej autorzy usiłują w usta broniących się przez islamskimi emigrantami - konserwatywnych Polaków włożyć charakterystyczną opinię: „Bo czekamy na uchodźców z Ukrainy”. Pisząc, że jedno - nie przeczy drugiemu, promują także emigrację ze wschodu. Oczywiście stopień zbanderyzowania nie może ich interesować, jest to bowiem niewygodne.
Jednocześnie na polskie ekrany ma wejść ocieplający wizerunek Ukraińców w Polsce serial „Ukrainki”. I nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie fakt, że jest odgórne pozwolenie oraz milczenie na zakażanie Ukraińców banderyzmem. To tylko znów nieledwie przykłady działań i wierzchołek góry lodowej. Niestety dokonują tego siły przede wszystkim politycznie poprawne. Ma to na celu demontaż Polski na kolejnej z płaszczyzn. Polacy walczący ze zbanderyzowanymi imigrantami, tak zresztą jak i z potencjalnymi islamskimi radykałami nie mogliby się zajmować problemem oporu wobec źródła wszystkich kłopotów, tj. sił zewnętrznych, jak choćby tylko państw ościennych, mocarstw, którym zależy na słabości i chaosie w Polsce. W XIX wiecznej Galicji zaborcy partycypowali w budowie niezależnych od Polaków Rusinów, nie dlatego, że tych drugich kochali, ale by Polacy, tj. potencjalni buntownicy mieli się czym zająć.
Analogicznie w tym samym czasie postępowali Prusacy/Niemcy na północy (mimo, iż Litwa była w zaborze rosyjskim) inicjując powstanie Litwinów, nienawidzących polsko-litewskich związków. Tam aż właśnie, sięgają korzenie dzisiejszej dyskryminacji Polaków na Litwie. Zaznaczmy, że niegdyś na południu Kresów - Rusini mówili o sobie „Gente Rutheni natione Poloni” - rodu ruskiego, narodu polskiego. Tak samo Litwinami i Polakami jednocześnie byli Mickiewicz i Piłsudski. Do tego wszystkiego swoje dodawali Rosjanie, zwłaszcza w czasach ZSRR. Dziś separatyzm śląski oparty jest na tych samych mechanizmach. Przeto banderyzacja Ukraińców, wraz jednoczesnym ich osiedlaniem jest ekstremalnie niebezpieczna. Zdaję sobie sprawę, że jedynym przeciwdziałaniem wobec tego co tu napisano będzie usilne przyszywanie autorowi ukrainofobii, lub działania prorosyjskiego.
Jednak, wobec gęstości kłamstw, tego typu zarzutów i argumentach, iż to np. Prymas Tysiąclecia kardynał Stefan Wyszyński, był sowieckim agentem, ponieważ blokował beatyfikację Andrzeja Szeptyckiego - nie ma to najmniejszego znaczenia. Wręcz przeciwnie wszyscy ci, którzy tak mówią i postulują wytworzenie w Polsce konfliktogennej sytuacji etnicznej daliby Rosji czy Niemcom argument do bratniej pomocy (Odpowiednią ustawę już mamy.). A gdyby nie daj Boże nastąpiły masowe zbrodnie, to jeszcze uratowani z horroru Polacy mogliby za to państwom zewnętrznym dziękować. Dokładnie tak jak okazywano wdzięczność Niemcom, którym sporadycznie zdarzało się przeciw UPA interweniować, czy przyjmowano z ulgą, jak na Wołyniu - wkraczającą, znienawidzoną przedtem przecież Armię Czerwoną. Nie dajmy się na to nabrać i nie pozwólmy, by z zewnątrz układano w Polsce materiały łatwopalne. Tym bardziej, że to nie tylko kwestia wymienionego tu stanu posiadania środowisk, o tendencjach banderyzujących. Niestety władze naszego kraju także reagowały dość charakterystycznie.
Każda rocznica Ludobójstwa Wołyńsko-Małopolskiego, musiała odbywać się przy konsultacjach z „Ukraińcami” (de facto nacjonalistami ukraińskimi). Przede wszystkim zwracano uwagę na to by tych „Ukrainców” nie zniechęcać do Polski... Nie postawiono nawet godnego pomnika ofiar w godnym miejscu i z niecenzurowaną inskrypcją, ze względu na protesty „przyjaciół” tychże „Ukraińców”. Jednocześnie Polacy nie mogli protestować przeciwko pomnikom katów, bo Ukraina to niezależny kraj. A co z Polską? Niestety nawet kościelny list pasterski w 70-tą rocznicę musiał być konsultowany z głową kościoła greckokatolickiego - Światosławem Szewczukiem. Konsultacji w odwrotną stronę przy greckokatolickich klerykach, śpiewających piosenki ludobójców z UPA być nie mogło. Przy tym najnowsza wiadomość - powstanie brygady polsko-ukraińsko-litewskiej z siedzibą w Lublinie, którą ogłosił minister Siemioniak nie dziwi wcale. Tworzenie jej w czasie, gdy topnieje Wojsko Polskie - wydaje się wspólnym mianownikiem tej polityki. Moja babcia często mawiała „Jak się daje, to się kraje”. Więc apeluję: Nie dajmy się Drodzy Czytelnicy, bowiem pod słowem „pojednanie” na łamach prasy politycznie poprawnej kryje się inne „ubezwłasnowolnienie”.
Aleksander Szycht
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl