Za pomoc Powstańcom na Sybir

0
0
0
/

W 156. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego pod pięknym pomnikiem Trzech Krzyży w Łukawicy ( woj. podlaskie) upamiętniono tragiczne wydarzenia jakie miały tu miejsce podczas tego zrywu narodowego. Uroczystości te, poświęcone heroicznej postawie mieszkańców Łukawicy, odbywają się już od 16 lat.

Dekretem carskiego oprawcy Michała Murawiowa, który krwawo tłumił Powstanie Styczniowe, za pomoc powstańcom stoczniowym wszyscy mieszkańcy Łukawicy mieli być zesłani na Sybir, a cały ich majątek skonfiskowany.

Rankiem 3 października 1863 roku wszystkich mieszkańców Łukawicy wygnano z domów i spędzono na łąkę. Byli wśród nich starcy, były małe dzieci i kobiety w stanie błogosławionym. Około 200 osobową gromadę ludzi otoczyło szczelny kordonem carskie wojsko. Operacją dowodził bezwzględny pułkownik Ignacy Borejsza. Na jego rozkaz do Łukawicy ściągnięto ludność z okolicznych wsi, aby widok cierpień jej mieszkańców odstraszył ich od udzielania pomocy powstańcom. To miała być lekcja pokazowa dla okolicznej szlachty i włościan.

Nie dając nic do jedzenia mieszkańców Łukawicy więziono na podmokłej i zimnej łące przez trzy dni. Cierpienia wzmagał widok ograbianych przez sołdatów rodzinnych domów. Wynoszono z nich wszystko, łącznie z drogimi sercu rodzinnymi pamiątkami, pakowano na wozy, a później wywożono. Z budynków gospodarskich wyprowadzano bydło, brano drób. Nic nie oszczędzono.

W sercach Moskali, a na pewno w sercu ich dowódcy, nie było litości dla więzionych na łące ludzi. Dwie z brzemiennych kobiet, pod wpływem okropnych przeżyć, zaczęły rodzić. To jednak nie wzruszyło strażników, nie wezwano pomocy. Kobiety, dzięki Bogu, urodziły zdrowe dzieci. Miały do pułkownika Borejszy, tylko jedną prośbę, aby ten pozwolił, by ksiądz ochrzcił noworodki. Oprawca postawił warunek, że dzieci mogą być ochrzczone, ale tylko w cerkwi, a jeżeli nie „To niech zdychają” – krzyczał rozwścieczony carski oprawca. Kobiety, które swoją wiarę ceniły ponad wszystko, nie zgodziły się na warunek pułkownika. Dzieci ochrzcił najstarszy mężczyzna we wspólnocie, na co, w szczególnych sytuacjach, pozwalają prawa katolickiej wiary.

Przez trzy dni głodzono i gnębiono więzionych na łące mieszkańców Łukawicy. Podstępny wróg Polaków pułkownik Michał Borejsza miał w tym swój cel. Po tym bowiem czasie ogłosił, iż kto wyrzeknie się katolickiej wiary, a przyjmie prawosławną, ten będzie wolny i zwrócone mu zostaną jego dobra. Jakież było jednak jego zdziwienie, kiedy ani jeden z umęczonych Polaków nie skorzystał z kuszącej propozycji. Wszyscy oni dali świadectwo wielkiej wiary.

To znowu wyprowadziło Borejsze z równowagi. Kazał on Kozakom natychmiast podpalić wszystkie budynki jakie były we wsi. 5 października 1863 roku o zmroku cała Łukawica stanęła w ogniu. Zebrani na łące jej mieszkańcy, z przeszytymi bólem sercami, patrzyli jak w płomieniach ginie cały dorobek przeszłych pokoleń i ich życia. Cierpienia łagodziła głośna, wspólna modlitwa, zanoszona do Miłosiernego Boga. Ludzie modląc się stali przodem do trzech drewnianych krzyży, które wiele lat strzegły wsi od zagłady i nieszczęść. Także teraz, widząc ludzką rozpacz i bezeceństwa tych którzy ją spowodowali, czarne krzyże na tle buchających w górę płomieni były znakiem sprzeciwu i wołaniem o pomstę do Nieba. Widać odczuł to pułkownik Borejsza, bo nienawistnie na nie spojrzał, po czym rozkazał Kozakom spalić krzyże. Ci chociaż, wiele mieli na sumieniach, powiedzieli tylko „Przecież to krzyże” i nie ważyli się tknąć świętości. Rozjuszony Borejsza własnoręcznie trzykrotnie obkładał krzyże suchym drewnem i podpalał. Dwa razy ogień nie chciał ruszyć poświęconego drzewa, dopiero za trzecim razem je zajął. Trzy krzyże stanęły w ogniu. Wtedy świętokradczy pułkownik kazał gnać mieszkańców Łukawicy na Sybir. Ostatnim widokiem jaki pozostał w ich pamięci, kiedy opuszczali swoją rodzinną wieś, były trzy płonące krzyże i jeszcze ta krzepiąca ich wiarę myśl, która pomogła im przetrwać wszystkie katusze zsyłki, że Bóg cierpi z cierpiącymi, a przez to nie są w swojej niedoli sami.

Wiosną do Łukawicy przybyło kilkanaście rodzin rosyjskich chłopów, którzy mieli zasiedlić wieś. Otrzymali oni od carskich władz ziemie odebrane prawowitym właścicielom, drewno potrzebne do budowy domów oraz po sto rubli na nasiona i narzędzia. Nowi mieszkańcy Łukawicy, dziwnym zrządzeniem Opatrzności, nie zdołali jednak osiąść tu na stałe. W końcu posprzedawali swoje mienie i wyjechali na powrót do Rosji. Po dziesięciu latach od ich przybycia, we wsi nie było już żadnej rosyjskiej rodziny. Natomiast po kilkunastu latach zesłania poczęli wracać do rodzinnej miejscowości, ci których car tak niemiłosiernie ukarał za wierność wierze ojców i Ojczyźnie. Odbudowali domy, postawili pomnik Trzech Krzyży, aby ich strzegł. Dziś Łukawica na powrót żyje i oddycha po polsku. Czuje to każdy kto odwiedzi gościnne progi jej gospodarzy.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną