Jak ratując latającego szczura zwanego gołębiem policjanci spowodowali wypadek

0
0
0
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe /

Współczesność otaczającego nas świata jest czasami taki irracjonalnie idiotyczna, że można się zastanawiać jakim cudem cały świat oszalał. A przejawy zdrowego rozsądku i logicznego myślenia są traktowane jako coś nienormalnego. Tak jak w przypadku warszawskich policjantów, którzy bardzo chcieli uratować gołębia - samobójcę spowodowali wypadek na jednej z głównych ulic stolicy. Ptaka udało się uratować, ale funkcjonariusze odnieśli lekkie obrażenia.

Jak poinformował portal warszawanaszemiasto.pl policjanci ratując latającego szczura zwanego gołębiem, który chciał popełnić samobójstwo, poprzez wylądowanie przed policyjnym autem spowodowali kolizję w ruchu drogowym, w wyniku której sami ucierpieli odnosząc lekkie obrażenia. Dobrze, że nie ktoś inny. Chociaż za klepanie u mechanika auta, które na nich z tyłu najechało powinni zapłacić z własnej kieszeni, bo jakaś kara za głupotę musi być. Tymczasem raczej możemy się spodziewać, że prawnie oberwie osoba, która wjechała w bezmyślnych policjantów, zapewne oskarżona o niezachowanie stosownej odległości. 
Otóż nieoznakowane BMW kierowane przez policjantów jechało  jedną z głównych arterii Nowego Miasta - ulicą Zakroczymską. Gdy nasi niezwykle dzielni stróże prawa (niczym Frank Drebin, albo Ace Ventura Psi Detektyw) zauważyli gołębia, który nagle sfrunął i wylądował przed ich samochodem, gwałtownie zahamowali. Zamiast spokojnie rozjechać tego latającego szczura. 
I wtedy w gwałtownie zatrzymane auto uderzył jadący z tyłu samochód. Policjanci odnieśli lekkie obrażenia. Jedynym pozytywem był fakt, że udało uratować się gołębia. Ptak został lekko potrącony, ale szybko trafił do jednej z klinik weterynaryjnych (zamiast go po prostu oddać do wietnamskiej restauracji, czy oddać w adopcję jakiemuś kotkowi), gdzie jak donoszą me(n)dia uratowano mu życie. W sumie nie wiadomo po co? Skoro tysiące podobnych mu obsrymurów panoszy się po Warszawie. Cóż gołębie w mieście to problem. Są jak szczury, tylko ze skrzydłami. Roznoszą zarazki, obsrywają auta i balkony. Są czym, co należy wytłuc. Najlepiej metodami naturalnymi (koty, ptaki drapieżne). A nie ratować za pieniądze podatnika w klinikach weterynaryjnych i wyciągać spod samochodów, gdzie się same czasami radośnie pchają. Mam znajomego prawnika, który miał dwa małe kundle, a mieszkał na dziesiątym piętrze w bloku. Oba jego psopodobne stworzenia spokojnie mogły się przecisnąć przez kraty balkonu i zwalić się na beton pod blokiem. Zapytałem go kiedyś, czy nie powinien zabezpieczyć prętów, bo straci psy. Odpowiedział, że jeżeli to są mądre kundle, to czegoś tak durnego nie zrobią. A jak zrobią to wcale nie były mądre i nie zasługiwały na przetrwanie. Selekcja naturalna. Tymczasem funkcjonariusze publiczni ratują gołębia idiotę i powodują wypadek na ruchliwej, warszawskiej ulicy. Żeby latającemu szczurowi z tendencjami samobójczymi nic się nie stało doprowadzają do kolizji na ważnej arterii komunikacyjnej. Obu policjantów w mojej skromnej opinii należy dyscyplinarnie wywalić ze służby, ponieważ suma ich ilorazów inteligencji jest zbliżona do tej, którą posiadał gołąb. I obaj się do służby nie nadają. Wcale bym się nie zdziwił, jakby to były jakieś nadwrażliwe na punkcie zwierząt policjantki. Kilka takich spotkałem. Człowieka to by pałami na ulicy zatłukły, ale psiunio, piesecek, kotecek, czy inne czworonożne stworzenie powodowało, że stawały się miękkie jak polska modelka w Dubaju na widok pieniędzy. Czy muszę dodawać, że wszystkie były żałosnymi, samotnymi (bo żaden facet nie był w stanie z nimi wytrzymać), bezdzietnymi, zgorzkniałymi funkcjonariuszkami przenoszącymi wszystkie pozytywne uczucia na trzymanego w domu zwierzaka? 
Prawa zwierząt dzisiaj są już takie, że wielokrotnie większy wyrok dostaniesz za nieumyślne zabicie psa, czy kota (albo nawet latającego szczura, czyli gołębia miejskiego), niż za rozjechanie po pijaku i narkotykach kilku dzieci na chodniku. Owszem jestem przeciwny wszystkim sadystom, bez względu na to, czy się znęcają nad żoną, dziećmi, sąsiadami, psem, czy kotem, ale może w końcu byśmy znaleźli jakiś umiar w tym szaleństwie? Ratowanie miejskich gołębi to chyba wstęp do akcji ratunkowej wobec szczurów, karaluchów, szerszeni, os i innych insektów. W końcu to wszystko ma prawo do życia. I to zdaniem „obrońców praw zwierząt” o wiele większe prawo, niż człowiek.  

Michał Miłosz

Źródło: Michał Miłosz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną