UE: wymyślić na nowo czy zaorać?

0
0
0
/ flickr

W maju wybory do europarlamentu na terenie całej Unii. Przestają nas już dziwić egzotyczne koalicje polskiej lewicy z liberałami, przedziwne deale i umowy niemal każdego z każdym, byle dostać się do Brukseli. Odnosi się wrażenie, że to wyścig o dużą kasę i o nic więcej.

Jedynie partia Ruch Prawdziwa Europa – Europa Christi z otwartą przyłbicą deklaruje, że zamierza walczyć o chrześcijańskie wartości. W zlaicyzowanej Europie taka partia może być w Parlamencie Europejskim niczym wzorzec metra z Serves i przypomnieć niemieckim chadekom z CDU/CSU o co w tych wartościach chodzi. Przewodząca im od ponad dekady stojąca u steru rządu Angela Merkel rozmieniła te wartości na drobne, ulegając ideowej dominacji niemieckich lewaków z SPD, z którymi przez całe lata tkwiła w koalicji. Te polityczne piruety skończyły się spadkiem notowań i lewicy i chadeków, a błędy wynikłe z decyzji przyczyniły się do powstania i urośnięcia w siłę Alternatywy dla Niemiec (AfD).

Mówienie o chrześcijańskiej Europie i przypominanie jej chrześcijańskich korzeni na pewno będą solą w oku lewicowych europejskich ugrupowań, które zwierają szeregi i już na początku grudnia na kongresie Partii Europejskich Socjalistów (PES) w Lizbonie wyznaczyły Fransa Timmermansa jako swego kandydata na szefa Komisji Europejskiej w przyszłym PE.

Z kolei europejska prawica w osobie Victora Orbana czy Matteo Salviniego, a także austriackiego kanclerza Sebastiana Kurza i jego koalicjanta, odwołuje się do wartości chrześcijańskich bardzo wyraziście. Nie czyni tego w sposób otwarty ugrupowanie Marine Le Pen, które liczy na poparcie również części obywateli zlaicyzowanej do gruntu Francji, bazując na antyimigracyjnych i krytycznych wobec Unii

Europejskiej nastrojach. Dla obecnego Parlamentu Europejskiego nic z chrześcijańskich nawiązań jeszcze konkretnego nie wynika, ale może się to zmienić w następnej kadencji. Jeśli bowiem do Brukseli trafi silna, międzynarodowa prawicowa ekipa, nadające dotąd ton unijnej legislacji, ugrupowania lewicowe stracą na sile oddziaływania.

Dlatego majowe wybory są naprawdę ważne. Wchodziliśmy przecież w roku 2004 do Wspólnoty Europejskiej jako do zupełnie innego tworu, niż ten z jakim mamy do czynienia dzisiaj pod nazwą istniejącej od 2007 roku po Traktacie Lizbońskim Unii Europejskiej. Ten twór poszerzył swoje kompetencje tak szeroko, że wiele państw UE nie jest w stanie oddychać wolnością. Uzurpuje sobie w dodatku prawa nie zagwarantowane w unijnym traktacie akcesyjnym, mocno ograniczając suwerenność krajów, z którymi eurokraci mają na pieńku z przyczyn ideologicznych.

Większość obywateli państw tworzących UE jest niezadowolona z tego, w jaki sposób ona przez ostatnie lata funkcjonuje. W różnych krajach procent niezadowolonych jest inny. Jednak mimo krytyki, aż 72 proc. ogółu mieszkańców UE widzi wartość w istnieniu europejskiej wspólnoty i chciałoby jej utrzymania. Jest to sygnał żądania reformy. Pytanie jak zreformowana Unia miałaby wyglądać pozostaje do zdefiniowania, bo nikt tego nie wie.

Profesor Jan Zielonka, który wykłada w Oksfordzie i na uniwersytetach włoskich, sprawami europejskimi zajmując się jako politolog naukowo jest zdania, że Unię należałoby wymyślić od nowa, bo tylko nie mając wyobraźni można wierzyć, że UE w obecnym kształcie rozwiąże sprawę wzrostu gospodarczego, imigracji czy nierówności społecznych. Jako jedną z przyczyn wymienia kryzys demokracji i kryzys elit. Ma też wątpliwości w kwestii skuteczności państw narodowych, które- jego zdaniem- w obecnym stadium procesu globalizacji mogą nie zapanować nad rynkami, imigracją, komunikacją społeczną, prawie nad niczym. Nie będą miały narzędzi, by kontrolować sytuację. Większość decyzji bowiem przeniesiono z parlamentów do różnych organów eksperckich niepochodzących z wyborów: banków centralnych, sądów konstytucyjnych, Komisji Europejskiej, a były przecież także pomysły, żeby ekspertom oddać część władzy.

Publicysta Krzysztof Karoń, autor książki „Antykultura”, zajmujący się tematyką europejską uważa, że Unii zreformować się nie da i „trzeba ją zaorać”. Wiara, że UE da się zmieniać od środka jest, jego zdaniem, naiwnością.

Trzeba ubolewać, że na polskiej scenie politycznej mamy tylko przepychanki kto znajdzie się na liście do PE i u kogo. To obraża ludzką inteligencję. Zasługujemy jako obywatele i podatnicy na głębszą refleksję nad europejską wspólnotą i informację po co państwo idziecie do PE i jak chcecie Unię zmieniać.

 

 

Źródło: Alicja Dołowska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną