PiS w Gdańsku po tragicznym śmierci prezydenta Adamowicza zachował się z klasą i nie wystawił swojego kandydata w wyborach, choć ten miałby pewnie spore szanse na zwycięstwo. Spece od wizerunku w PiS uznali jednak, że  za zwycięstwo w skali Gdańska zapłaciliby stratami wizerunkowymi na terenie reszty kraju i postanowili odpuścić.  Kontrkandydatem Dulkiewicz był  Grzegorz Braun. Teoretycznie strukturom i wyborcom PiSu powinno być do niego zdecydowanie bliżej niż do Dulkiewicz bijącej pokłony przed obliczem Tuska.

Jednak bardzo szybko okazało się, ze podobnie jak w innych analogicznych sytuacjach PiS będzie wolał, żeby wygrała kandydatka PO i homoseksualnego planktonu, niż ktoś kto wyznaje wartości katolickie i patriotyczne.  Polski Kowalski może się za głowę złapać i krzyknąć: „Ale jak to?!” -  otóż w polityce nie ma sentymentów.

PO to aktualnie dla PiS wróg teoretyczny, praktycznym jest Ruch Narodowy i jego aktualny sojusz z Braunem oraz Korwinem. To jest zadra w oku, która kole. O tym, że PiS wspierał Dulkiewicz świadczą nie tylko wyniki wyborów, ale również postawa aparatu PKW-u, który wybory przygotowywał i za wszelką cenę starał się nie dopuścić do startu Brauna. To smutna prawda i aktualne polskie realia. Jedyny plus jest taki, że dzięki takiej a nie innej postawie PiSu w trakcie gdańskich wyborów, część gdańskich wyborców PiSu zrozumiała, że partia której wielokrotnie udzielali poparcia stawia dobro własnej partii ponad dobro ogółu. Wybór Dulkiewicz to wybór klona Trzaskowskiego, promocja zboczeń gwarantowana, podobnie jak wmawianie ludziom, że tysiące islamistów w polskich miastach nie stanowi zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa.