Antyklerykalne „Fakty i Mity” wstrząśnięte recenzją „Minionków” opublikowaną w portalu Prawy.pl
Opętany paranoiczną wizją globalnego klerykalnego spisku, kleru czyhającego nie tylko w kruchcie, ale i w sypialni, a nawet lodówce, tygodnik „Fakty i Mity” zbulwersował się recenzją „Minionków” mojego autorstwa opublikowaną na portalu Prawy.pl.
Swoje oburzenie w imieniu antyklerykałów wyraził tekstem „Bajkopisarze”, opublikowanym w numerze 31 datowanym 6 sierpnia 2015, Łukasz Piotrowicz. Histeryczna reakcja lewicy cieszy, bo świadczy o tym jak wielką wagę lewicowcy przywiązują do indoktrynowania dzieci – uderz w stół a nożyce się odezwą.
Dla antyklerykalnego publicysty pisanie o indoktrynacji dzieci w pop kulturze to aktywność prawicowych paranoików „na tropie homoseksualnej i satanistycznej propagandy w bajkach”, pisanina domorosłych inkwizytorów tropiących „w bajce elementy, o które twórcy i normalni widzowie jej nie podejrzewali”.
Antyklerykalny publicysta w swoim tekście przytacza dość duży fragment mojej recenzji, dzięki czemu lewicowi czytelnicy mogą się dowiedzieć, że:
„Na ekranach kin w całej Polsce wyświetlany jest adresowany do dzieci film „Minionki”. Kolejny przykład amerykańskiego kina, które przy okazji zapewniania rozrywki, przemyca gejowskie aluzje, wprowadza gejowskie klimaty w przestrzeń pop kultury dla dzieci. Tak by mali chłopcy uznawali zachowania gejowskie za coś zabawnego, coś co warto naśladować by dobrze się bawić.
„Minionki” nie ma żadnego pozytywnego etycznie przesłania. Pozytywnymi, wzbudzającymi sympatie widzów, są tytułowe stworki których celem istnienia jest służenie najgorszej kreaturze pod słońcem.
Nie ma więc w „Minionkach” podstawowej pozytywnej cechy pop kultury czyli ukazania konfliktu dobra ze złem, w którym dobro zwycięża, dobro z, którym młody widz się utożsamia, przenosząc zasady moralne z filmu do swojego życia.
Rolą popkultury jest kreowanie postaw u młodych odbiorców kultury popularnej. W „Minionkach” młody widz utożsamia się z stworkami chcącymi służyć złu, a zło ukazane jest w sposób atrakcyjny i pozytywny. Film ewidentnie niszczy hierarchie wartości zachodniej cywilizacji, i skłania młodych widzów do przyjęcia patologicznych schematów postępowania.
Amoralne przesłanie filmu ukazane jest w atrakcyjnej formie. Jest to zresztą cecha obecna coraz częściej w amerykańskiej popkulturze, gdzie fajna zabawa nie ma żadnego sensu, a jak się przejrzeć przesłaniu dzieł to są one destrukcyjne moralnie (…).
Do gejowskich aluzji i klimatów w „Minionkach” można zaliczyć te sceny w których pod wpływem hipnozy strażnicy brytyjskiego skarbca królewskiego, zrzucają ubrania by w bieliźnie śpiewać gejowskie szlagiery i klepać się po pośladkach. W kolejnych scenach pozytywnie ukazywane są typowe, wręcz karykaturalne, więc zakorzenione w gejowskiej estetyce kampf, gejowskie zachowania, takie jak te gdy brytyjski policjant piszczy wraz z fankami podczas koncertu, fryzjer gestykuluje i mówi jak stereotypowy gej. Po tych scenach mali chłopcy będą wiedzieli, że gejowskie zachowania są bardzo zabawne i godne naśladowania”.
Zdaniem antyklerykalnego publicysty w swojej recenzji mieszam „własne fantazje i fobie z rzeczywistością”.
Jako przedstawiciel „psychoprawicy” głoszę, że promocja homoseksualizmu „poszerza grono gejów i lesbijek”, oraz uznaje, że ekspansja kultury gejowskiej jest przejawem „upadku zachodu”. Najzabawniejsze w teście lewicowego publicysty nie jest jego stwierdzenie, że jest mi obca tolerancja i piszę „bzdury i bajki” ale to, że uznaje mnie za „samozwańczego krytyka filmowego”. Widocznie lewicowi publicyści uznają, że by pisać o filmach trzeba mieć specjalny certyfikat (nie wiem może z Czerskiej?) i kursy gender studies. A fakt taki, że jakiś zapluty karzeł reakcji śmie panoszyć się w poletku medialnym zarezerwowanym dla lewicy, strasznie ich bulwersuje.
Zmartwić muszę jednak lewicowe media. O pop kulturze nie zamierzam przestać pisać. Pop kultura jest zjawiskiem, które kształtuje świadomość ludzi, i obowiązkiem polskiej inteligencji jest wskazywanie co jest wartościowego w pop kulturze, a co jest toksyczne. Siła pop kultury w kreowaniu wzorców zachowań młodych odbiorców polega na tym, że atrakcyjna forma przekazu skutecznie wpisuje w tożsamość młodych wzorce zawarte w filmach, muzyce czy grach komputerowych, a także na tym, że rodzice nie są świadomi siły popkulturowego przekazu, tego, że to nie oni, a Hollywood wychowuje dzieci.
Jeszcze jedno warto dostrzec w tekście antyklerykalnego publicysty - nie neguje on faktu pozytywnego ukazania homoseksualnych motywów w filmie dla dzieci, tylko neguje, że ma takie pozytywne ukazanie homoseksualnych zachowań wpływ na młodych widzów, to, że kultura nie narzuca wzorców. Jest to bardzo ciekawa koncepcja. Ciekawe czy ma zastosowanie też w wypadku nazistowskiego rocka? Bo pewnie jeżeli pozytywne ukazanie homoseksualizmu w filmie nie promuje homoseksualnych postaw, to i pozytywne ukazanie nazizmu w muzyce rockowej nie promuje nazistowskich postaw.
Jan Bodakowski
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl