Na etapie sztorcowania
Świat jest pełen zagadek – a wśród nich jedna z największych zagadek jest przyczyna, dla której środowiskiem najbardziej zatroskanym o pion moralny Kościoła katolickiego, jest żydokomuna.
Logicznie rzecz biorąc, żydokomuny Kościół nie powinien w ogóle obchodzić, bo Żydzi nie uznają przecież chrześcijaństwa, a o Jezusie Chrystusie maja jak najgorszą opinię. Wystarczy zajrzeć do Talmudu, którego w Polsce, tak przecież Żydom nadskakującej, niepodobna znaleźć w żadnej księgarni. Tymczasem przed II wojną w Wilnie była drukarnia Wdowy i Braci Romm, która drukowała Talmudy i rozsyłała je na cały świat. Stanisław Cat-Mackiewicz wspomina, że drukarnia wileńskiego „Słowa” miała tylko jeden linotyp, podczas gdy drukarnia Wdowy i braci Romm – aż 60 linotypów.
A dzisiaj pewnie ktoś też drukuje Talmudy – a z księgarni jakby je wymiotło tornado. Czyżby Ministerstwo Prawdy nie chciało zawczasu płoszyć tubylczych chrześcijan? W takim jednak razie Żydom chodzi nie tylko o to, by chrześcijan nie płoszyć, ale również – a może nawet przede wszystkim o to, by ukształtować im Kościół tak, by nie tylko nie zagrażał żydowskim interesom – a chyba nikt nie ma wątpliwości, że skoro Żydzi są, to mają swoje interesy – ale w dodatku, a może nawet przede wszystkim – by Kościół był rodzajem szabesgoja, rodzajem narzędzia, przy pomocy którego żydostwo urabiałoby katolickie masy w pożądanym dla siebie kierunku, a konkretnie – by uczynić z nich przedmiot bezlitosnej, ekonomicznej eksploatacji.
Najpierw jest to taktyka umizgów, a potem, gdy już etap umizgów uznany zostanie za zbędny – rozpoczyna się etap sztorcowania. Wydaje się, że etap umizgów mamy już za sobą, a nawet pobieżny przegląd publicystyki żydowskiej gazety dla Polaków, której kierownictwo generał Czesław Kiszczak powierzył Adamowi Michnikowi przekonuje, ze wkroczyliśmy w etap sztorcowania.
Do tego żydowskiego cyklu dostosowuje się komuna, która zresztą zawsze to robiła, z krótką przerwą na końcówkę lat 60-tych, kiedy to „syjonistów” próbowała wyekspediować „do Syjamu”. Teraz oczywiście nie ma o tym mowy, a im bardziej ktoś w swoim czasie gardłował za wyekspediowaniem „syjonistów do Syjamu”, tym bardziej dzisiaj Żydom nadskakuje, nie tylko po to, by wyleczyć się politycznie, ale również, a może przede wszystkim – by zostać przez nich dopuszczonym do dalszego pasożytowania na historycznym narodzie polskim.
Widać to zwłaszcza po Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Most” z 18 czerwca br., kiedy to ubecja starszego i nowego pomiotu, rekomendowana przez ubecję izraelską, zaoferowała Stanom Zjednoczonym Ameryki Północnej swoje usługi w zakresie utrzymywania w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego – jak to przez całe dziesięciolecia czyniła dla Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. I w ten oto sposób na naszych oczach odradza się żydokomuna, którą ludzie starsi pamiętają z czasów stalinowskich, kiedy to aryjscy torturanci instruowani byli i dyrygowani przez semickie kierownictwo.
Ale gdy Herery i Baumany albo już przeniosły się na łono Abrahama, albo ostatkiem sił jeszcze zasmradzają atmosferę, przyczyniając się w ten sposób do globalnego ocieplenia, dojrzało nie tylko następne pokolenie, którego wybitnymi przedstawicielami są panowie Seweryn Blumsztajn i Adam Michnik – żeby nie wymienić Głównego Cadyka Rze... to znaczy, pardon – jakiej tam znowu Rzeszy; nie żadnej Rzeszy, tylko oczywiście III Rzeczypospolitej, czyli pana Aleksandra Smolara – ale i pokolenie następne, między innymi w osobie pana Tomasza Piątka, który w żydowskiej gazecie dla Polaków biega za wschodzącą gwiazdę.
Pan Piątek jest młody, więc nawet nie wie, że – jak to mówią - „bez swojej wiedzy i zgody” powtarza kropka w kropkę tezy, a nawet sformułowania z „Notatnika Agitatora” z czasów stalinowskich. Nieomylny to znak, że zwłaszcza w żydowskiej gazecie dla Polaków sprawdza się trafność kilku spostrzeżeń, że „z kim przestajesz, takim się stajesz”, albo, że „czym skorupka za młodu nasiąknie...” i tak dalej”.
Pan Piątek pryncypialnie skrytykował arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, że nie zaćwierkał z właściwego klucza, tylko wygarnął verba veritatis. Biedny mikrocefal nawet nie wie, że to wszystko już było, że starsze pokolenie szechterów w rozmaitych „Trybunach Ludu”, w identyczny sposób sztorcowało katolickie duchowieństwo, a zwłaszcza prymasa Stefana Wyszyńskiego, przeciwstawiając temu nienawistnikowi „księży patriotów”: „nie potępiamy w czambuł wszystkich księży” - pisały szechtery teksty źródłowe dla agitatorów - „cenimy księży patriotów...” i tak dalej.
A za co szechtery tak ceniły „księży patriotów”. A za cóż by, jak nie za to, że ci księża, pod dyktando oficerów prowadzących ćwierkali z nakazanego klucza – tego samego, z którego dzisiaj ćwierka pan Tomasz Piątek do spółki z Włodzimierzem Czarzastym, co to z niejednego komina wygartywał.
Jestem pewien, że pan Piątek nie zdaje sobie z tego sprawy, bo w chederze takich rzeczy nie uczyli. W chederze uczyli, że „cztery nogi dobre – dwie nogi złe” - bo nic więcej szabesgojom nie jest przecież potrzebne.
Stanisław Michalkiewicz
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl