12 faktów, w które uwierzyć trudno, niczym w ponury film science-fiction

0
0
0
/

​Zło w czystej, rozpoznawalnej, bez względu na poglądy postaci jest legalizowane na całym świecie. I gdyby nie fakt, że wszystko co tu napisane dzieje się naprawdę, można by w to po prostu nie wierzyć. Co niektóre zaś uchwalane prawa spokojnie posłużyłyby jako przyczynek do scenariuszów filmowych, dramatów, dreszczowców, science fiction czy nawet horrorów. 

 

Znamienną kwestię stanowi to, iż rozmawiając z „lemingami”, bądź „lewakami”, niemała część z nich miałaby jednakowy osąd wobec pewnych spraw. Poprzedzony oczywiście niekiedy etapem braku wiary w to co tu napisane. I nie ma się co dziwić. Sami wolelibyśmy w nie nie wierzyć. Spośród wielu, tyleż skandalicznych, co powszechnych na świecie „incydentów” (przepraszam za ironię) zacznijmy kwestii pierwszej, tj. od procederu legalnego zabijania noworodków przy narodzinach. Jeśli ktoś nie jest gotów na dziecko... A to przecież mniejsze komplikacje zdrowotne dla kobiety niż przy klasycznej aborcji... Otóż pomysł podciągnięcia takowego procederu pod powszechnie pojmowane i dyskutowane w społeczeństwie prawo aborcji realizowany był w Stanach Zjednoczonych. Jeśli dokonywano tego w kraju, słynącego jako ostoja demokracji, można pozostawić czytelnikom do rozważań pytanie: „Gdzie jeszcze?”.

 

Wspomniane prawo to oczywiście słynne „partial birth abortion act”, czyli aborcja przy częściowym urodzeniu, która stała się przedmiotem walki w parlamencie USA. Zwolennikami „rzezi niewiniątek”, którzy nam katolikom skojarzą się z Herodami, byli przeważnie demokraci, przeciwnikami republikanie. Słowo „przeważnie” jest tu istotne, bo warto spojrzeć na rozkład głosowania, który jest potwierdzeniem tezy zawartej w artykule. Bowiem, nawet część normalnych ludzi o innych poglądach, widząc dowody, przyzna nam rację, a część będzie od tematu po prostu uciekać. Spora część o występowaniu „czegoś takiego” nie ma pojęcia. Problem dla laickiej lewicy jest na razie w tym, że uderza to piorunem w całą dyskusję z serii: „Kiedy dziecko jest dzieckiem, a przestaje być płodem.”. Tu wątpliwości nie ma żadnych, bo takie „aborcje” dotyczą nie tylko wcześniaków, które mogłyby przeżyć w inkubatorze. Później jest tylko coraz gorzej.

 

Na rangę czystego zła zasługuje pogląd, że dziecko nie jest dzieckiem, jeśli nie zdąży krzyknąć. Zakończmy temat cytatem, użytym przez Grzegorza Górnego z listu pielęgniarki Brenty Shafer do senatu USA, z kliniki aborcyjnej doktora Martina Haskella, który bardziej wrażliwym polecam po prostu pominąć [więcej]. „Haskell przyniósł urządzenie ultradźwiękowe i umieścił je u góry, tak aby widzieć dziecko. Na ekranie ultrasonografu widać było bijące serce. Obserwując ekran, wprowadził kleszcze i pochwycił nogi dziecka i wyciągnął je przez kanał porodowy. Następnie wyciągnął ramionka, aż po szyję. W tym momencie wewnątrz pozostawała jedynie główka dziecka. Ciało dziecka poruszało się. Jego maleńkie paluszki plątały się. Machało nóżkami. Doktor Haskell wziął nożyce i wprowadził je z tyłu głowy dziecka. Użył ich, a potem włożył rurkę aspiratora w otwór, wysysając mózg dziecka na zewnątrz. Widząc, jak to robi, prawie wymiotowałam. Potem Haskell wyciągnął główkę dziecka, obciął pępowinę i usunął łożysko. Wyrzucił dziecko do wiadra, razem z łożyskiem i narzędziami, których dopiero co użył. Widziałam konwulsje dziecka w wiadrze.” 

 

Ta sprawa to temat rzeka i de facto jeśli obserwować podobne na świecie mogłoby się wnet okazać, iż krzyk także nie musiałby ograniczać części katów. Należy to określić, nie mniej nie więcej, ale jako morderstwo, a sprawa nadaje się na niejeden osobny artykuł. Kwestią drugą może być inny fakt. Skoro już o aborcji i zabijaniu noworodków mowa to świat został zaszokowany jakiś czas temu wiadomościami z Chin. Otóż brzmi to jak ponura legenda, ale są tam ludzie, którzy spożywają   w różnych formach właśnie noworodki. Opisała to jedna z południowokoreańskich gazet [więcej]. Drastyczne zdjęcia pokazują tam dzieci z aborcji w warunkach kuchennych. Jednak biorąc pod uwagę kanibalizm oraz głód, który w Chinach występował, pozwolenie na wyłącznie jedno dziecko, a także absolutnie obniżone normy moralne, po dziesiątkach lat komunizmu można się domyśleć spraw najgorszych. 

 

Zapewne wiek noworodka może tam nie mieć znaczenia, a starsze dziecko dla osób, które przekroczyły pewne moralne bariery to po prostu „więcej mięsa”. Łatwo odgadnąć czy fakt, że samo umrze, czy też mu się w tym pomoże - dla ludzi, którzy przekroczyli pewne granice będzie mieć znaczenie. Zresztą Chiny (sprawa trzecia) przodują w handlu organami, gdzie wydarzenia takie, jak porywania ludzi, które w Europie zdarzają się jako incydenty, właściwie nabierają innej skali. Chińczycy starają się tego unikać, niczym powszechnych ukąszeń jadowitych stworzeń w krajach południowych. Na starym kontynencie natomiast, a szczególnie w krajach biedniejszych można się tylko zastanawiać czy powiązana jest z tym sprawa niektórych, z licznych zaginięć, jakie np. Polacy mają okazję widzieć na przystankowych ogłoszeniach. 

 

Pokrewnym, czwartym tematem, pojawiającym się niekiedy w przestrzeni publicznej są porwania dziewcząt, dla przemysłu seksualnego. Torturowane, uzależniane od narkotyków „nie zawsze” mają okazję uciec, przeżyć, czy być uratowane, jak w najgłośniejszym, skądinąd, świetnym filmie akcji „Uprowadzona”, który poruszał tę sprawę. Film dla spokoju nerwów opatrzony jest szczęśliwym (choć nie całkiem) zakończeniem. Produkcja sugerowała powiązania mafii porywającej i marnującej młode, ładne dziewczęta ze światem polityki. Trudno nie zastanawiać się przy tym nad bardzo długim ociąganiem się UE oraz wpływowych w jej strukturach Niemiec w penalizacji tego procederu. Zacytujmy fragment artykułu z Wprost z 2009 roku, który mówi o de facto o zaostrzeniu kar za handel ludźmi. Względem porwanych i zmuszanych do prostytucji dziewcząt: „Jest tylko zachęta, by kraje członkowskie wprowadziły takie kary wobec osób korzystających z seksualnych usług ofiar handlu ludźmi.” [więcej].  

 

Cóż bowiem znaczy zachęta, wobec tak wyjątkowo obrzydliwego i brutalnego przestępstwa, które niszczy życie młodej dziewczynie i stanowi dlań bezpośrednie zagrożenie. W innym artykule z tego roku, na Onecie możemy przeczytać, że Berlin który przez lata zwlekał z zaostrzeniem kar za handel ludźmi w końcu łaskawie to uczyni. Niemieccy włodarze mieli jednak wyjątkowe kłopoty z ustaleniem kar za przymusową prostytucję ofiar porwań w innych krajach Europy, a w końcu pominęli ją w przepisach z „powodów proceduralnych i konfliktu partii co do szczegółów”. Brzmi bardzo ciekawie. Ujęto tylko ogólnikowo handel ludźmi, lecz kara zań, która obowiązywała do tej pory wymaga wymieniania [więcej]: „Dotychczas kara za handel ludźmi w Niemczech wynosiła 6 miesięcy pozbawienia wolności, jeśli ofiara miała mniej niż 14 lat. W nowej ustawie podniesiono tę granicę wieku do poniżej 18 lat. Karze podlegać będzie także przymuszanie do przyjazdu do Niemiec osób poniżej 21 lat w celu żebrania lub pobrania narządów. Komisja Europejska poinformowała, że ofiarą handlu ludźmi padło w Europie w latach 2010-2012 ponad 30 tys. osób. Przypuszczalnie liczba ta jest o wiele wyższa. 80 procent ofiar handlu żywym towarem stanowią dzieci i kobiety.”. Aż strach najwyraźniej było się bać, a co z ludźmi powyżej tego wieku, 19, 22-latkami i ludźmi starszymi? To jest w porządku?

 

Po piąte, gdy wiele lat temu przetaczał się spór o eutanazję, w ramach holenderskich „nowinek” prawnych w tym zakresie, co bystrzejsi zauważyli jedną, najbardziej niepokojącą rzecz. Dyskusja, między lewicą a prawicą toczy się zazwyczaj w kwestii śmierci na życzenie - osób, które straszliwie cierpią. My katolicy mamy swoją opinię, inną niż strona przeciwna. Jednak myślą, która już wiele lat temu niepokoiła niektórych jeszcze bardziej, były możliwe, potencjalne nadużycia. Stosunek do nich, w społeczeństwach wychowywanych w tradycyjnych wartościach, a nieprzepoczwarzonych w kojarzonej z przyszłością z cyklu science-fiction cywilizacji śmierci jest ściśle określony. Nie tylko ludzie z prawicy będą zapewne przyznawać, że to absolutne zło i morderstwo. Tyle, że przeciętny młody przedstawiciel, który jakkolwiek ma coś wspólnego z lewicowymi poglądami zazwyczaj nie będzie miał wiedzy, iż w ogóle do nadużyć dochodzi.

 

W grudniu 2012 roku przeprowadzono eutanazję na dwóch 45-letnich belgijskich mężczyznach, którzy byli bliźniakami [więcej]. Obaj byli głuchoniemi i żyli szczęśliwie, do momentu gdy dowiedzieli się, iż tracą wzrok. Obawa utraty i tego zmysłu była dla nich tak straszna, że zdecydowali się zakończyć życie, na co im zezwolono. Nie było tu już w ogóle niezbędnego elementu cierpienia fizycznego nie do zniesienia, lecz psychiczna depresja.  Niemal rok później w tym samym kraju słynna była sprawa kobiety, która zdecydowała się operacyjnie zmienić płeć na mężczyznę. 44-letni Nathan Verhelst, bo tak zaczął się nazywać nowy mężczyzna, na skutek swojego wyglądu uznał, iż jest potworem i nie mógł się zaakceptować. Poprosił o  eutanazję, na co się zgodzono [więcej]. Znów na podstawie cierpienia psychicznego, nie wyjątkowo straszliwego fizycznego, jak to miało obowiązywać w wypadku jej stosowania. Kilka miesięcy później, w lutym 2014 roku belgijski parlament zgodził się na ... eutanazję dla dzieci. Ponieważ ogromne cierpienie fizyczne i eutanazje są często związane z chorymi na raka, dość uzasadniona wydaje się opinia dyrektora hospicjum Krzyszotofa Szmyd'a [więcej]. Stwierdził, że nie widział jeszcze dzieci, które mimo cierpienia chciały umierać. Powiedział, iż w jego opinii takie rozwiązanie nie jest uczciwe wobec dzieci.

 

 „Dziecko, które trafia na taki oddział, jest chore, rozmawia z rodzicami, rozmawia z lekarzem. Oni mu tłumaczą: będziesz musiał przyjmować chemioterapię, po której będziesz czuł się źle, będziesz wymiotować, będziesz miał zapalenia śluzówek. Jeśli jest guz, lekarz i rodzice mówią: trzeba wykonać amputację kończyny, bo inaczej się nie da - wyjaśniał. - Rozmawiamy z dzieckiem, a dziecko się zgadza, bo dziecko nam ufa. Ufa w świat dorosłych; ufa, że dorośli nie chcą zrobić mu krzywdy – dodał. - Gdy rodzice, lekarze przyjdą do dziecka z wiadomością: musimy przeprowadzić eutanazję, bo inaczej się nie da, dziecko się zgodzi. Ale czy to jest uczciwe? Czy naprawdę mamy prawo tak traktować dzieci? […] Byli pacjenci, którzy chcieli żyć, tyle, ile im tego życia zostało. Dzieci nie mają nierealnych oczekiwań. Niektóre chcą mieć kota, inne pojechać nad morze. I my jako lekarze, wolontariusze, pielęgniarki o to walczyliśmy, mając poczucie, że jeśli uda nam się spełnić to życzenie, to robi coś dobrego. Mieliśmy pacjentkę, która mieszkała w małej wsi i marzyła o tym, żeby pojechać do fryzjera i pójść do restauracji i udało się nam to zrobić.”. W związku z tym  czytelnicy mogą sobie zadać pytania retoryczne: Czy tak naprawdę chodzi o męczarnię chorych, czy raczej tych, którzy z tego tytułu ponoszą obowiązki. Bo lepiej zabić i mieć spokój? Już w 2010 roku magazyn „Canadian Medical Journal” opublikował wstrząsające, choć wcale publicznie niezauważone dane, wg których już 30% eutanazji zostało przeprowadzone bez zgody pacjenta i liczba ta ciągle rośnie [więcej].

 

Sprawa szósta to zauważana przez wszystkich promocja homoseksualizmu, która popularnie nazywa się walką z dyskryminacją wobec tych, którzy czują pociąg seksualny do tej samej płci. Nie ma potrzeby udowadniania, iż jedno nie jest tożsame z drugim. Każda dyskryminacja jest złem, ale sztuczne uzupełnianie naturalnych braków takiego związku, tj. możliwości posiadania potomstwa jest oczywistym zaprzeczeniem głoszonego hasła o normalności takiej sytuacji. Czym innym jest akceptacja, a czym innym usilne wprowadzenie jako standard „normalnych” zachowań. Przy okazji swoista niepełnosprawność takich związków jest odgórnie zwalczana poprzez wprowadzenie homoseksualnych małżeństw i adopcji. W przeciwnym wypadku, gdyby ktoś poczuł potrzebę posiadania dzieci, ślubu, musiałby podjąć wyrzeczenia i dokonać próby wejścia w tradycyjne życie.

 

Jednak  wyrzeczenia w kulturze spełniania zachcianek, brania czego się chce, bez poczucia odpowiedzialności, nie mogą istnieć lub mają bardzo ograniczone pole. Brak spełnienia w sprawach, które w naturalny sposób oferuje heteroseksualny związek może znajdywać swoje ujścia w licznych urozmaiceniach seksualnych, które prowadzą coraz dalej. Ta powolna degradacja może być także udziałem osoby heteroseksualnej, lecz w homoseksualizmie wydaje się wielokrotnie częstsza. Nie są tajemnicą badania jednego z amerykańskich uczonych, według których patologie wśród wychowanków rodziców o jednej płci występują znacznie częściej [więcej] Adopcje homoseksualne to sprawa siódma). Pytanie retoryczne: czy powszechność, dostępność i legalność czegoś może sprawić, iż coś się znudzi, tak że granica przesunie się dalej? Zapytać należy całkiem poważnie, czy upowszechnienie, jako „zwykłego” standardu orientacji homoseksualnej nie spowoduje coraz większego przyznawania się do niej, bądź do biseksualności? Czy jeśli będzie to normalnością, to czy kiedyś nie upomną o swoje prawa pedofile, bądź zoofile? Czy nie będą mogli wystąpić na drogę walki z „dyskryminacją” swojego środowiska? Wszak są znienawidzeni, wyśmiewani i pogardzani, a trudno się temu dziwić.

 

Czy nie będzie się tego kiedyś rozpatrywać, już nie w kwestii zaburzeń, lecz orientacji seksualnych. Czy część nastolatków, które doznają kliku niepowodzeń miłosnych, pod wpływem prowadzonej polityki nie przestaną walczyć, poddając się i nie zaczną się zastanawiać nad swoją „prawdziwą” orientacją? Wydaje się, że hasło pójdź na łatwiznę, nie patrząc na moralną stronę pewnych spraw jest w to wszystko wpisane. Weźmy pod uwagę afery (po ósme) pedofilskie, które wybuchały w Europie, czasami na szczytach elit politycznych. To nie tylko sprawa Kedysa na Litwie, który wykrył wykorzystywanie swojej córeczki przez pedofilii z szczytów władzy, a później stracił życie w wątpliwych okolicznościach [więcej]. To także afera w Wielkiej Brytanii, w związku z wybieraniem przez polityków dzieci w domach dziecka do pedofilskich orgii [więcej]. Podobne pedofilskie ciągotki w świecie polityki miały miejsce w Niemczech [więcej].  

 

Trudno nie wiązać z tym sprawy skandalicznej „edukacji seksualnej” kilkuletnich dzieci (To po dziewiąte.). Można się było o jej „plusach” dowiedzieć podczas konferencji, organizowanej przez Światową Organizację Zdrowia i Polską Akademię Nauk w 2013 roku [więcej]. W Szwajcarii wprowadzono do przedszkol pluszowe narządy płciowe do zabawy [więcej]. Warto obejrzeć też kilka rysunków z komiksu edukacyjnego, zalecanego przez hiszpańskie ministerstwo edukacji [więcej], gdzie można zobaczyć męskie narządy płciowe w czasie wzwodu, ale nie tylko ludzkie. Trudno nie dostrzec w tym przygotowania do gruntu pod pedofilię. To jednak nie wszystko. Propagowanie zmiany płci oraz nowej ideologii gender, to nie tylko zaprzeczające zdrowemu rozsądkowi udowadnianie, że o płci nie decydują narządy płciowe. 

 

To nie tylko obraz zwycięzcy/zwyciężczyni Eurowizji, kobiety z brodą Konchity Wurst i parlamentarne przygody Anny Grodzkiej/Krzysztofa Bęgowskiego. Powszechne popularyzowanie i stosowanie tego obrazu, to bez żadnej wątpliwości wspomaganie kryzysu tożsamości płciowej, zaburzeń, (względnie zmian orientacji seksualnych, owocujących niemożnością rozmnażania), a poprzez to depresji, czy samobójstw. Zresztą śmierć na życzenie (bądź nawet bez) weszła, jak już wiemy w życie. Trudno nie zobaczyć związków z tematem wyskoku Jana Hartmana o związkach kazirodczych, które jak oznajmił „są złe bo są zakazane”. Felietonista Polityki i pracownik UJ powoływał się przy tym na dyskusje w Niemczech, gdzie rozważało się zniesienie kar za ten proceder [więcej]. Zaiste, edukacja seksualna dzieci w licznym rodzeństwie może sprzyjać takim zachowaniom (Nie wszystkie na poły świadome dzieci mogą rozróżnić, że brat i siostra to źle). Pytanie czy wynurzenia Hartmana mają być pomysłem na rozwiązanie tej sprawy.

 

Sprawą dziesiątą, z zupełnie innej beczki jest wysoce kontrowersyjna społecznie, dotycząca GMO, a konkretnie żywności modyfikowanej genetycznie. To właściwie następny temat po przetaczającej się kilka/kilkanaście lat temu wśród społeczeństw (i pojawiającej się nadal) dyskusji dotyczącej klonowania żywych stworzeń. W obu dyskusjach zawsze powtarzał się element dotyczący zwiększonej umieralności spowodowanej interwencją człowieka w naturę. Jednak w przypadku jedzenia, spożywanego przez człowieka, gorsza jakość genetycznie modyfikowanego, czy wręcz jego na dłuższą metę śmiertelność żywionych - została udowodniona. Wyniki prac laboratoryjnych obejrzeć można w poniższym dokumencie.

 

 

Nawet bez GMO różnice jakości w zależności od pochodzenia produktu, naturalnego, bądź sztucznie wspomaganego w hodowli było widać, a w Europie zaczęły się pojawiać pojedyncze sklepy z naturalną żywnością. Niestety miały one (bądź mają) ceny zazwyczaj niedostępne dla miesięcznego (względnie tygodniowego) dochodu przeciętnego śmiertelnika. 

 

Pozwala to sądzić, iż na naturalne jedzenie stać będzie tylko bogatszych, bardziej uprzywilejowanych społecznie. Zresztą do podobnych wniosków można dojść pod względem dostrzegania obniżania się poziomu edukacji (czy wręcz w niektórych przypadkach ogłupiania) w poszczególnych przypadkach bezpłatnych (de facto finansowanych z podatków) systemów edukacyjnych, fundowanych przez państwa. Tematy te ocierają się w sposób naturalny, w wysokim stopniu oczywiście o tzw. spiskowe teorie dziejów, oszołomstwo, czy inne nazwy stosowane wobec ludzi, którzy według jednych szukają dziury w całym, według innych nie są ślepi. Apropos tego rodzaju konfliktu trudno nie dostrzec tegoż w dyskusjach o szczepionkach stosowanych na dzieciach (sprawa dziesiąta). Chodzi o rzeczywiste, domniemane, bądź rzekome efekty śmierci, lub licznych wad i chorób, które występują u małych dzieci po zastosowaniu szczepionek. Kiedy rozmawia się z przedstawicielami obu grup, ich argumenty wydają się racjonalne. Jednak pewna rzecz nie ulega wątpliwości. Trochę za dużo tych skandali z wadliwymi partiami szczepionek, które to mają być wyjątkami od reguły tego, iż ogólnie są bezpieczne. Wystarczy wygooglować w internecie wiadomości, które pojawiały się przez lata, natknąć się na wielu wystraszonych młodych rodziców (oprócz tych, którzy oczywiście wystraszeni nie są), by zastanawiać się gdzie leży prawda:

 

http://www.wykop.pl/link/1407155/wloski-sad-przyznaje-odszkodowanie-za-autyzm-spowodowany-podaniem-szczepionki/

http://www.mp.pl/szczepienia/aktualnosci/show.html?id=87966

http://wiadomosci.onet.pl/wielka-brytania-i-irlandia/wielka-brytania-stracila-sluch-na-skutek-wadliwej-szczepionki-nie-dostanie-pieniedzy/gjjpe

 

 

Z drugiej strony kontrargumentem jest niebezpieczeństwo zachorowań na choroby, jakie dawno zostały już wyeliminowane.

 

Jednak sprawą jedenastą, która najbardziej trąci teoriami spiskowymi i ponurym science-fiction jest zupełnie inna. Dotyczy społeczeństw wszystkich krajów, a informacje o niej przez lata znaleźć można było w czasopismach, czy stronach internetowych, które mogły cechować wyrazy: „tajne przez poufne, niewiarygodne, niesamowite”. Dawało to, jak się okazuje złudną nadzieję, iż to całkowity wytwór chorej wyobraźni. Omawiana kwestia to oczywiście chipowanie ludzi. Zaprezentujmy trzy zupełnie różne linki. Najpierw Gość Niedzielny i drobiazgowo omówiona sprawa [więcej], później Onet, który - odwrotnie - zdementował przypadek wszczepiania mikrochipów niemowlętom we Włoszech. Ciekawym jest jednak ostatnie zdanie: „Myślicie, że w przyszłości obowiązek czipowania dzieci będzie możliwy?” [więcej]

 

I wreszcie we fragmencie filmiku, który zaczyna się typowo dla wielu w sieci filmików związanych z teoriami spiskowymi - oryginalny fragment polskich wiadomości od 01:09 sekund, które mówią o licznych zaletach chipowania ludzi.

 

 

Jednak wada, o jakiej nie wspominają jest jedna i konkretna: totalna inwigilacja, która wielokrotnie przewyższa nawet samokreowanie swoich profilów na portalach społecznościowych. Nie chodzi tylko o możliwość podsłuchiwania, kontrolę gdzie kto idzie, ale także informacje o stanie zdrowia, reakcje emocjonalne, hormonalne w danych momentach, które zdradzą uczucia czy polityczne sympatie każdego, a nawet możliwość wpływania właśnie na zdrowie. Nie tylko bezpośrednią ale nawet pośrednią w wyniku posiadania pewnych informacji. Plusy takie jak płacenie zbliżeniowo bez kart i portfela, bezpieczeństwo dzieci i inne są naprawdę dyskusyjne. 

 

Została tylko jedna dwunasta rzecz, która może zastanawiać od dłuższego czasu. Dlaczego jest tak, iż chrześcijaństwo na terenie państw zachodnich jest bezwzględnie wyśmiewane i tępione, zaś w przypadku krytyki islamu oraz jego krwawego radykalizmu zachowuje się, najdelikatniej mówiąc umiar. Oczywiście umiar w stosunku do skali ekstremalnych wypadków jego terroru, wobec całkowicie przecież spokojnego, a nawet rzekłbym momentami biernego chrześcijaństwa. Skandaliczne demonstracje, obrazy wiary odbywają się przede wszystkim pod adresem chrześcijaństwa. Osoby publiczne, które chcą zyskać tani poklask kontrowersji, także w Polsce demonstrują swoje rzekome pójście pod prąd, poprzez atak na chrześcijaństwo i jego wartości. Jeśli chodzi o atakowanie islamu, który jest dużo bardziej radykalny i rażący, względem występujących wypadków przemocy takiej odwagi tym samym osobom zazwyczaj nie starcza. 

 

W ostatnim czasie znany się stał magazyn satyryczny Charlie Hebdo, za sprawą zamachu na życie członków redakcji dokonanego przez islamistów. Jednak pismo w sposób wyjątkowo obrzydliwy atakowało w ten sam sposób chrześcijaństwo. Tak samo zastanawiać może fakt, iż zajadle atakowany jest np. polski patriotyzm, a pod ochroną znajduje się ukraiński nacjonalizm, który ma na sumieniu ma sto kilkadziesiąt tysięcy wyjątkowo okrutnie zamordowanych ofiar śmiertelnych (przeważnie kobiety i dzieci). Wyławiany jest, niczym złota rybka z czasów wojny polski antysemityzm, czyli antysemityzm narodu, który uratował najwięcej Żydów, a który miał ku temu najtrudniejsze warunki okupacyjne. Tymczasem ukraińscy nacjonaliści, umoczeni po pachy w żydowskiej krwi znajdują się pod ochroną. To samo dotyczy nacjonalistów litewskich, którzy tylko w Ponarach zamordowali kilkadziesiąt tysięcy Żydów. Jako obrońca tradycyjnych wartości kreuje się również Władimir Putin. 

 

Wszystko to brzmi na pozór dziwnie. Jednak odpowiedź może być prosta. Jeśli obrońcami prawicowych i religijnych wartości mają być islamiści, radykalni nacjonaliści, czy Rosja Putina, która słynie z mordów politycznych, to jest to idealna tarcza na strzelnicy wszystkich, tych którzy chcą skompromitowania wymienionych wartości. Wymienieni bowiem, to potencjalni zbrodniarze lub oszołomstwo rzeczywiście namacalne a nie wmawiane. Wydaje się więc, że pod topór muszą iść środowiska oraz idee zdrowe, uczciwe i rzeczywiście zgodne z chrześcijańskimi zasadami, które same się w oczach ludzi bronią. Uderzać bowiem propagandowo w te drugie, to przecież nie problem. Stąd też, nie tylko zajadłe atakowanie konserwatywnego kościoła katolickiego, popieranie w nim „postępowych” (jego rozbijanie jest osobnym tematem) zmian i jednoczesne wyławianie z oburzeniem śladowych ilości skandalików obyczajowych, które są przecież niejednokrotnie zgodne ze zmodyfikowaną obyczajowością. 

 

To jednocześnie, co ciekawe ochrona środowisk, których działania co najmniej dają podłoże pod narastanie poziomu zboczeń. Pytanie czy całe to opisane bagno jest dziełem przypadku i ogólnego zepsucia ludności czy też pcha w pogląd na kierunku teorii spiskowych, czyli odgórnym kierowaniu społeczeństw w tę stronę. Jedno jest pewne: wszystkie opisane wypadki, gdy się poświęci im chwilę refleksji mają wspólny mianownik, pośrednio bądź bezpośrednio zwiększają śmiertelność ludzi, tj. ubytek rodzaju ludzkiego na ziemi. Niejednokrotnie ubezwłasnowolniają go, pod hasłami wyzwalania, lub działania dla „wyższego dobra”. Jednak debaty boją się zazwyczaj niczym diabeł święconej wody. Szybko mogłoby wyjść wtedy na jaw gdzie leży prawda. Niestety prawda, poświęcona na ołtarzu subiektywnie pojętego wyższego dobra ludzkiego była cechą każdego systemu totalitarnego, zarówno ze stajni komunistycznej jak i nazistowskiej. W efekcie za tworzeniem ludzkiego dobra stało w następstwach jedynie ludzkie cierpienie. 

 

Aleksander Szycht  

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną