Skandal w przededniu rocznicy Powstania. Komorowski, na odchodne wręczył ordery gloryfikatorom UPA

0
0
0
/

Odchodzący prezydent wręczył kontrowersyjnej organizacji, zrzeszającej mniejszość ukraińską, polskie odznaczenia państwowe. Wśród odznaczonych jest m. in. Piotr Tyma ze Związku Ukraińców w Polsce, który publicznie nie chciał potępić ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA.

 

Związek Ukraińców w Polsce jest od lat organizacją wzbudzającą emocje środowisk poszkodowanych przez banderowskich ludobójców, z powodu nawiązywania do tradycji ukraińskich nacjonalistów. Jego organ prasowy, tygodnik „Nasze Słowo”, wspierany hojnie z kieszeni polskiego podatnika, od lat nie cofa się przed artykułami o antypolskiej wymowie. Jednym ze słynniejszych artykułów stał się tekst Wasyla Wasiliwa, „Łemkowszczyzna na rozdrożu”, który postulował czekanie na historyczne szanse i przywrócenie ukraińskości w Polsce południowo-wschodniej.

 

 

 

Artykuł wiele lat temu stał się powodem interpelacji poselskiej, a z powodu treści znajdywanych w ukraińskiej gazecie, organizacje kresowe wystąpiły nawet z pomysłem delegalizacji ukraińskiego związku. Obok prezesa Piotra Tymy wśród odznaczonych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski są m.in. Jerzy Rejt, Katarzyna Sirocka, Stefan Zabrowarny.

 

Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski otrzymał ukraiński historyk Aleksander Kolańczuk.

 

Czterech innych działaczy kontrowersyjnego związku: Irena Budzyńska, Stefania Łajkosz, Stefan Migus, Marek Syrnyk otrzymali Srebrne Krzyże Zasługi. Powodem odznaczenia, jak podaje strona Koancelarii Prezydenta, miały być „wybitne zasługi dla rozwoju współpracy polsko-ukraińskiej, za osiągnięcia w działalności społecznej i pracy zawodowej”. Bronisław Komorowski dziękował „za wysiłek na rzecz wspólnoty ukraińskiej w Polsce i budowania sympatii polsko-ukraińskiej”. Jednak zdaniem Kresowian to odznaczenie Orderami Odrodzenia Polski może mieć charakter wyjątkowo szyderczy.

 

Ewa Siemaszko, działaczka zajmująca się masowymi zbrodniami, dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów na dziesiątkach tysięcy polskich kobiet dzieci i starców, zapytana przez Prawy.pl o zdanie, nie podziela prezydenckiego entuzjazmu. - To jest zdumiewające, ale to kolejna osoba honorowana przez prezydenta (obok Clausa von Staufenberga), która niejednokrotnie reprezentowała niechętne poglądy wobec Polski. Jeśli zaprzecza publicznie, że zbrodnie UPA były ludobójstwem i w Naszym Słowie są zamieszczanie teksty oszczercze, w stosunku do Polski i Polaków, za wiedzą i aprobatą pana Tymy - można to tak rozumieć, a w dodatku wyciągnąć wnioski, iż pan Tyma nie jest obywatelem w pełni lojalnym w stosunku do Rzeczypospolitej - mówi dr Siemaszko w rozmowie z Prawy.pl.

 

Wydarzenie skomentował też Mieczysław Golba, poseł, który stał się sławny podczas trwania 70. rocznicy banderowskiego ludobójstwa. Zwrócił wtedy uwagę, iż na sali razem z polskimi parlamentarzystami był poseł Miron Sycz, którego ojciec był członkiem UPA. Natomiast rodzinna wieś jego rodziców została wymordowana. - To jest skandal, Prezydent skompromitował się w sposób nieprawdopodobny jeśli odznacza on ludzi, którzy nie przyczynili się dla narodu polskiego, a wspierają działania na Ukrainie związane z kultem organizacji ludobójczej. To nie powinno mieć miejsca. Pan prezydent stracił głowę, choć mógł spokojnie odejść - komentuje. Sam Tyma, w trakcie wspólnego występu w Polsat News z przedstawicielem Ruchu Narodowego Robertem Winnickim, proszony przez tego drugiego, by potępić zbrodniczą działalność UPAunikał tego, jak mógł. 

 

Tymczasem, uzasadniając swoją decyzję Bronisław Komorowski oświadczył: „Staramy się budować to nie tylko „od góry”, ale i „od dołu”, nie tylko przez system prawa, zaangażowanie władz, ale również przez (...) wysiłek osób, które pracując na rzecz własnej społeczności, własnej odrębności narodowej, pracują także na rzecz konkretnej wizji Polski, w której jest miejsce na różnorodność, sympatię i współpracę”. Złośliwi twierdzą, że odchodząca głowa państwa odwdzięcza się za doktorat honoris causa, który otrzymała we Lwowie z rąk prezydenta Petra Poroszenki. Ten ostatni wsławił się licznymi wypowiedziami i aktami heroizacji zbrodniczej formacji.

 

Najsłynniejszym jednak faktem, który zbulwersował opinię publiczną był ten, jaki miał miejsce w dniu wizyty Komorowskiego w Kijowie. Uchwalono wtedy kontrowersyjną ustawę, która nie tylko wynosiła banderowców do rangi bohaterów, ale karać ma za każdą „nieprawomyślną” opinię na temat ich zbrodniczej działalności. Według polityków partii rządzącej zbieżność obu wydarzeń jest przypadkowa. Dodajmy, że w czasie 70-tej rocznicy przytłaczająca większość posłów Platformy Obywatelskiej zablokowała wtedy użycie słowa „ludobójstwo” w stosunku do omawianej zbrodni oraz uchwalenie „Dnia Pamięci Ofiar OUN UPA. Też zapewne zbieżność przypadkowa.

 

Wobec posłów, po raz pierwszy w kwestii uchwały historycznej zastosowano wtedy dyscyplinę partyjną. Wyłamało się z niej pod przewodnictwem Michała Jarosa kilku posłów PO, m. in. Jarosław Gowin, Jacek Żalek czy poseł Wiesław Suchowiejko (Dzięki dyscyplinie zabrakło 8 głosów mniej odważnych posłów głosów). W przeddzień, dzięki głosowi tego ostatniego, przy nieobecności części posłów PO na Komisji Kultury, wydała ona pozytywną opinię na temat dnia pamięci oraz słowa „ludobójstwo”. Przewodnicząca, poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska skomentowała to wtedy nieopatrznie słowami, które rozbawiły Kresowian. Według niej jeden z ich posłów, pan Suchowiejko chciał koniecznie udowodnić, że jest „jedynym porządnym w Platformie”. Wypadałoby się zapytać, co chciał udowodnić odchodzący prezydent.

 

Aleksander Szycht

za: prezydent.pl, inf. własna

fot. prezydent.pl

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną