30 lat temu, 4 czerwca, Korwin po raz pierwszy przegrał wybory

0
0
0
Janusz Korwin-Mikke
Janusz Korwin-Mikke / Youtube/Gazeta.pl

Są pewne niezmienne rzeczy. Choć i od nich są wyjątki potwierdzające regułę. Korwin zawsze przegrywa wybory, choć raz udało mu się dostać do sejmu, a raz do europarlamentu. Historie klęsk Korwina i partii mu podległych rozpoczynają wybory 4 czerwca 1989 roku. Wtedy też nie był on dopuszczony do telewizji.

W wyborach 4 czerwca 1989 roku wziął też udział Janusz Korwin-Mikke. Korwin-Mikke wraz z Ryszardem Czarneckim (dziś politykiem PiS), Stefanem Kisielewskim, Stanisławem Michalkiewiczem, Robertem Smoktunowiczem i Andrzejem Sadowskim założył pod koniec 1987 Ruch Polityki Realnej w III RP przekształcony w Konserwatywno-Liberalną Partię Unia Polityki Realnej. UPR domagał się: niskich podatków, ograniczenia biurokracji, wolnego rynku, prywatyzacji, kary śmierci dla morderców. Jeszcze jako stowarzyszenie UPR wystawiło kilku swoich kandydatów w wyborach kontraktowych. Nie byli oni dopuszczeni do mediów i nie mieli szans na zaistnienie w świadomości wyborców.

 

Janusz Korwin-Mikke działał w opozycji od dekad. Pierwszy raz z działalność polityczną został aresztowany w 1964 roku, kolejny raz aresztowano go w 1968. Od 1962 do 1982 był członkiem legalnego Stronnictwa Demokratycznego, co nie przeszkadzało mu w równoczesnej działalności opozycyjnej. W 1978 roku założył podziemne wydawnictwo "Oficyna Liberałów", w 1981 roku chciał doradzać stoczniowcom w Szczecinie i został doradcą Niezależnemu Samorządnemu Pozazwiązkowi Zawodowemu Rzemieślników Indywidualnych "Solidarność". W 1982 internowany za kolportaż opozycyjnej prasy. W 1984 założył ze Stefanem Kisielewskim Partię Liberałów "Prawica", a w 1987 Ruch Polityki Realnej przekształcony w 1989 w stowarzyszenie UPR.

 

Tydzień przed wyborami 4 czerwca w „Gazecie Wyborczej" pisał: "Dobre władze TV udostępniły na całe trzy minuty i dwadzieścia sekund wszystkie anteny i przekaźniki I programu takiemu zawziętemu anty socjaliście, jak ja! [...] Pozornie niby pozwolono mi w studiu wybrać fotele rządowe lub tło solidarnościowe. Oczywiście stanąłem pośrodku, co zaznaczyłem wprost. Nie wziąłem jednak pod uwagę, że kamera filmuje mnie z boku, wskutek czego widoczny jestem jednak na tle napisu „Solidarność". Wyjaśnia to motywy tej imprezy: po prostu użyto mnie, by wpoić, w co bardziej naiwnych telewidzów przekonanie, że „S" ma jednak coś wspólnego z poglądami antysocjalistycznymi i w związku z tym wybór między stroną „kolalicyjno-rządową", a „solidarnościowo-opozycyjną" jest czymś więcej, niż wybór między dwiema farmami socjalizmu.

Najzabawniejsza była jednak reakcja (alef)-a w GW nr 7. Ubzdurał on sobie, że to JA mogłem być motorem tej manipulacji! Pomysł, bym ja CHCIAŁ kiedykolwiek być fotografowany na tle czegoś czerwonego jest tak absurdalny, że nie będę tego nawet komentował. Tego, co sądzę o związkach zawodowych w ogóle, a o socjalistycznych w szczególe — nigdy nie ukrywałem i ukrywać nie mam zamiaru".

 

Choć w wyborach 4 czerwca 1989 roku liczyła się tylko opozycja dobrana przez komunistów, to wzięli w nich udział przedstawiciele i innych partii. Prócz UPR w szranki wyborcze ruszyła też Konfederacja Polski Niepodległej.

 

Konfederacja Polski Niepodległej powstała pod koniec 1979 jako pierwsza partia opozycyjna działająca jawnie. W 1989 KPN sprzeciwiał się kontraktowi przy okrągłym stole. Wieloletnim przywódcą KPN był Leszek Moczulski. W PRL Moczulski był od 1947 do 1948 członkiem Związku Walki Młodych, w 1948 roku został członkiem Związku Młodzieży Polskiej i Polskiej Partii Robotniczej, od 1948 do 1950 członkiem PZPR. Był dziennikarzem jawnych czasopism "Życia Warszawy", "Dookoła Świata" i "Stolicy". W 1977 przystąpił do Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Był wielokrotnie aresztowany i więziony z przyczyn politycznych. W III RP Leszek Moczulski negował, że od 1969 do 1977 był tajnym płatnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.

 

W „Opinii Krakowskiej KPN" Moczulski przedstawiał oficjalne stanowisko KPN wobec wyborów 4 czerwca 1989. Zdaniem Leszka Moczulskiego „W czerwcu odbędą się wybory do Sejmu i Senatu PRL. Podobnie jak wszystkie poprzednie nie będą to wolne wybory, a kolejna manipulacja władzy dążącej do pozornej legitymizacji".

 

Według Leszka Moczulskiego: „Tegoroczne wybory nie tracąc swego propagandowego, charakteru różnić się będą tym od poprzednich, że weźmie w nich udział opozycja. Zgodnie z ustaleniami "okrągłego stołu" 35% mandatów do Sejmu i wszystkie do Senatu, łącznie ok. 50% miejsc w wybieralnym organie najwyższym oddane zostanie do dyspozycji wyborców. Mogą oni swobodnie, jak się obiecuje, zgłaszać kandydatów na ok. 160 miejsc do obsadzenia w Sejmie i 100 w Senacie, a następnie wybierać ich do obu izb. 65% mandatów w Sejmie zagwarantowano dla przedstawicieli władzy".

 

W opinii Leszka Moczulskiego „ze względu na bardzo krótki okres dzielący nas od wyborów, opozycja nie ma możliwości, aby się do nich należycie przygotować. Dlatego trzeba liczyć się, że pewna część mandatów oddanych pod wolne wybory zostanie zagarnięta również przez władze. Słowem PZPR i zależne od niej ugrupowania mają zagwarantowaną przytłaczającą większość.

 

Takie rozwiązanie zostało narzucone przy "okrągłym stole" Wałęsie i "Solidarności'.'' Nie jest to rozwiązanie, które może być zaaprobowane. Wybory wg przyjętej ostatnio ordynacji nie wyłonią przedstawicielstwa społeczeństwa, a jedynie zgromadzenie rządowych figurantów, uzupełnione przez nieliczną grupę rzeczywistych reprezentantów społeczeństwa".

 

Leszek Moczulski głosił, że „nawet w świetle obecnej Konstytucji PRL nie będzie organ wybrany legalnie. Dlatego KPN potępia ordynację wyborczą i stwierdza, że przeprowadzone na jej podstawie wybory nie mogą uwiarygodnić ani uzurpatorskiej władzy PRL, ani tym bardziej satelickiego systemu".

 

Zdaniem Leszka Moczulskiego „moralne i polityczne potępienie takich niewolnych wyborów nie oznacza, że uczestnictwo w ich wolnej części powinno być potępione. Podobnie jak potępiamy człowieka, który zwraca się z jakimiś żądaniami do totalitarnej władzy. Nonsensem byłoby zarzucenie mu, że w ten sposób legitymizuje system. Tak samo udział opozycji w wyborach nie oznacza aprobaty systemu, a jedynie podjecie z nim politycznej walki na jeszcze jednym polu [...] Postanowiliśmy wziąć udział w wyborach, wysuwając własnych kandydatów. Jeśli jednak władza nie dopuści ich do udziału w wyborach, wezwiemy do bojkotu czynnego".

 

Po wyborach na łamach „Opinii Krakowskiej KPN" Leszek Moczulski stwierdzał: „Byliśmy zwalczani w sposób bezwzględny przez władze i [...] przez Komitet Obywatelski ''Solidarność'' który ogarnięty był tylko jedną myślą, żeby zdobyć wszystkie mandaty. Może to dziwić, bo ''Solidarności'' byłoby wygodniej, gdyby nie była sama w sejmie [...] ''Solidarność'' zwalczała nas z wielkim animuszem, a w niektórych częściach Polski robiła to nawet, powiedziałbym, sięgając do metod brutalnych, a nawet nie zupełnie fair [...] ''Solidarność'' dostaje tylko z ''Endowment for democracy'' dotację roczną w wysokości 2 milionów dolarów – 1 milion na cele społeczne, a 1 milion na cele organizacyjne. Natomiast na te wybory dostała liczne środki, m.in. od kongresu Polonii Amerykańskiej 250 tys. dolarów – i na pewno nie były to jedyne fundusze [...] Przez nasz bezpośredni udział w wyborach narzuciliśmy po prostu w większości przypadków zaostrzenie stanowiska kandydatów ''Solidarności'' [...] Doceniam osiągnięcia ''okrągłego stołu'', bo generalnie oceniam ''okrągły stół'' pozytywnie, przede wszystkim przywrócenie ''Solidarności'' to jest sukces. Generalnie „okrągły stół" należy ocenić pozytywnie".

 

Również po wyborach Rada Polityczna KPN oświadczała: „I tura wyborów przeprowadzona 4 czerwca 1989 roku przyniosła całkowitą porażkę uzurpatorskiej władzy. Tylko kilku kandydatów rządowych uzyskało mandaty, gdy kandydaci Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" zdobyli ich ponad 250. Wyborcy masowo głosowali na ''Solidarność'' widząc w niej symbol oporu wobec totalitarnemu systemowi i ekipie stanu wojennego. Druga co do wielkości część elektoratu 38 % wstrzymała się od uczestnictwa w wyborach. Równocześnie większość głosujących odrzuciła propozycje polityczną Komitetu Obywatelskiego "Solidarność'' aby nie wszystkich kandydatów z listy krajowej i list koalicji rządowej, a część z nich poprzeć. Wyniku I tury wyborów dowodzą, że zdecydowana większość społeczeństwa nie udzieliła mandatu zaufania ani rządowi, ani takiej linii porozumienia, jaką wyraża filozofia polityczna "okrągłego stołu". Plebiscytowy charakter wyborów, oraz większościowy a nie proporcjonalny, spowodował, że wszystkich 23 kandydatów KPN odpadło w I turze, Jest to poważna wyborcza porażka naszej partii. Niemiłej jednak kandydaci Konfederacji zyskali powyżej 5 % głosów. Z zadowoleniem odnotowujemy fakt, że nasza propozycja wyborcza skreślania wszystkich bez wyjątku kandydatów rządowych z listą krajową na czele – okazała się zgodna z odczuciem i postawą większości wyborców".

 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną