Czy musiało do tego dojść? Błąd lekarzy czy wadliwa szczepionka?

0
0
0
Akcja wsparcia Szymonka, szpital na ul. Niekłańskiej w Warszawie
Akcja wsparcia Szymonka, szpital na ul. Niekłańskiej w Warszawie / Beata Trochanowska, prawy.pl

Stało się najgorsze. Walka o życie Szymonka zakończyła się. Chłopiec umarł, ponieważ lekarze podjęli decyzję o odłączeniu go od aparatury i stwierdzili śmierć mózgu. Zrobili to bez wiedzy i zgody rodziców. Szpital odmówił komentarza w tym temacie mimo że pod drzwiami placówki zgromadzili się przedstawiciele dużych mediów. Rzecznik dosłownie zamknął drzwi swojego gabinetu przed nosem dziennikarzy chcących z nim porozmawiać. Może losy Szymonka potoczyłyby się inaczej, gdyby lekarze słuchali rodziców, którzy chcieli przenieść swojego synka do innej placówki i sprowadzić lekarza ze Stanów Zjednoczonych na konsylium, które odbyło się dzień przed śmiercią chłopca. Konsylium było o godz. 17.00, a informację o tym otrzymano o godz.11.00 więc nie było szans aby lekarz ze Stanów przyjechał tak szybko, mimo że chciał pomóc. Rodzice powinni być poinformowani wcześniej bo mają pełne prawo do swojego lekarza, który nawet gdyby był z Polski musiałby mieć czas na przyjazd i przygotowanie się.


Niepokojąca jest postawa Rzecznika Praw Dziecka, który był obecny na konsylium i po jego zakończeniu uciekł tylnym wyjściem i według nadesłanej informacji doradzał mamie Szymona, aby ta nie zostawała w Warszawie tylko wróciła do domu w Radomiu. Co więcej lekarze wyśmiewali informacje, które w dzień konsylium były podawane w mediach i na Facebooku. Prawdopodobnie już wtedy był wydany wyrok na Szyma.

W trakcie konsylium pod szpitalem zebrała się grupa wsparcia dla Szymonka składająca się z matek z dziećmi, działaczy stowarzyszenia „Stop Nop” także. Matki z dziećmi zostały w sposób skandaliczny potraktowane przez szpital. Korytarz szpitala był pilnowany przez sześciu funkcjonariuszy policji, która spisywała za próbę „przebicia się” do automatu z jedzeniem nie podając przyczyny spisania, a w pewnym momencie wydano polecenie, aby zamknąć główne drzwi wejściowe tak, żeby obrońcy Szymonka nie mogli wejść na teren placówki. Pracownik szpitala wyśmiewał ludzi i przytaczał policjantom posty, które były wrzucane na stronę Szymonka i mówił, że ludzie robią problemy nachodząc, strasząc lekarzy kiedy tak nie było. Lekarze wszystko przekręcali.

Szymonek miał być poddany próbie bezdechu stwierdzającej, czy mały pacjent może samodzielnie oddychać. Na takie badanie nie chcieli się zgodzić rodzice jednak lekarz powiedział, że zgoda w tym przypadku nie jest potrzebna i nie mogą się nie zgodzić, ponieważ jest to badanie diagnostyczne, które nie zmienia stanu zdrowia dziecka. W dniu śmierci chłopca o 10.30 miała zostać wdrożona procedura sprawdzająca śmierć mózgu. Niestety nie doczekaliśmy tej procedury ponieważ Szymonek został odłączony od aparatury o godz. 9 po czym umarł.

Wokół sprawy Szymona jest wiele nieprawidłowości i niejasności. Chociażby badania, którym Szymonek był poddany. Miał trzykrotną transfuzję krwi a następnie po 10 dniach badania genetyczne. Taki zabieg powinien zostać wykonany co najmniej 3 miesiące po transfuzji, gdyż w krwiobiegu do tego czasu można znaleźć obce DNA. Na podstawie takich nierzetelnych badań stwierdzono u Szymona wadę genetyczną. Sposób ich przeprowadzenia powoduje, że wyniki nie były wiarygodne, co więcej laboratorium zabroniło upubliczniania wyników.

Przedstawiciele „Stop Nop” uważają, że przyczyną choroby Szymonka była szczepionka na pneumokoki, która była wadliwa i powinna zostać wycofana z obiegu. Jednak ze względu na wpływy koncernów farmaceutycznych, skargi nic nie dają i te szczepionki są podawane dzieciom. Według Justyny Sochy zgłoszono 150 dzieci, które dostały powikłań poszczepiennych, ale lekarze mówią że to są bzdury i choroby wynikały z czegoś innego.

 

 

 

 

Źródło: Beata Trochanowska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną