Podaruj im godzinę!

0
0
0
/

„Wakacjusze” beztrosko powracają do domów. W czasach szczególnych zagrożeń, a tym bardziej, jeśli bawili się w „dolce far niente” na egzotycznych plażach, w przesadnych hotelach i pławili w basenach w bliskości mórz oraz oceanów, nie zwiedziwszy wnikliwie okolicznych zabytków i miejsc pamięci, wracają szczęśliwie.

 

Za naszych czasów nie można już ot tak po prostu wracać, nie okazując nawet wdzięczności za szczęśliwy powrót. Proponuję, by każdy z powracających ofiarował choćby JEDNĄ godzinę swego życia na rzecz przebywających w hospicjach terminalnie chorych. Wrócił bowiem szczęśliwie, nie doświadczywszy ataku terrorystów albo poważnego uszczerbku na zdrowiu!

 

W ofierze potrzebującym jedna godzina ocalonego życia – czy to tak dużo? Po prostu po powrocie z wakacji, zamiast zmarnotrawić nie tylko JEDNĄ GODZINĘ, ALE NAWET WIELE, zamieszczając zdjęcia na Facebooku, wystarczy dowiedzieć się, gdzie jest najbliższe hospicjum oraz w czym można być tam pomocnym.

 

Dać wreszcie coś z siebie w konfrontacji z niewyobrażalnym cierpieniem! Tak, dokładnie. Pójść do hospicjum i przez godzinę pobyć z samotnym, ciepiącym człowiekiem. Pomóc pielęgniarkom i wolontariuszom. Poczytać chorym, opowiedzieć coś, a nawet umyć w hospicjum podłogę. Ofiarować godzinę cierpliwości i współodczuwania. Potrzymać za rękę samotnego i cierpiącego. Podtrzymać kubeczek ze słomką, cierpliwie, aż chory napije się wody. Koić głosem, pomóc w przygotowaniu posiłków i roznoszeniu ich.

 

To rodzaj wolontariatu dziękczynnego – może po zderzeniu wakacyjnej beztroski z sednem życia hospicyjnego okaże się, że taki jednorazowy ofiarodawca „ na godzinę” stanie się wolontariuszem długoterminowym?

 

Ocalały, ocalała wraca z wakacji. Błogość, ze akurat jemu/jej to zostało dane. Łańcuszek dobra ma to do siebie, że jeśli spotkało nas jakieś dobro, przekazujemy je komuś innemu, nie darczyńcy na siłę w ramach desperackiego rewanżu, tylko autentycznie potrzebującemu. Człowiek w każdej chwili swego życia przygotowuje się mniej lub bardziej świadomie na śmierć, przez cały czas swego ziemskiego istnienia, więc cóż ta jedna jedyna godzina? Może będzie ona – dla wielu - esencją ich człowieczeństwa? Może nauczy ich pokory? Może wypleni egoizm? Może uświadomi ich bezsilność? Oduczy trwonienia słów? Pokaże, jak godnie można wchodzić w wieczność. Taka godzina czynnej modlitwy połączona z czujnym pielgrzymowaniem przy łóżku chorego w stanie terminalnym.

 

Oddać godzinę swego życia umierającemu. I nie chwalić się „na Facebooku” albo „na blogu”.

 

„Nemo beneficia in calendario scribit” – „Nikt nie zapisuje dobrodziejstw w kalendarzu” – czyż nie tak pisał Seneka w rozprawie „O dobrodziejstwach”? Człowiek SZCZERZE szlachetny nie będzie się głośno domagał nagrody/gratyfikacji – choćby poprzez pochwałę - za dobrodziejstwa. Ci, którzy się dopraszają ( a to przecież powszechne), budzą przepastny smutek politowania.

 

Marta Cywińska


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną