Państwo bez priorytetów: miliony na broń, a polskie szpitale na granicy zapaści
Radosław Sikorski ogłosił dziś w Brukseli, że Polska przekaże 100 milionów dolarów na zakup amerykańskiej broni dla Ukrainy. Decyzja ta natychmiast wywołała burzliwą dyskusję – nie tylko o geopolityce, lecz przede wszystkim o priorytetach polskiego państwa.
Pomoc Ukrainie to bez wątpienia ważny element europejskiego bezpieczeństwa. Ale trudno nie zadać pytania: czy rząd, który nie potrafi zadbać o własny system zdrowia, może rozdawać setki milionów za granicę?
Podczas gdy w Brukseli zapowiada się kolejne transfery finansowe, w Polsce dzieją się rzeczy, które w normalnie funkcjonującym państwie byłyby nie do pomyślenia.
- Szpitale odwołują planowe zabiegi.
- Pacjenci miesiącami czekają na operacje i diagnostykę.
- Placówki nie dostają pieniędzy od NFZ.
Lekarze i dyrektorzy szpitali alarmują: brakuje środków na podstawowe funkcjonowanie oddziałów. Ludzie z nowotworami, schorzeniami kardiologicznymi, a nawet w stanach zagrożenia życia często słyszą tylko: „proszę czekać”.
Czy to jest państwo dobrobytu? Czy tak wygląda odpowiedzialność wobec własnych obywateli?
Polskie szpitale nie mają za co leczyć, a rząd decyduje się przekazać 100 mln dolarów z kieszeni podatników na zakupy zbrojeniowe poza granicami kraju.
W dodatku wszystko dzieje się w sytuacji, w której ukraińskie instytucje antykorupcyjne – takie jak NABU – wielokrotnie potwierdzały przypadki defraudacji i nadużyć przy zamówieniach publicznych, w tym wojskowych. Ryzyko, że część środków zniknie w korupcyjnym „worku bez dna”, jest realne i dobrze udokumentowane.
Polacy mają prawo wiedzieć, czy rząd potrafi zagwarantować, że pieniądze z ich podatków nie zostaną zmarnowane.
Jednym z podstawowych zadań każdego rządu jest zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. Armia jest ważna, sojusze są ważne – ale chory człowiek, który nie może uzyskać pomocy, jest dowodem na to, że państwo nie działa.
Gdy polskie szpitale walczą o przetrwanie, a minister na brukselskich salonach ogłasza wielomilionowe transfery, trudno dziwić się frustracji społeczeństwa.
Rząd nie może udawać, że wszystko jest w porządku. Bo nie jest.
Zamiast programu uzdrowienia systemu zdrowia widzimy:
- chaos finansowy,
- niedofinansowane szpitale,
- narastające kolejki,
- i polityczne priorytety ustawione wbrew oczekiwaniom obywateli.
Polacy mają pełne prawo pytać, dlaczego ich bezpieczeństwo zdrowotne znalazło się na końcu listy rządowych decyzji.
W tej sytuacji słowa padają same: Rząd do dymisji.
Bo jeśli władza nie potrafi chronić zdrowia własnych obywateli, nie wypełnia swojej podstawowej misji.