Obrońcy zwierząt atakują katolicyzm. Hitler też był weganinem i nienawidził katolicyzmu

0
0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / pixabay.com

Największym wrogiem lewicy jest katolicyzm. Lewica stara się atakować Kościół ze wszystkich stron i wszelkimi środkami. Kolejną lewicową pałką to bicia katolików jest obrona praw zwierząt.

Na antyPiSowskim portalu „Oko Press" ukazał się artykuł „„Brutalną eksploatację zwierząt legitymizują nauka i Kościół". Przez Warszawę przeszedł Marsz Praw Zwierząt" autorstwa Roberta Jurszo.

 

Jak wynika z artykułu występujący podczas pro zwierzęcej manifestacji „prof. Andrzej Elżanowski, etyk i zoolog, a także wieloletni działacz na rzecz zwierząt, powiedział, że przemysł krzywdzący zwierzęta jest akceptowany przez Polaków. Ale choć sam w sobie jest zły, to nie jest tego zła źródłem. Problem w tym, że przyzwolenie na krzywdę zwierząt dają społeczne autorytety: naukowcy – w tym zootechnicy – a także Kościół". W opinii profesora Elżanowskiego „obecny poziom eksploatacji zwierząt nie byłby możliwy bez legitymizacji przez Kościół i naukę".

 

Zwierzęta kochał, był weganinem i o zło oskarżał katolicyzm również i lider niemieckich narodowych socjalistów. Weganizm Adolfa Hitlera opisał, w wydanej przez Rebis, książce "Niemcy" Piotr Zychowicz. Na kartach pracy znajduje się wywiad z prof. Ianem Kershawem o życiu prywatnym Adolfa Hitlera. W którym można przeczytać:

 

"PZ — Niepalący i niepijący wegetarianin – to raczej nie było typowe w latach trzydziestych i czterdziestych. Szczególnie u krwiożerczego dyktatora.

 

IK — To prawda. Hitler uznał, że palenie bardzo szkodzi jego zdrowiu. Uważał, że jest związek pomiędzy papierosami a rakiem płuc. I, jak dziś wiemy, miał rację. Jak widać, nawet Hitler mógł mieć rację w jakiejś sprawie (śmiech).

 

Pić nie lubił. Alkohol chyba mu po prostu nie smakował. Pewien niemiecki dyplomata wspominał, jak kiedyś zaprosił Hitlera do swojego domu w Monachium i podał mu doskonałe wino. Hitler się skrzywił – było bardzo wytrawne – i dosypał do niego cukru. W ogóle uwielbiał słodkości. Zajadał się naleśnikami z owocami i ze śmietaną, bardzo lubił czekoladę.

 

PZ — A dlaczego nie jadł mięsa?

 

IK — Na ten temat są różne teorie. Na przykład, że stał się wegetarianinem po tragicznej śmierci siostrzenicy Geli Raubal w 1931 roku. Bardziej prozaicznym wytłumaczeniem jest to, że dbał o linię. Przywódca musiał dobrze wyglądać, a on przecież bardzo lubił słodycze. Gdyby do tego jadł mięso, mógłby się roztyć. Hitler, gdy wpadał na jakiś pomysł, bardzo szybko go fetyszyzował, stawał się jego fanatykiem. Tak było też z jego wegetarianizmem. Kategorycznie odmawiał jedzenia mięsa i zadowalał się rozmaitymi okropnymi papkami z warzyw i zupami.

 

PZ — A może był po prostu miłośnikiem zwierząt?

 

IK — Do pewnego stopnia tak. Uwielbiał psy. Były to zawsze owczarki niemieckie. Jedynie podczas I wojny światowej miał – znanego ze zdjęć – małego foksteriera Fuchsla. Był do niego bardzo przywiązany. Gdy piesek zniknął gdzieś za angielskimi liniami, Hitler był wstrząśnięty, całkowicie rozbity. Znacznie bardziej przeżył zaginięcie tego psa niż śmierć tysięcy ludzi, którzy codziennie ginęli na jego oczach na froncie. To mówi sporo o jego osobowości."

 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną