Widzę siłę w Twoich oczach, widzę siłę nadzwyczajną
Kilka minut po szóstej rano 28 sierpnia 1946 została zastrzelona Danuta Siedzikówa „Inka”. Umarła z okrzykiem „Niech żyje wolna Polska. Niech żyje Łupaszka”, wcześniej całując krzyż. Wraz z nią zginął Feliks Selmanowicz „Zagończyk”.
„Obrzucili skazańców obelżywymi słowami, a prokurator odczytał uzasadnienie wyroku i poinformował, że nie było ułaskawienia. Jego ostatnie słowa brzmiały: "Po zdrajcach narodu polskiego, ognia!". W tym momencie skazani krzyknęli, jakby się wcześniej umówili: "Niech żyje Polska!". Potem salwa i osunęli się na ziemię. Strzelało dwóch lub trzech żołnierzy, chyba z pepesz, z bliskiej odległości - 3-4 metrów. Pamiętam, że posadzka była czerwona, jakby z kafli, środkiem biegł rowek, chyba żeby krew spływała. osunęli się. Nie mogłem na to patrzeć, ale pamiętam, że obydwoje jeszcze żyli. Wtedy podszedł oficer i dobił ich strzałami w głowę. Nie wiem, kto to był. To było dla mnie nie do zniesienia.”- wspominał ksiądz Marian Prusak, obecny przy egzekucji.
Mała wioska Głuszew na Podlasiu, tutaj 2 września 1928 roku przychodzi na świat Danusia Siedzikówna. Jej rodzice pochodzili z rodzin drobnoszlacheckich z Podlasia. Ojciec Wacław w okresie zaborów był represjonowany za działalność patriotyczną. W wieku 19 lat trafił na Sybir, skąd wrócił w 1926 roku. W 1940 roku ponownie został wywieziony na Wschód, tym razem przez NKWD, w ramach pierwszej wielkiej wywózki mieszkańców Kresów. Nigdy już nie wrócił, umarł z wycieńczenia. Mama Eugenia w 1943 roku została zamęczona przez gestapo.
W grudniu 1943 roku Danusia razem ze starszą o rok siostrą Wiesią składa przysięgę Armii Krajowej : „ W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki Zbawienia, i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczpospolitej Polskiej stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił aż do ofiary życia mego.
Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg.”
W 1945 roku „ Inka” trafia do oddziału sławnego Majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszko”, gdzie działa jako sanitariuszka. 13 lipca 1946 zostaje wysłana z rozkazami do Gdańska. Zostaje aresztowana 19 lipca w domu sióstr Mikołajewskich. Proces "Inki", mimo iż trwał trzy godziny, był jedynie formalnością. Oskarżał Wacław Krzyżanowski. Sądowi przewodniczył major Adam Gajewski.
Niepełnoletnią dziewczynę skazali bez dowodów na karę śmierci. Wyrok na Siedzikównie wykonano, zanim do Gdańska dotarła odmowna odpowiedź Bieruta, na prośbę o ułaskawienie. Po 13 dniach katowania, brutalnych przesłuchań dziewczyna zostaje skazana przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku na rozstrzelanie. Nikt z jej oskarżycieli nie został ukarany. Prokurator żądający dla „Inki” kary śmierci Wacław Krzyżanowski został w 2014 roku pochowany z honorami wojskowymi w Koszalinie
Młoda, delikatna dziewczyna wytrzymała noce w lesie u boku oddziału „Łupaszki”, wytrzymała obelgi i katowanie podczas przesłuchania. Mogła wydać, wystarczyło kilka słów i mogłaby skończyć szkołę, wyjść za mąż, ale ona zachowała się jak trzeba. Mimo młodego wieku miała w sobie siłę, tyle wiary i odwagi.
Na krótko przed śmiercią w grypsie napisała: "Jest mi smutno, że musze umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba".
Katarzyna Jóźwik
Sekcja Kobiet Ruchu Narodowego, Młodzież Wszechpolska
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl