KGB SB – Przypadek czy celowa zawartość nazwy komitetu Grzegorza Brauna?

0
0
0
/

Wyborcy prawicy ukształtowani przez publikacje dotyczące masonerii i nowego porządku świata, są szczególnie wrażliwi na symbolikę obecną na scenie politycznej. Uwagę prawicowców przykuwają czerwone kabalistyczne nitki na rękach celebrytów, masońskie sformułowania obecne w deklaracjach politycznych, czy specyficzną okultystyczną symbolikę organizacji pozarządowych. Nie dziwi więc, że skrót Komitetu Wyborczego Wyborców Grzegorza Brauna Szczęść Boże KWWGB SB przykuł uwagę tym, że zawiera skrót nazwy KGB SB.


Grzegorz Braun w swoich filmach, wykładach i artykułach, wiele pisał o masonerii, spiskach, manipulacji i służbach specjalnych. Wszyscy odbiorcy twórczości reżysera są przekonani o jego ogromnej inteligencji, nie jest więc były kandydat na prezydenta sierotą z prowincji, która nie panuje nad własnymi słowami, czynami i gestami. Można wręcz być przekonanym, że Grzegorz Braun doskonale kontroluje i kreuje swój przekaz, że nie ma w przekazie Grzegorza Brauna nic przypadkowego, a wszystko jest przemyślane, każdy jogin, uczestnik rajdu sowieciarzy, czy każda litera w nazwie komitetu. Oczywiście równie dobrze wszystko może być dziełem przypadku, ale i wtedy można sobie zadać pytanie czy to tylko przypadek czy omen, przysłowiowy znak na niebie. Jeżeli dopatrujemy się symboliki wśród swoich wrogów na lewicy, to by nie być hipokrytami ten sam aparat percepcji musimy stosować wobec środowisk, które są po naszej prawej stronie.


Prócz symboliki dyskusyjne jest użycie w nazwie komitetu sformułowania „Szczęść Boże”. Drugie przykazanie Boże jest jednoznaczne: „Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno”. Wykorzystywanie więc takie sformułowania w swojej działalności politycznej, mającej na celu zdobycie fotela posła i diety poselskiej, jest nadużyciem. Katolicyzm w sferze publicznej powinien być zawarty w programie zgodnym z społecznym nauczaniem Kościoła, a nie w sferze marketingu politycznego. A tego programu spisanego, jak odnoszę wrażenie, nie ma.

 

Pod koniec lat osiemdziesiątych, między innymi we Wrocławiu, popularna była Pomarańczowa Alternatywa. Ta zainspirowana zachodnioeuropejską nowo lewicową organizacją grupa wyśmiewała rządzących komunistów, używając ich narracji. Komunistyczne frazesy w ustach happenerów brzmiały kuriozalnie. Pomarańczowa Alternatywa była też ruchem krytycznym wobec Kościoła katolickiego. Dziś czasami można odnieść wrażenie, że katolicka scenografia dla działalność hesperyjskiej jest bardziej prowokacją w stylu Pomarańczowej Alternatywy niż autentycznym przejawem katolickiej tożsamości – najlepszy przykład tego mieliśmy pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, gdzie pierwsze role grali ludzie dziwni z dziwnymi powiązaniami.

 

Odchodząc od tematu kabalistycznego przesłania nazwy komitetu KWW GB SB, instrumentalne traktowanie katolicyzmu jest powszechne wśród polskich polityków. Politycy uwielbiają występować w katolickiej telewizji czy radiu, są promowani przez katolickie czasopisma, lecz gdy przychodzi co do czego, gdy znajdują się w Sejmie czy Senacie, to o swoim katolicyzmie zapominają. Jest to jednak nie problem tylko polityków, ale i wyborców, którzy to akceptują. Nie można się temu jednak dziwić, jako że proces laicyzacji w Polsce był skuteczny. Nawet regularnie chodzący do Kościoła katolicy nie widzą nic sprzecznego między oficjalną nauką Kościoła a swoimi własnym zachowaniem, nawet w życiu rodzinnym – swego czasu abp Henryk Hoser w jednym ze swoich wywiadów opisał zjawisko akceptacji wśród ludzi wierzących dla życia w konkubinacie.

 

Jan Bodakowski

 

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną