Patrioci czy parapatrioci?
Dziś rozpoczął się zapowiadany przez Polaków na Wileńszczyźnie strajk szkolny. Po latach pokojowych zabiegów o niedyskryminowanie naszych rodaków przez administrację litewską przyszedł czas na mocniejsze zaakcentowanie postulatów, które pozostają w zgodzie z europejskim prawodawstwem w zakresie ochrony praw mniejszości narodowych. A nie są respketowane przez Wilno. Informacje o proteście nie znajdują poczytnego miejsca w serwisach informacyjnych.
I to zarówno w mediach kontrolowanych przez koalicję PO-PSL, jak i tych z przeciwnego by się mogło wydawać obozu patriotycznego. Tak jak niemal we wszystkich sprawach dotyczących polskiego dziedzictwa na Kresach wschodnich, w tym wsparcia dla mieszkających tam milionów Polaków, media określające się mianem polskich charakteryzują się nieodbiegającą od siebie linią programową. Michnik, Żakowski, Sakiewicz, Kostrzewa-Zorbas.
Co ich dzieli? Teoretycznie przynależność do obozu III i IV RP. Co ich łączy? Kompletna ignorancja polskich spraw na wschodzie. Wysługiwanie się sąsiadom, zwłaszcza tym wrogo nastawionym do Polski – Ukraińcom i Litwinom. Wieczne zaloty, które każdorazowo kończą się mniej lub bardziej widocznym „daniem kosza” Warszawie. A po przełknięciu śliny ponowne podlizywanie się w imię obrony przed zakusami imperialnymi Rosji, a tak naprawdę realizowanie interesów globalnych największej potęgi światowej, na ołtarzu której to rozgrywki sprawy Polaków w Wilnie, Lwowie, Kownie, czy Żytomierzu nie mają dla „polskiej eliy”, tej od lewicy do prawicy, żadnego znaczenia.
Próżno by szukać dziś oświadczenia polskiego MSZ pod wodzą Grzegorza Schetyny. Próżno prezydenckiego ministra odpowiedzialnego za politykę zagraniczną Krzysztofa Szczerskiego. Polacy z Wileźszczyzny potrzebują wsparcia Warszawy, choć wielu z nich wie, że Ojczyzna, ta od Odry po Bug, nie bardzo interesuje się nimi. A jeśli już naciśnięta przez opinię publiczną coś zrobi, to ma to charakter niewykle delikatny.
By nie zadrażniać dobrosąsiedzkich, jak twierdzą politycy niemal wszystkich opcji, stosunków. Mamy od 1989 roku rządy patriotów w wolnej Polsce. A tak naprawdę parapatriotów, którzy pozostają na krótkiej smyczy państw ościennych. W PRL końcówka smyczy była w Moskwie. Dziś jest w Berlinie i Waszyngtonie. Czy w dającej się przewidzieć perspektywie pojawi się w Polsce obóz, który odetnie smycze i zacznie realizować polską politykę, w tym politykę względem Polaków, którzy nie ze swojej winy nie znajdują się w obrębie państwa polskiego.
Wanda Grudzień
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl