Kwiatki z życia o. Leona

0
0
0
/

O pracy z młodzieżą, spotkaniu z Karolem Wojtyła, pierwszych kontaktach z mediami z Ojcem Leonem Knabitem OSB, rozmawia Elżbieta Belkius.

 

Elżbieta Belkius: W różnych miejscach i czasie spotykał się Ojciec z młodzieżą. Które z takich spotkań utkwiło Ojcu najbardziej?

Leon Knabit: Kiedy  byłem klerykiem na wakacjach w Białej Podlaskiej u ks. Władysława Proczka, to on mnie zaprosił na religię i poprosił, o to by tę lekcję poprowadzić. Mówiłem ,wtedy tak jak umiałem, dzieci były grzeczne może dlatego że ich ksiądz katecheta siedział z tyłu. To było takie pierwsze moje wrażenie z kontaktu pedagogicznego. Ja mówię, a oni słuchają. Dotychczas było tak, że to ja słuchałem, a inni mówili. Zasadniczo jednak bałem się katechezy. Bałem się czego? - odpowiedzialności dłuższej za człowieka. Katecheza wymaga dłuższego prowadzenia, to nie tylko samo nauczanie, sprawdzenie czy oni umieją, ocenianie…

Potem już w górach musiałem uczyć dzieci. Było to na małej placówce w Brzegu. Tam uczyłem w salce przy kościele. Był to rok 54/ 55. W zimie paliło się w piecu, śpiewało kolędy. A gdy już przyszedłem do Tyńca po paru latach,  dostałem parę klas. To nie było uderzenie w kręgosłup moich planów. Jeśli przychodzę jako ksiądz to robię to, co ksiądz umie robić najlepiej. Czasem byłem ostry, krzyczałem niepotrzebnie, ale na ogół  szło mi dobrze. Wtedy zresztą nie mieliśmy takich pomocy naukowych jak dziś…

 

Elżbieta Belkius:  O co najczęściej pytali ludzie młodzi podczas zajęć?

Leon Knabit:  Rozmaicie, w zależności od poziomu. Dzieci małe o drobiazgi. A tak, to relacje względem rodziców, szkoła ich interesowała.

Mieliśmy „trybunę katechetyczną”, bo była jak na tamten czas modna Trybuna Obywatelska. Powiedziałem wtedy: możecie stawiać wszystkie pytania, jakie tylko chcecie. Ja będę odpowiadał, z wyjątkiem tych, które by naruszały intymność osób ze mną związanych.  O Pana Boga, o wiarę to chyba tych pytań zbyt wiele jak na tamten czas nie było, dogmatycznych także nie było, prawie wcale. Raczej pytania dotyczyły etyki, młodzi pytali o postępowanie, co robić? Lata 80/ 81 pojawiły się także pytania polityczne.

 

Elżbieta Belkius: Lubi Ojciec pisać książki. Wiele z nich powstało z myślą o młodzieży.  Czy w ten sposób chce Ojciec przedłużyć sobie młodość?

Leon Knabit: Lubię pisać, zwłaszcza, gdy mam czas. Jeśli się mnie pytają, czy chciałbym być młody, odpowiadam: absolutnie nie. Przeżyłem swoją młodość, jako chmurną i durną, mądrą i głupią. Swoje zrobiłem, co miałem. Nauczyłem się nie za dużo, bo zrobiłem maturę, a później dopiero studium katechetyczne na Papieskim Wydziale Teologicznym w Krakowie. Nie mam stopnia magisterskiego, ale życie jest tak ciekawe, że był czas  młodości, a teraz życie dojrzałe, schyłek. Byłem młody,  a teraz jestem taki jaki jestem, coraz gorzej chodzę, ale głowa wciąż czynna. Staram się coś napisać, przekazać jeszcze, gdzieś pojechać. W tamtym roku sam byłem nawet w Ameryce. Miałem rekolekcje w Baltimore, w Houston, dzień skupienia dla Paulinów w Częstochowie Amerykańskiej… Tak więc cieszę się tym czasem, co jest, przedłużaniem. Jestem gotów umrzeć w każdej chwili! Nie tęsknię za tym, co było, ani nie tupię z niecierpliwością - co będzie.

 

Elżbieta Belkius:  Jak to się dzieje, że żyje Ojciec  zgodnie z surową regułą Św. Benedykta i pozostaje wiecznym optymistą, który daje radość nie tylko młodym?

Leon Knabit: Nasza reguła jest pełna optymizmu, ona stawia wymagania. Przypomina o cierpieniu. Jezus mówił: < Jeśli ktoś nie bierze krzyża, to nie jest mnie godzien >.  Tak więc my nie boimy się cierpienia. Dawniej na pokrzywie się spało, biczowało. Pewne problemy są zaprogramowane przez Pana Boga, ja to w pełni akceptuję po 50 latach bycia w klasztorze. Nie czuję się skrzywdzony, ani przez Boga, ani przez człowieka, to daje wielkie poczucie swobody ducha… Żyję w przeświadczeniu: Panie Boże mam wszystko, czego chcę, nie narzekam. Tak więc wybieram życie z Bogiem, ono z mojej strony jest niedoskonałe, ale wiem że im bliżej Pana Boga tym większa radość, pokój!

 

Elżbieta Belkius: Będąc w Rzymie w 1980r. miał okazję Ojciec rozmawiać z Papieżem Janem Pawłem II , który  podzielał Ojca dobry humor i był duchowo związany z Krakowem. Czy mógłby Ojciec powiedzieć coś więcej o tym spotkaniu?

Leon Knabit : W Rzymie byłem po pierwszej wizycie Papieża w Polsce i w dodatku nie znając w ogóle języka. Spotkanie z Papieżem odbyło się 15 minut po przyjeździe na Plac Św. Piotra, od razu niespodziewanie. W Rzymie oczywiście duże „polskie” oblężenie. Wrażenia wielkie, przede wszystkim sama Bazylika Watykańska. Miałem to szczęście odprawiać wtedy Mszę Św. z Papieżem. Już można zaraz po tym umierać …(śmiech) No i potem przyjeżdżałem dość często, miałem w Rzymie rekolekcje dla sióstr, corocznie biorę udział w Światowych Rekolekcjach Podhalańskich.

 

Elżbieta Belkius: A właściwie kiedy po raz pierwszy zetknął się Ojciec z Karolem Wojtyłą? Jaka jest historia Waszej przyjaźni ?

Leon Knabit: Na szóstym roku seminarium okazało się, że mam problem z płucami. Musiałem przerwać seminarium i dotarłem do Księżówki Domu Wypoczynkowego w Otwocku i tam się leczyłem. Później zapadła decyzja biskupa o wcześniejszym moim wyświęceniu na kapłana, pół roku wcześniej przed moimi kolegami. Zaraz po święceniach biskup wysłał mnie jeszcze na specjalny wypoczynek.

Wypoczynek był w Domu Diecezjalnym w Ośrodku w Pewli Małej, koło Żywca, gdzie na wakacje wpadał niejaki ks. Karol Wojtyła zwany wujkiem Karolem. Gdybym ja nie był chory i tam nie był, to nigdy bym nie poznał Wojtyły. To był rok 1957.Tam rozmawialiśmy, były liczne dyskusje z przebywającymi tam gośćmi. I tak poznałem ks. Wojtyłę, który już wtedy zrobił na mnie wielkie wrażenie. Potem ja trafiłem do Tyńca a on został biskupem.

 

Elżbieta Belkius: Zmieniając nieco temat chciałabym spytać o początki pracy Ojca w mediach. To także ciekawa historia. Kiedy zaczął Ojciec swoją przygodę z telewizją?

Leon Knabit: Trafiłem do harcerstwa, był 1945 rok, kiedy zlecono mi raz, drugi prowadzenie ogniska. Trzeba było wówczas piosenkę zaśpiewać, coś skomentować, uśmiechnąć się do ludzi, który przyszli na ognisko na obozie i tak zacząłem. Potem akademie w szkole, przedstawienia, jasełka, w których zawsze występowałem. W klasztorze trafiłem na taki dobry czas, kiedy była zmiana liturgii z czysto łacińskiej stopniowo na polską. Ja wtedy, jako katecheta miałem Msze dla dzieci i starałem się  mówić zrozumiale kazania. Dzieciom trzeba konkretnie. Ogólnie również na Mszach w Tyńcu prowadziłem komentarze, pomagałem się innym modlić. Zapowiadało się króciutko treść modlitwy łacińskiej.

Potem kiedyś w Częstochowie był wielki zjazd księży zapraszających obraz Matki Boskiej do Krakowa. Na głównej Mszy prowadziłem komentarz liturgiczny. Od tej pory zaczęto mnie zapraszać, bym pomógł wiernym przeżywać uroczystości liturgiczne. W Krakowie na Wawelu i na Skałce oraz w wielu parafiach Archidiecezji. I gdy Papież przyjechał, prosili bym też komentował spotkania w Nowym Targu i przywitanie w Krakowie oraz główną Mszę na Błoniach. Wtedy pierwszy raz pokazali mnie w telewizji. Potem był taki program w telewizji Swojskie klimaty. Taki rodzinny program i pytano wtedy, co to jest rodzina zakonna? Musiałem wtedy w programie połączyć żywym słowem takie klipy jak: praca, modlitwa, rodzina, zwierzęta. Usłyszałem wtedy od przełożonego; nie bał się Papieża to i nie będzie bał się kamery w telewizji. Potem byłem często zapraszany do studia i zacząłem prowadzić wiele innych programów, jak choćby talk show: Ojciec Leon zaprasza, czy turniej wiedzy religijnej, Salomon

 

Elżbieta Belkius: Nie sposób mówiąc o mediach nie zapytać także Ojca o liczne książki i publikacje. Ostatnia nosi tytuł Weź się w garść, bądź święty. Co jest głównym jej przesłaniem?

Leon Knabit: Ona jest także wielką niespodzianką dla mnie. Bardzo się cieszę, bo to materiał w ramach rekolekcji, jakie prowadzimy w Tyńcu. Szeroki wachlarz, od przedszkolaków po profesorów uniwersytetu, biznesmenów, lekarzy, małżeństwa itd. I jeden temat zaproponowano, to był temat: święci. Potem zastanawiałem się jak to zrobić, bez demagogii, spłycenia problemu, ażeby wiedzieć o co chodzi. Konferencje, które głosiłem, zostały nagrane. Ktoś to odgrzebał w archiwum, posłuchał i powiedział, że to przecież nadaje się do wydrukowania. Meritum sprawy tkwi w słowach pewnego myśliciela, że wiek XXI powinien być wiekiem totalnego powrotu do Boga ,bo inaczej go wcale nie będzie. Pan Bóg trzyma człowieka „resztkami sił”, ale i zamiast go pogrążyć w rozpaczy, czy potępić mówi do niego: opamiętaj się…

 

Elżbieta Belkius:  Z pewnością Ojciec nie poprzestanie na tym co już napisał, czy powiedział. Czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie?

Leon Knabit: Teraz  piszę  co tygodniowe rozważania w krakowskim Dzienniku Polskim i tynieckiej gazetce parafialnej „Módl się i pracuj”. Przygotowuję też taki reportaż z mojego pierwszego pobytu w Rzymie w 1980 roku. Mam do tego materiał nagrywany wtedy na miejscu. Obecnie opracowuję to literacko. Idzie mi to etapowo, gdyż wciąż mam wiele wyjazdów, ale może się do Wielkiejnocy uporam. Pamiętam o odpowiedzialności za słowo.         Módlmy się za siebie nawzajem.

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną