Za Fuhrera i Luftwaffe czyli wspomnienia niemieckiego asa myśliwskiego - recenzja

0
0
0
/ fot. Michał Miłosz

Walter Schuck był niemieckim asem myśliwskim z 206 strąceniami na koncie. Nakładem poznańskiego Wydawnictwa Replika ukazała się jego relacja z walk z lotnictwem radzieckim nad Oceanem Arktycznym i później nad Niemcami z Amerykanami pod tytułem „Zestrzelony! Od Bf 109 do Me 262 – wspomnienia pilota Jagdgeschwader 5. i 7”.

Walter Schuck urodził się we Frankenholz nad Saarą 30 czerwca 1920 roku. Wcześnie odkrył w sobie zamiłowanie do latania i już w wieku 16 lat ubiegał się o przyjęcie do służby w Luftwaffe. A że jego młodość przypadła na okres gigantycznej rozbudowy przez Hitlera zarówno sił lądowych – Wehmachtu, jak i lotnictwa Luftwaffe, więc zdolnemu młodemu pilotowi było o wiele łatwiej się przebić. To właśnie naturalne zdolności pilotażu i tysiące godzin w powietrzu sprawiły, że stał się jednym z najlepszych asów Luftwaffe i co ważniejsze – udało mu się przeżyć wojnę. Co wśród niemieckich pilotów myśliwskich wcale częste nie było. Schuck większość czasu walczył na Dalekiej Północy nad Oceanem Arktycznym z lotnictwem sowieckim uzbrojonym zarówno w maszyny radzieckie, jak i pochodzące z Leand-Leasu samoloty brytyjskie i amerykańskie. Dopiero w końcu wojny przeniósł nad terytorium Rzeszy Niemieckiej, gdzie z myśliwca Messerchmit Bf 109 przesiadł się na odrzutowego Messerchmita Me 262 Swalbe (Jaskółka). Osiągnął ogólną liczbę 206 potwierdzonych zestrzeleń w 500 starciach powietrznych. Po wojnie (podobnie jak swój dowódca i inny niemiecki as myśliwski Adolf Galand) pracował jako instruktor lotniczy, szkoląc między innymi Syryjskie Siły Powietrzne. Zmarł 27 marca 2015 roku w wieku 95 lat. Wyjątkowo skuteczny w walkach powietrznych, w swoich nie zapomina o wdzięczności dla personelu naziemnego, bez których niemożliwe byłoby latanie. Sam szanowany za umiejętności lotnicze i odwagę, miał też wiele współczucia dla zastrzelonych, rannych lub schwytanych towarzyszy lotników. Dlatego nazywano go „Rycerzem Północy” i „Orłem Tundry”.

Niemieccy żołnierze i dowódcy w swoich wspomnieniach albo pomijają kwestię nazizmu, albo idą w zaparte i twierdzą, że walczyli po stronie dobra powstrzymując nawały barbarzyńców ze Wschodu wspieranych przez Anglosasów. W pierwszym przypadku opisują, jak dzielnie walczyli za swoich kolegów, ludność cywilną i Vaterland. W drugim zwalają całą winę za barbarzyństwo wojny na gwałcących i mordujących Sowietów, czy ludobójcze naloty Aliantów zachodnich na niemieckie miasta. Zapominając o swoich zbrodniach. Autor relacjonuje wydarzenia z punktu widzenia młodego lotnika, który bardzo szybko osiągnął wysoki status w armii i wszedł do grona myśliwskich sław. Stara się ukazać mało zrozumiały dziś pogląd, iż wraz ze swymi towarzyszami starali się działać dla „ludzi i kraju”. Trochę usprawiedliwia się, stwierdzając, że ich szlachetne motywacje były nadużywane, a oni sami należą do zdradzonego pokolenia. Jednak w swych wspomnieniach w ogóle niewiele uwagi poświęca polityce. Nie stara się umniejszać „zasług” III Rzeszy i narodowego socjalizmu, jednak bardziej skupia się na aspektach wojskowych. Takich jak codzienne funkcjonowanie sił powietrznych i misjach bojowych prowadzonych w bardzo trudnych warunkach klimatycznych na Dalekiej Północy i przygodach pomiędzy walkami. Jasnym, rzeczowym językiem opowiada o specyfice walk powietrznych nad Oceanem Lodowatym, gdzie niezachodzące słońce latem i ciemna zima wyznaczają rytm życia, latania i wzajemnego zabijania się. Prowadzone tam zacięte boje zmierzały do zniszczenia linii komunikacyjnych przeciwnika lub zabezpieczenia przed atakami powietrznymi własnych linii zaopatrzeniowych. Szczegółowe sprawozdanie z zatopienia „Tirpitza” (bliźniaka słynnego „Bismarcka”) przez brytyjskie ciężkie bombowce Lancaster za pomocą specjalnych, dziesięciotonowym bomb nadaje nowego wymiaru historii i ostatecznej tragedii drugiego z najpotężniejszych, niemieckich pancerników. Książkę kończą relacje o akcjach bojowych na myśliwcach odrzutowych Me-262 Swalbe (Jaskółka) w pułku JG 7 w czasie beznadziejnych już walk nad terytorium Rzeszy. Beznadziejnych z powodu braku paliwa, amunicji i takiego nagromadzenia samolotów alianckich w powietrzu, że nawet w odrzutowym Me-262 były znikome szanse na przeżycie. Ciekawe, że w swojej ostatniej walce Schuck zestrzelił cztery potężne, czterosilnikowe bombowce B-17 Latająca Forteca, zanim sam został zestrzelony przez ich osłonę myśliwską. Jeszcze ciekawsze, że po wojnie Schuck i będący jego pogromcą amerykański pilot… zostali serdecznymi przyjaciółmi. A Niemiec był cenionym instruktorem lotniczym w kilku krajach, w tym najdłużej pracował w Syrii.

Walter Schuck, Zestrzelony! Od Bf 109 do Me 262 – wspomnienia pilota Jagdgeschwader 5. i 7, Tłumaczenie: Wojciech Szreniawski, Wydawnictwo: Replika, Poznań 2018.

Źródło: Michał Miłosz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną