Anatomia szaleństwa w najlepszym wydaniu Herzoga i Lyncha

0
0
0
William-Adolphe Bouguereau – Skrucha Orestesa (1862)
William-Adolphe Bouguereau – Skrucha Orestesa (1862) /

W 2009 r. powstał niemiecko-amerykański film Synu, synu, cóżeś ty uczynił? (tytuł oryg. My Son, My Son, What Have Ye Done?), który został wyreżyserowany przez Wernera Herzoga a wyprodukowany przez Davida Lyncha. Pokazuje on znakomicie proces tracenia zmysłów i naturę choroby umysłowej.

W filmach motyw choroby psychicznej jest wykorzystywany od lat. Temat ten, jako intrygujący i odsłaniający pewną tajemnicę, przyciąga bowiem widzów. Choroba bywa często wręcz przedstawiana jako cecha geniuszy (zob. choćby "Piękny umysł). Tymczasem Herzog w swojej produkcji pokazuje szaleństwo zupełnie inaczej - jako cechę zwyrodniałego umysłu, które samo w sobie jest banalne, choć prowadzi do zbrodni.

Film, oparty na faktach, opowiada historię chłopaka Brada McCullama, który wybrał się z przyjaciółmi do Peru. Jakiś wewnętrzny głos kazał mu jednak nie decydować się na niebezpieczny spływ kajakowy po rzece wraz z nimi. Dzięki temu, jako jedyny z wyprawy, przeżył.

Wrócił do do domu, do nadopiekuńczej matki i zaczął przygotowywać się do sztuki o Orestesie, w której wcielił się w tytułową rolę zabójcy własnej matki. Tak bardzo wczuł się w graną postać, że w końcu sam postanowił zamordować własną matkę i uczynił to za pomocą szabli, którą kupił specjalnie do roli.

Orestes był w mitologii greckiej synem Agamemnona i Klitajmestry, który pomścił ojca, zabijając matkę (jego morderczynię) i jej kochanka. Tymczasem McCullam został porzucony przez ojca w dzieciństwie i stał się całkowicie zależny od matki. Kiedy nawet znalazł dziewczynę, nie mógł wyrwać się spod jej wpływu. Czuł się zapewne coraz bardziej stłamszony, a jednocześnie głosy w głowie także robiły swoje.

McCullam zwariował, ale jego szaleństwo miało niewiele wspólnego z antyczną tragedią. Stwierdził bowiem, że bogiem jest tak naprawdę aktor, którego twarz była zamieszczona na płatkach śniadaniowych. Twórcy filmu pokazują nam, jak coraz bardziej chłopak stawał się śmieszny, nie potrafiąc dogadać się z ludźmi, gadając głupoty, odrywając się od wszelkich realiów.

Choroba nie inspirowała go do niczego pozytywnego, ale zamykała coraz bardziej na relacje z innymi, uniemożliwiała podejmowanie przez niego jakichkolwiek wyzwań, planowania, głębszego życia. Chłopak coraz więcej czasu spędzał w domu, tracąc kontakt z dziewczyną, która z niewiadomych względów się nim zainteresowała - i ona ostatecznie jednak bała się jego szaleństwa.

Film ten, wbrew lewicowej narracji, pokazuje, że choroby psychiczne nie są czymś wymyślonym przez tradycyjne społeczeństwa, albo przynajmniej jakimś źródłem inspiracji twórczej, ale są realne i najczęściej prowadzą do autodestrukcji. Fascynacja nimi nie pozwala na właściwą walkę z chorobą, a tymczasem ona niepostrzeżenie się rozwija. Nie zawsze musi kończyć się taką tragedią, jak w filmie, ale może wiele innych negatywnych skutków i skutecznie niszczyć ludzkie życie.

 

Źródło: Michał Krajski

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną