''Kraina miodu'', "Parasite", "Ból i blask" to filmy zdecydowanie lepsze od antypolskiego i antykatolickiego „Bożego Ciała"
Nominowane do Oscara za najlepszy film międzynarodowy obrazy "Nędznicy", ''Kraina miodu'', "Boże Ciało", "Parasite" i "Ból i blask" można oglądać na ekranach kin w całej Polsce (''Krainę miodu'', "Boże Ciało", "Parasite" w warszawskim kinie Kinoteka, a "Ból i blask" w warszawskim kinie Amondo). Nie miałem okazji obejrzeć ''Nędzników'', ale innych konkurentów ''Bożego ciała" oceniam bardzo pozytywnie.
''Kraina miodu'' to macedoński fabularyzowany dokument w reżyserii Ljubomira Stefanov i Tamary Kotevska. Według dystrybutora filmu bohaterką filmu jest „50-letnia Hatidze mieszka ze schorowaną matką w górskiej wiosce gdzieś w Bałkanach. Nie mają dostępu do prądu ani bieżącej wody. Kobieta utrzymuje się z produkcji miodu. Nie wykorzystuje jednak pszczół, respektując przyrodę i zasadę „połowa dla mnie, połowa dla was". Pewnego dnia do jej okolicy wprowadza się wielodzietna rodzina. Nowi sąsiedzi również zaczynają hodować pszczoły, ale szacunek zastępuje twardy biznes i maksymalna eksploatacja".
Obraz będący fabularyzowanym dokumentem (trudno powiedzieć, w jakim stopniu jest fabułą graną przez amatorów, a jak dalece jest realistycznym zapisem życia we wsi kilka godzin od stolicy Macedonii Skopje) poraża swoim realizmem. Film jest brutalną historią z życia ''dzikusów'' z Europy żyjących przed rewolucją techniczną. Główna bohaterka, zniszczona życiem i brzydka, ale pracowita i bardzo samotna, mieszka wśród ruin rozpadającej się wsi. Życie mija jej na doglądaniu pszczół i opiece nad niesprawną matką. Ich ciężki życie zakłóca pojawienie się rodziny imigrantów, obcych, którzy przynoszą ze sobą brud i destrukcje. Kiedy kobieta dba o zachowanie zasobów naturalnych, to wulgarni, leniwi, głupi i brudni imigranci, poprzez rabunkowa eksploatację zasobów naturalnych doprowadzają do zniszczenia pszczół będących źródła utrzymania dla kobiety. W filmie politycznie poprawny wątek ekologiczny (choć nie ortodoksyjny, bo pszczelarstwo dla wegan to pewnie zbrodnicza eksploatacja pszczół) łączy się z politycznie niepoprawnym wątkiem szkodliwości imigracji. Politycznie niepoprawnym wątkiem jest też to, że walutą używaną przez Macedończyków jest Euro, w konsekwencji wszystko jest kosmicznie drogie (litrowy słoik miodu kosztuje od 50 do 75 złotych, w warszawie kosztuje do 35 zł) i Macedończycy żyją w skrajnej nędzy.
„Parasite" to czarna komedia z Korei Południowej w reżyserii Bong Joon-ho i z udziałem Song Kang-ho, Lee Sun-kyun, Jo Yeo-jeong, Choi Woo-sik, Jang Hye-jin, Park So-dam. Według dystrybutora filmu „Parasite" „to mistrzowska i trzymająca w napięciu opowieść, w której czworo ludzi bez przyszłości wpada na pomysł przekrętu doskonałego. Kierowca bez pracy, gospodyni bez domu, student bez kasy i dziewczyna bez perspektyw wspólnie stworzą perfekcyjny plan: jak w najkrótszym czasie stać się kimś i zająć miejsce bogaczy. W świecie, w którym liczy się tylko wydajność i sukces, przechytrzą system i zawalczą o siebie. Nawet jeśli będzie to wymagało przekroczenia cienkiej granicy między tym, co jeszcze dozwolone, a tym, co absolutnie zabronione. Bong Joon-ho pokazuje, że prawie każdy marzy o lepszym życiu, awansie i szansie na sukces. Ale tylko niektórzy – dzięki nieposkromionej wyobraźni i braku skrupułów – są w stanie po to wszystko sięgnąć".
Twórcy południowokoreańskiej czarnej komedii „Parasite"z wielką sympatią kreślą obraz rodziny (ojca, matki, syna i córki) z marginesu społecznego (odmiennie od kina polskojęzycznego, którego twórcy ewidentnie gardzą Polakami i ich nienawidzą, twórcy z Korei Południowej mają wiele sympatii dla swoich bohaterów), rodziny, która siecią misternych intryg otacza dobrze sytuowaną rodzinę, by na niej pasożytować. Wymyślna intryga pokazana jest bardzo dynamicznie i z ogromnym humorem. Zadziwiające jest to, że dylematy i emocje Azjatów, żyjących w innej kulturze i w innym kontekście historycznym, są nam Polakom o wiele bliższe niż np. dylematy bohaterów kina izraelskiego, wydawałoby się kulturowo i historycznie bliższego. Warto podkreślić doskonałą misterną, ale czytelną konstrukcję scenariusza ukazaną w dynamicznej pełnej humoru i zaskakujących zwrotów akcji. Film ma też swój delikatny wymiar społeczny, ukazuje historię kochającej się i zżytej rodziny, która by przetrwać w brutalnym świecie nie może sobie pozwolić na przyzwoitość.
„Ból i blask" to hiszpański dramat obyczajowy w reżyserii Pedro Almodóvar i z udziałem takich gwiazd jak: Antonio Banderas, Penélope Cruz, Leonardo Sbaraglia, Asier Etxeandia, Cecilia Roth, Raúl Arévalo, Nora Navas. Film wyświetlany jest w Warszawie w kinie Amondo.
Zdaniem dystrybutora filmu „Ból i blask" „najnowszy film jednego z najwybitniejszych reżyserów światowego kina, Pedro Almodóvara. Twórca „Wszystko o mojej matce" i „Porozmawiaj z nią" opowiada o roli przypadku w naszym życiu, o sile pierwszych fascynacji oraz o tym, co po latach zostaje z relacji – zwłaszcza miłosnych – z ważnymi dla nas ludźmi. „Ból i blask" to również ponowne spotkanie hiszpańskiego reżysera ze swoją wieloletnią filmową muzą, Penélope Cruz, oraz – przede wszystkim – z Antonio Banderasem.
Jak wskazuje dystrybutor filmu „głównym bohaterem filmu jest Salvador Mallo (Banderas), kultowy hiszpański reżyser, który stroni od mediów i usilnie strzeże swojej prywatności. Mężczyzna odnajduje po latach osoby, które wywarły największy wpływ na jego życie, oraz przeżywa na nowo najważniejsze momenty ze swojej przeszłości. Wraca do dzieciństwa, gdy wraz z rodzicami w poszukiwaniu dobrobytu przenieśli się do małego miasteczka. Przywołuje obrazy swojej pierwszej namiętności, pierwszej wielkiej miłości i bólu rozstania. Wspomina spotkanie z kinem, które na lata stało się sensem jego życia. Powracając do najintensywniejszych doświadczeń minionych lat, Salvador odnajduje siłę, by zmierzyć się z teraźniejszością. „Ból i blask" to najbardziej osobisty spośród wszystkich filmów Almodóvara, a jednocześnie, jak podkreśla światowa krytyka, najlepszy film w jego karierze. Pełne emocji dzieło na miarę „Osiem i pół" Felliniego, w którym hiszpański reżyser po raz kolejny zachwyca swoją niepowtarzalną wrażliwością wizualną i w kapitalny sposób łączy wielką czułość z poczuciem humoru".
„Ból i blask" to bardzo sentymentalne kino, świetnie zagrane, choć nie niosące jakiego głębszego uniwersalnego przekazu. Kino artystyczne z delikatnym i nienachalnym wątkiem gejowskim (dzięki temu, że nie nachalnym, wątek gejowski nie razi i skuteczniej kreuje pozytywny wizerunek gejów). W filmie niezwykle pięknie jest ukazana miłość syna do matki, samotność głównego bohatera.
Jan Bodakowski
Źródło: JB