Uniwersytet Śląski znowu szokuje. Jest reakcja Ordo Iuris

0
0
0
/ By Biurous - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=83361628

„Gombrowicz od tyłu. Projekt krytyki analnej na przykładzie powieści Ferdydurke” - tak brzmi tytuł pracy naukowej opartej na teorii queer stworzonej na Uniwersytecie Śląskim w ramach finansowanego za publiczne pieniądze projektu. Uczelnia szokuje nie po raz pierwszy, niedawno bowiem zasłynęła szykanami wobec prof. Ewy Budzyńskiej, której jedyną „winą” było prowadzenie wykładów na temat rodziny opartej na związku kobiety i mężczyzny. Za ten „występek” rzecznik dyscyplinarny uczelni domaga się wymierzenia kary dyscyplinarnej nagany.

Szybko okazało się, że sprawa prof. Budzyńskiej nie jest odosobniona.Na polskich uczelniach od pewnego czasu widać ewidentny wpływ neomarksistowskich ideologii. Co gorsza, są one opłacane z pieniędzy podatników. Oznacza to, że obywatele, niezależnie od swojej wiedzy i woli, opłacają promocję ideologii gender. Za te fundusze finansowane są pseudonaukowe projekty, a wykładowcy tacy jak prof. Budzyńska, którzy nie boją się sprzeciwić tym trendom, są coraz częściej wyszydzani i zastraszani. 

Ten stan rzeczy sprawia, że na wielu wydziałach polskich szkół wyższych studenci, zamiast poszerzać wiedzę, są systemowo poddawani indoktrynacji. Sytuacja na uniwersytetach w naszym kraju wciąż wygląda zdecydowanie lepiej, niż w wielu zachodnich krajach, gdzie blokowanie publicznej debaty na temat ideologii genderstało się już normą. Badania przeprowadzone na największych uniwersytetach w Wielkiej Brytanii są wstrząsające – według corocznego rankingu „Free Speech University Rankings” publikowanego przez magazyn Spiked, w 2018 r. aż 56% uczelni nakładało ograniczenia w zakresie wolności słowa. Ogromna część uczelni wprost zakazuje wypowiedzi niepoprawnych politycznie, które określają jako „homofobiczne” i „transfobiczne”. W ten sposób zakazy dotykają wszelkich głosów krytycznych wobec politycznych postulatów LGBT. Wszystko dzieje się pod płaszczykiem „walki o równość”. To hasło nie jest jednak już aktualne, ponieważ tęczowa ideologia posiada tam sytuację zdecydowanie uprzywilejowaną. O takich prawach mogą jedynie pomarzyć katolicy, osoby pro-life i osoby o poglądach konserwatywnych, których, według panujących standardów, mowa nienawiści nie dotyczy.

Fakt, że w Polsce sytuacja wygląda lepiej, nie powinien napawać nas jednak przesadnym optymizmem. Wymierzona w tradycyjne wartości ideologia gender dociera do naszych uczelni z coraz większą siłą. W ten sposób odczytywać należy oświadczenie Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, zgodnie z którym naukowcy sprzeciwiający się propagandzie środowisk LGBT mogą spodziewać się postępowania dyscyplinarnego. Te zapowiedzi zostały szybko wcielone w życie, co widać dobitnie na przykładzie prof.Budzyńskiej.

Trendy przenikające do polskich uczelni są zagrożeniem nie tylko dla wolności religijnej, ale również dla wolności słowa, na którą tak często powołują się środowiska skrajnej lewicy. W odpowiedzi na te zmasowane działania Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris przygotował projekt ustawy chroniącej wolność akademicką.

- Po przedstawieniu projektu otrzymaliśmy wiele głosów poparcia od przedstawicieli środowiska akademickiego – pisali do nas wykładowcy m.in. z Uniwersytetu Łódzkiego, Uniwersytetu Gdańskiego, Uniwersytetu Śląskiego czy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przedstawiło propozycje idące w podobnym kierunku co nasz projekt – pisze mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu.

Przypomnijmy, że podczas prowadzonych przez siebie zajęć, pracująca od 28 lat w zawodzie prof. Ewa Budzyńska podała definicję rodziny jako „złożonej z męża, żony, ojca, matki, dzieci, krewnych, powinowatych”. Ponadto, wskazała też, że dziecko w łonie matki jest człowiekiem. Tak oczywiste prawdy spotkały się ze sprzeciwem grupy studentów, która wystosowała odpowiednią skargę. Socjolog została oskarżona o „promowanie poglądów anty-choice, poglądów homofobicznych, antysemityzmu, dyskryminacji wyznaniowej, informacji niezgodnych ze współczesną wiedzą naukową oraz poglądów radykalno-katolickich”.

Do stanowiska studentów przychylił się rzecznik dyscyplinarny uczelni.

- Wymierzenie obwinionej kary nagany będzie stanowiło adekwatną dla czynu obwinionej karę, a także będzie stanowiło wyraz prewencji ogólnej i prewencji szczególnej. W środowisku akademickim nie mogą mieć miejsce takie zachowania jakie są przypisywane obwinionej - stwierdził.

Nie zgadzając się z zaistniałą sytuacją, prof. Budzyńska postanowiła odejść z uczelni. Jak podkreślała, interpretuje tę sytuację jako „formę nacisku i cenzurowania”

- Dochodzimy do jakiejś absurdalnej sytuacji, kiedy uprawiając naukę, gdzie trzeba wyjść od jakiejś podstawowej definicji grupy społecznej (…) nagle okazuje się, że ta obiektywna definicja jest odbierana w sposób negatywny, jest tu odbierana jako stygmatyzowanie i tutaj otwiera się ogromne pole do ograniczania wypowiedzi, wolności akademickich - zaznaczyła prof. Budzyńska.

 

Paweł Zdziarski

 

Źródło: Pch24.pl, Ordo Iuris

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną