Rząd PO-PSL potraktował dzieci gorzej niż więźniów i... zwierzęta
Książka „Ratuj maluchy” autorstwa Karoliny i Tomasza Elbanowskich przeraża - opisuje działalność koalicji PO-PSL w dziedzinie edukacji i jak wynika z przytoczonych przez autorów przykładów, idiotyczna i sadystyczna polityka edukacyjna Platformy Obywatelskiej wobec małych bezbronnych dzieci musi skłonić rodziców do podjęcia właściwych decyzji w zbliżających się wyborach.
Wbrew interesom dzieci, woli rodziców i opiniom naukowców, podporządkowane PO Ministerstwo Edukacji Narodowej dążyło do objęcia obowiązkiem szkolnym dzieci sześcioletnich mimo że ani szkoły nie były przygotowane do przyjęcia dzieci, ani dzieci nie były psychicznie i fizycznie gotowe do uniesienia ciężarów narzuconych przez MEN.
Celem długofalowy krzywdzących dzieci działań PO miało być szybsze wejście młodych ludzi po szkołach na rynek pracy w związku z wygenerowanym przez rządzących kryzysem demograficznym. Celem krótkofalowym, według autorów książki było, osiągniecie dodatkowych zysków przez wydawców książek związanych z decydentami i środowiska przejmujące za bezcen majątek publicznych szkół (podobne zjawisko miało miejsce gdy uwłaszczała się nomenklatura po transformacji).
Czytając książkę Elbanowskich nie sposób odnieść wrażenia, że skutkiem polityki edukacyjnej PO, będzie wychowanie pokoleń niewykształconych oraz zaburzonych emocjonalnie wyborców, bezkrytycznie i posłusznie przyjmujących wszelkie szkodliwe decyzje władz.
Według badań przytaczanych w książce Elbanowskich, dzieci uczące się czytać w wieku 5 lat po latach czytają gorzej niż dzieci, które naukę czytania zaczynały w wieku 7 lat. Posyłanie dzieci wcześniej do szkoły sprawia, że mają one dużo większe problemy z nauką niż dzieci posyłane do szkoły w wieku późniejszym.
MEN za rządów PO zlikwidował w przedszkolach naukę czytania. W podstawówce PO do kanonu lektur szkolnych wpisano tak destrukcyjne i słabe pod względem literackim pozycje jak „Harry Potter” czy „Charlie i fabryka czekolady”. Z programu usunięto powtórki materiału (choć według pedagogiki jest to podstawa procesu nauczania). Skutkiem wprowadzenia ustawy żłobkowej było zwiększenie ilości miejsc kosztem pogorszenia jakości świadczonych usług.
Według Elbanowskich ani szkoły ani nauczyciele nie byli przygotowani do nauki małych dzieci w szkołach. Hipokryzja PO polegała na tym, że oficjalnym hasłem partii było „budujemy szkoły”, a w rzeczywistości PO ułatwiła likwidację małych, a więc przyjaznych dzieciom szkół przez samorządy. Zdaniem autorów książki PO ułatwiło też proces patologicznej prywatyzacji, w której majątek likwidowanych publicznych szkół przekazywany był za grosze środowiskom lojalnym wobec rządzących.
Według informacji zawartych w pracy „Ratujmy maluchy” małe dzieci objęte przez PO obowiązkiem szkolnym nie były przygotowane do wymagań programowych im narzuconych. Sześciolatki według PO miały się nauczyć w ciągu 6 miesięcy czytać i pisać, przy czym nie zważano na to, iż „dziecko w tym wieku nie ma jeszcze do końca ukształtowanych kości dłoni”, by sprawnie pisać, natomiast „sześcioletnie dzieci nie mają ukształtowanego słuchu fonetycznego”, by słyszeć i móc zapisywać dźwięki rozróżniane przez dorosłych, wykształconej koordynacji słuchu, ruchu, przestrzeni, by móc sprawnie notować. Zdaniem Elbanowskich MEN prowadził więc politykę sprzeczną z psychofizycznym rozwojem dziecka.
Tymczasem dzieci nie potrafiące sprostać irracjonalnym wymaganiom edukacyjnym popadają w nerwicę i mają awersję do nauki. Podobnie, według programów MEN, 6-latki musiały się nauczyć gry w piłkę, co trudne jest i dla starszych dzieci.
Według informacji zawartych w książce „Ratujmy maluchy” szkoły podstawowe nie były przygotowane na przyjecie małych 6 letnich dzieci. Nie zapewniały separacji dzieci młodszych od starszych. Małe dzieci stawały się ofiarami terroru ze strony starszych dzieci i dorastającej młodzieży - z bezpiecznego świata zostały przeniesiony do strefy wulgarnego języka, powszechnej agresji, obscenicznych zachowań seksualnych dorastających osób, narkotyków, alkoholu i chuligaństwa.
Dzieciom często nie zapewniano minimalnego poziomu usług sanitarnych. Brudne toalety stanowiły zagrożenie epidemiologiczne, nie zapewniały prywatności, brakowało papieru toaletowego i dostępu do ciepłej wody. W szkołach dzieci stawały się ofiarami przemocy. Były pozbawione należytej opieki, dostępu do mebli odpowiednich do ich wzrostu i do pomieszczeń przeznaczonych do nauki – nauka odbywała się w pomieszczeniach nieremontowanych, a dzieci musiały przebywać w strasznym ścisku.
Jednym z działań zainspirowanych przez Elbanowskich był „Raport o warunkach edukacji przedszkolnej” z 2012 roku. Według ustaleń 1000 osób z 469 gmin w Polsce polityka PO doprowadziła do dyskryminacji ekonomicznej: dzieci z bogatszych rodzin trafiały do lepszych przedszkoli, w których były wyższe opłaty za dodatkowe usługi, zlikwidowano funkcję edukacyjną przedszkoli, likwidowano przedszkola, by zmusić rodziców do posyłania dzieci do nieprzygotowanych szkół. Ani pierwszy raport, ani kolejne przekazane politykom i działaczom społecznym, nie wywołały reakcji.
Tezy z społecznego raportu potwierdzały ustalenia Najwyższej Izby Kontroli. Według NIK w 56% szkół brakowało odpowiednich mebli, w 19% - sali gimnastycznej, w 15% - świetlic (w kolejnych 19% świetlice były niedostosowane, a w 35% - przepełnione), w 84% brakowało komputerów, w 43% - oprogramowania.
Według Sanepidu w niektórych szkołach brakowało wody pitnej, separacji małych dzieci od starszych w stołówkach i w przestrzeni szkolnej, a warunki sanitarne były bardzo złe.
Jak podkreślają Elbanowscy, w wyniku działań PO pogorszyło się nawet żywienie dzieci w szkołach. By jedzenie było dostatecznie kaloryczne, było dosładzane. Zlikwidowano szkolne kuchnie i wprowadzono catering – jedzenie stało się droższe i gorszej jakości, niesmaczne i wywoływało alergie. Pojawiły się kolejki w stołówkach.
Autorów pracy zaszokowało to, że lepsze warunki żywienia mieli więźniowie niż dzieci. Podobnie więźniowie mieli gwarancje przestrzeni, a dzieci już nie. Przepisy gwarantowały zwierzętom hodowlanym dostęp do niezbędnych urządzeń, a dzieci nie miały takich gwarancji.
Książka Elbanowskich uświadamia też jak system walczy z ruchami obywatelskimi. Elbanowskich próbowano przekupić atrakcyjnymi finansowo propozycjami współpracy z wydawnictwami podręczników. Rządzący tworzyli pseudo-społeczne organizacje z aktywistów swoich partii i grup interesu korzystających z polityki rządzących, by stworzyć wrażenie, że mają poparcie społeczne dla swoich partii.
Jednym z mechanizmów wykorzystywanych przez rządzących, a opisanych przez Elbanowskich, jest pozbawianie obywateli realnego wyboru, tak by byli zmuszeni do wyboru opcji proponowanej przez rządzących. Np samorządowcy z PO likwidowali zerówki by rodzice - chcąc nie chcąc - musieli zapisywać dzieci do pierwszej klasy w podstawówkach.
Niezwykle kosztowne były, zdaniem Elbanowskich, kampanie propagandowe rządu, finansowane z pieniędzy podatników, mające na celu propagowanie szkodliwych pomysłów PO. Działo się tak pomimo że rząd nie miał pieniędzy na sfinansowanie realnych potrzeb.
Ogromne środki pochłonęła jawna propaganda, ale i manipulacja za pomocą placementu w popularnych serialach telewizyjnych. Środki na PR rządu były tak duże, że znaleźli się ludzie gotowi wyrzucać cały swój dorobek i autorytet naukowy co śmietnika, by wspierać propagandowe kłamstwa rządu. Z kosztownych kampanii rządu olbrzymie zyski czerpały agencje reklamowe. Zdaniem Elbanowskich MEN chciał też kupić domeny na, których propagowane były treści krytyczne wobec działań MEN. MEN zatrudniał też na dobrze płatnych stanowiskach dziennikarzy piszących wcześniej krytyczne teksty o działaniach rządu, by dziennikarze ci przestawali pisać prawdę.
Według informacji zawartych w ksiażce „Ratujmy maluchy” media ujawniły, że jeden z rzeczników prasowych MEN szkolił studentów w tym, jak nie informować, tylko wciskać mediom przysłowiowy kit. Przedstawiciele administracji państwowej robili wiele, by unikać jakichkolwiek kontaktów z przedstawicielami rodziców niezadowolonych z ich działalności.
Rodzice broniący swych dzieci i piszący o patologiach w szkolnictwie stawali się ofiarami mobbingu ze strony dyrektorów szkół. Działania MEN wspierali dziennikarze z mediów lojalnych wobec władzy i wykreowane przez te media autorytety. Co najbardziej szokujące dla Elbanowskich, wbrew wiedzy naukowej działania PO wsparła też część pracowników poradni szkolnych finansowanych z źródeł publicznych, w których rodzice byli oszukiwani i manipulowani.
Państwo Elbanowscy to rodzice siedmiorga dzieci, dziennikarze lokalnej prasy, twórcy inicjatywy „Ratuj maluchy” (którą swoimi podpisami poparło 1.600.000 Polaków), Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.
Książka „Ratuj maluchy” prócz historii walki z sadystyczną polityką państwa jest też doskonałym podręcznikiem dla aktywistów społecznych, instruktarzem tego, jak przeprowadzać kampanie społeczne. Z kart pracy można dowiedzieć się o roli mailingu, happeningów, portali społecznościowych, zaangażowania aktywistów, zbierania podpisów, kwerendy publikacji w poszukiwaniu haków na przeciwników, wsparcia sławnych osób dla akcji, w ramach akcji obywatelskich.
Jan Bodakowski
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl