UNESCO doradza w medialnych kłamstwach

0
0
0
/

Poznanie w jaki sposób UNESCO rozumie kłamstwa w mediach pozwala na odkrycie do czego zmierza dziś kultura. Światowa organizacja na jej rzecz określa, bowiem, co uważa za prawdę i tym samym za godne ukazywania. Jednocześnie odsłania tajemnice cenzurowania, bo walka z dezinformacją oznacza ograniczenie wolności słowa.

„Dziennikarstwo, ‘fake news’ i dezinformacja” jest autorstwa Cherilyn Ireton oraz Julie Posetti. Książka została stworzona jako podręcznik dla osób kształcących przyszłych pracowników mediów. Za wielki sukces UNESCO uznaje przetłumaczenie go na trzydzieści języków. Stanowi on element Międzynarodowego Programu Rozwoju Komunikacji (IPCD). Sama terminologia wymaga tutaj rozszyfrowania. Ma one bowiem związki z teoriami cybernetyki. Twórca tej gałęzi nauki Norbert Wiener, związany również z Polską, postrzegał świat oczami inżyniera. Z tego względu koncentrował się na skutkach rozumowania w zakresie sygnał jest transmitowany, lub też nie. Odrzucił sferę moralną, czyli analizę, co należy do Prawdy.

Od 2009 UNESCO opracowało szereg poradników dla ukształtowania myślenia w mediach. Opracowany przez Claire Wardle słownik „Zaburzenia Informacyjnego” w ramach Centrum Shorensteina powiązanego ze Szkołą Harwardzką Kennedy jest w swej kwintesencji słownikiem informatycznym. Tak przejawia się w praktyce echo cybernetyki Wienera we współczesnym medioznawstwie.

Posetti określa podstawowe reguły pracy. Wśród nich jako dokładność oznacza „brak możliwości zagwarantowania ‘prawdy’, że jest dokładna”. Głosi również niezależność, czyli brak konfliktów interesów, co odnośnie pryncypiów stanowi element godny naśladowania i wcielenia w życie. Zarazem jednak odwołuje się do tego, aby w ramach „uczciwości” prezentowane były różne punkty widzenia. Sęk jednak w tym, że nie chodzi tutaj o ukazanie faktów, ale poglądów. Dwie osoby jeśli posiadają inne spojrzenie na daną sprawę niekoniecznie powołują się na inne fakty. Innymi słowy jest to zakamuflowana wskazówka, aby media nie koncentrowały się na danych, tym, co sprawdzalne, ale wbrew pozorom na pokazywaniu światopoglądów. Ten element z kolei stanowi echo Szkoły Frankfurckiej i wcielenia w życie wielokulturowości. Odpowiedzialność zakłada ochronę źródeł, zwłaszcza w przypadku dziennikarstwa śledczego. Za hasłem człowieczeństwo kryje się zwracanie uwagi na grupy wykluczone, czyli między innymi poruszanie gender, czy mniejszości różnorakich bez uwzględnienia ich znaczenia dla istoty sprawy. Całość zamyka transparentność, czyli przejrzysta praca dziennikarska, a także odpowiedzialność.

Zaprezentowane w cytowanym opracowaniu zasady są między innymi głoszone na polskich uczelniach. W kontekście koronawirusa urastają one jednak do rangi problemu. Oznaczają bowiem, że skoro jest odrzucona Prawda wtedy nie liczy się kto ma rację, ale tylko przedstawianie światopoglądu. Tym samym dezinformacja opiera się tutaj nie na pokazywaniu liczby zabitych przez Covid-2019, ale na pomijaniu elementów jakie zagrażają przyjętemu ujęciu tematu.  Zaburzenie informacyjne jakiemu rzekomo przeciwdziałają dziennikarze oznacza, że przykładowo koncentrują się na poprawie stopnia wiedzy odbiorcy.

Tego jednak nie ma, bowiem satyra, używanie chwytliwości charakteryzuje sprzedaż w ramach rozrywki informacyjnej (infotaiment). Odpowiedzią na ten problem jest sięganie po jeden punkt widzenia dla cywilizacji Zachodu - chrześcijaństwo. Wtedy rodzi się naturalny porządek i wyłania się gradacja informacji. Bez tego przedstawianie przypadkowych faktów pełni role rozrywki, ale nie dziennikarstwa. UNESCO nie widzi problemu w promowaniu w to miejsce podziału na nową regułę w miejsce moralności - informację. Już nie mówi się o faktach, ale o samym przekazie. Efektem tego jest wyróżnienie dezinformacji, czyli nowomowy na kłamstwo, błędnej informacji (misinformation) i informacji krzywdzącej (malinformation). Bez sięgnięcia po koncepcje moralne różnice między nimi się zacierają. W takim rozumieniu świat widzi badacz Hossein Derakhshan. Błędna informacja wynika jego zdaniem z niewłaściwego łączenia faktów a także umieszczanie w nieodpowiednim towarzystwie.

Derakshan pomija logikę. Dla doniesień o koronawirusie znaczy to tyle, że przykładowo Polskę obiegają obrazki przedszkolanek w skafandrach chemicznych. Sięgnięcie po wskaźniki zachorowań, matematyczne wyliczenia ile osób jakie powoduje ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa, czyli rzeczy pozbawione emocji i tym samym nadające się do weryfikacji są tutaj niedostępne. Celem bowiem wizji prezentowanej przez UNESCO nie jest kształcenie wiedzy o świecie, ale informowanie. Różnica ta sprowadza się do tego, że idealny dziennikarz pisze i nie zastanawia się, czy jego praca wprowadza Dobro do społeczeństwa. Ujęcie zaburzenia informacyjnego prowadzi do kłamstwa, bo jeśli w pewnym momencie liczy się tylko przekaz bez refleksji nad nim kwestię czasu stanowi odkrycie kiedy będzie on szkodził. Skoro dla treści Prawda nie jest wyróżnikiem, a informacja wtedy liczy się już tylko skala przyciągania, co powoduje, iż tematy ważne są pomijane.

Jacek Skrzypacz

 

Źródło: Jacek Skrzypacz

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną