Jest tchórz, a miał być bohater
Ojciec, który porzuca własne dzieci zadaje im duchową śmierć za życia. Nawet wielokrotnie.
Gdyby był bohaterem, który oddał swe życie za Ojczyznę dzieci mógłby być z niego dumne, a tak dzieci absurdalnie – nawet te małe – samooskarżają się, popadają w stany lękowe, cierpią na depresję, tracą poczucie bezpieczeństwa. Niepewnie czują się w przedszkolu i szkole, gubią własną tożsamość. Matka- choćby dwoiła się oraz troiła nigdy dubletem nieobecnego ojca nie będzie. Chłopiec bez ojca jest pozbawiony naturalnego źródła męskości oraz rozpaczliwie szuka wzorca – często chwytając się wzorca pozornego - wśród rówieśników lub zaburzonych dorosłych. Dziewczynka porzucona przez ojca ma niskie poczucie wartości i często popada w wieloletnią depresję. Normalne, pełne wychowanie może zapewnić tylko odpowiedzialni rodzice.
Dać poczucie bezpieczeństwa, wprowadzić w młodość i odpowiedzialności świata dorosłego. Niektórzy P.T. Czytelnicy mogą z lekka być oburzeni, iż burza twierdzeń głośna piorunami tautologii, ale odpowiedzialni rodzice to gatunek na wymarciu, a dotyczy to zarówno matek, jak i ojców.
Stare dziewczynki skupione na wydawaniu pieniędzy na własną urodę, nieśmiertelność (czyt. placebo - również lekowe – przedłużające życie), skupione na sukcesach zawodowych lub mitrężeniu czasu na plotkowanie. O starcy chłopcach – pisałam już kilkakrotnie, a wiek XXI nie wybacza powtórzeń. Pewna przeraźliwie smutna kobieta przyglądała się gdy pisałam ten tekst odręcznie, siedząc w poczekalni. Poczułam jak jej wzrok ślizga się o kartce.
„ – Pisze pani o porzuconych dzieciach” –bardziej skonstatowała niż zapytała. „ – Może lepiej” – nie brzmiałoto wcale jak pytanie - „że dziecko jest wychowywane przez samotną matkę niż obok ma tkwić truteń, który nie zajmuje się dzieckiem, nie łoży na jego utrzymanie, ubliża własnemu dziecku i jego matce, okazuje wszechmoc i wszechwładzę, albo grozi dziecku biciem albo je po prostu bije”.
- Tu przerwała, odwracając lekko twarz i wtedy zobaczyłam na jej twarzy świeże ślady uderzenia. I tak naprawdę ten tekst powinien zaczynać się zupełnie inaczej. W połowie czerwca tego roku papież Franciszek mówił, że „nie ma nic gorszego od ran zadawanych w rodzinie” i że (mam nadzieję, że cytat brzmi wiernie – przyp. M.C.) „są przypadki, kiedy separacja jest nieuchronna.
Może stać się ona nawet moralnie konieczna by uchronić słabszego małżonka czy dzieci od poważniejszych ran, spowodowanych przez despotyzm i przemoc, poniżanie i wykorzystywanie, wyobcowanie i obojętność”. Nie czekając, aż hordy – czy to uchodźców czy też niszczycielskich pseudorodziców zaleją Polskę bądźmy niezłomni w ratowaniu polskich dzieci!
Marta Cywińska
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl