Ujemne plusy Trzaskowskiego - Stanisław Michalkiewicz

0
0
0
/ Stanisław Michalkiewicz

Najwyraźniej ubiegłoroczna decyzja naszej Złotej Pani pozostaje w mocy, skoro kolejnym kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta został pan Rafał Trzaskowski. Najwyraźniej też Sanhedryn Platformy Obywatelskiej bardziej sobie w nim upodobał, niż w Księciu-Małżonku, który mimo stosunkowo młodego wieku był już chyba wszystkim, tylko nie prezydentem. Właściwie to trochę szkoda, bo skoro prezydentem był Lech Wałęsa, czy Bronisław Komorowski, to dlaczego Książę-Małżonek nie mógłby sobie przynajmniej pokandydować?

Trawestując słynną piosenkę Jerzego Stuhra można powiedzieć, że kandydować każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, bo przecież nie o to chodzi, jak co komu wychodzi. Czasami człowiek musi, inaczej się udusi. Otóż to! Zresztą konstytucja mówi, że prezydentem może  zostać nawet każdy, więc tym bardziej Książę-Małżonek mógłby kandydować. Ale mówi się: trudno; co sie stało, to się nie odstanie. Skoro w dotychczasowej faworycie Platformy Obywatelskiej nasz mniej wartościowy naród tubylczy najwyraźniej sobie nie upodobał, to ma ona nowego faworyta, który na poczekaniu przedstawił program; trzeba pójść i zagłosować tak samo, jak w Warszawie i po krzyku. Wtedy nastąpi salus republice, które – jak wiadomo – suprema lex esto. Okazuje się, że program prezydencki może być prosty, jak budowa cepa, więc obywatele ambitni politycznie zupełnie niepotrzebnie się frasują i niepokoją. “Stoję przy mikrofonie, niech mnie który przegoni” - więc tak naprawdę niczego nie trzeba wiedzieć, ani umieć. Wystarczy mieć trochę tupetu, no a tego panu Rafałowi Trzaskowskiemu, chwalić  Boga, nie brakuje. W sytuacjach innych, niż wybory prezydenckie, tupet może nie wystarczyć, o czym przekonałem się w 1977 roku w  Paryżu, kiedy to usiłowałem zatrudnić się na czarno w fimie “Pierre d`Alby” kierowanej przez pana Friedmana z polskimi korzeniami. Z powodu tych korzeni pan Friedman od razu się zorientował, że nie ma do czynienia z Francuzem, więc zapytał po polsku: czy ma pan papiery?

Odpowiedziałem, że nie, a wtedy on powiada: oj, to niedobrze. A co pan umie? Po chwili zastanowienia odpowiedziałem: panie Friedman, ja nic nie umiem. Popatrzył na mnie uważnie i powiedział: aj, to też niedobrze – ale pan się nauczy! Do dziś jestem mu wdzięczny za tamto pytanie, chociaż nigdy u niego nie pracowałem. Wracając do pana Rafała Trzaskowskiego, to papiery pewnie on ma, być może nawet różnokolorowe, ale co on właściwie umie? Tajemnica to tak wielka, że być może on sam nawet tego nie wie, a cóż dopiero my, którym właśnie przedstawił swój wspaniały w swej zwięzłości program? Drugi plus ujemny, to pan Szymon Hołownia. Według mnie to właśnie on był przewidziany jeśli nawet nie na zwycięzcę tegorocznych wyborów prezydenckich, to w każdym razie – na tego, który zmierzy się z prezydentem Dudą w drugiej turze. Dopóki faworytą Koalicji Obywatelskiej była posągowa Małgorzata Kidawa-Błońska, to wszystko było na jak najlepszej drodze. Teraz, kiedy faworytem KO został pan Trzaskowski, reżyserowie sceny politycznej naszego bantustanu mogą popaść w potężny dysonans poznawczy, chyba, że postanowili zwinąć nad Platformą Obywatelską swój parasol ochronny. Starożytni Rzymianie, co to każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji mawiali, że cuius est condere, eius est tolere, co się wykłada, że kto ustanowił, ten może znieść.

Pamiętając o zwierzeniach generała Gromosława Czempińskiego, ile to rozmów i bliskich spotkań III stopnia musiał odbyć, by wystrugać z banana Platformę Obywatelską i tych wszystkich działaczów, zwinięcia parasola nad Platformą wykluczyć się nie da. W przeciwnym razie posągowa Małgorzata Kidawa-Błońska zostałaby Wielką Nadzieją Białych, w której naród, a jeśli nawet nie naród, to w każdym razie tajni współpracownicy bezpieki wojskowej i cywilnej sobie upodobali. Tymczasem smutny koniec posągowej pani Małgorzaty wskazywałby raczej na co innego, zwłaszcza, że wśród doradców pana Szymona Hołowni spotykamy pana generała Różańskiego  pana Jacka Cichockiego, byłego ministra spraw wewnętrznych i koordynatora bezpieki, zaś wynalazcą pana Szymona jest pan Michał Kobosko – do niedawna uczestnik nader wpływowego think-tanku z Waszyngtonu “Rada Atlantycka”. Skoro tedy a panem Szymonem stoją i Amerykanie i stare kiejkuty i bezpieka, to któż przeciwko niemu? 

Poza tym w przypadku pana Szymona, z punktu widzenia Naszego Najważniejszego Sojusznika nawet jego wygrana niczego specjalnie by nie zmieniała, przeciwnie – byłaby znakomitą ilustracją trafności spiżowej tezy Józefa Stalina, że w demokracji najważniejsza jest prawidłowa alternatywa wyborcza, a poznać ją można po tym,  że bez względu na to, kto wybory wygra, będą one wygrane. W takiej sytuacji nie jest wykluczone, że wystawienie przez KO kandydatury pana Trzaskowskiego odbyło się na łapu-capu, podobnie jak wcześniej – kandydatury posągowej pani Małgorzaty, a skoro początek jest podobny, to jaki może być koniec?  Wreszcie trzeci plus ujemny, to rządowy komisarz w Warszawie. Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz na wieść o wystawieniu pana Trzaskowskiego już dostała spazmów, a jestem pewien, że nie będzie w tym odosobniona, bo taki rządowy komisarz może w warszawskim ratuszu dokonać prawdziwej rzezi niewiniątek i kiedy pan Rafał, po fazie euforii przeżyje bolesny powrót do rzeczywistości, może zastać tam zgliszcza, płacz i zgrzytanie zębów – jak to zwyczajnie w “ciemnościach zewnętrznych”.


   Tymczasem z głębin epidemii zbrodniczego koronawirusa dobiegają strwożone głosy, że tylko patrzeć, jak nastąpi nawrót epidemii i to w postaci jeszcze groźniejszej, niż dotąd. Nauczona doświadczeniem nieprzejednana opozycja zawczasu retorycznie pyta rząd, jak się do tego nawrotu przygotujemy? To pytanie jest podchwytliwe tylko z pozoru, podobnie jak pozorny charakter mają wszystkie inne poczynania nieprzejednanej opozycji, bo odpowiedź na to pytanie nie tylko jest znana, ale w dodatku – pełna godności i treści. Otóż przygotujemy się tak samo, jak do epidemii w jej fazie początkowej, bo przecież, przynajmniej w rządowej telewizji, przygotowani byliśmy doskonale, a doskonałości nie powinno się poprawiać, jako że ze szczytu wszystkie drogi prowadzą w dół. No, może tylko trzeba będzie bardziej uważać z maseczkami i albo tak rzecz załatwić, żeby złoworoga “Gazeta Wyborcza” w bezsilnej złości zeżarła własny jęzor lodowcowy, albo zawczasu dokonać podziału rynku tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Wprawdzie przysłowie mówi, że jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim  dogodził, ale to tylko tak się mówi, bo inne przysłowie powiada, że jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści.
                                                                

Stanisław Michalkiewicz   

 

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną