Czy ktoś nam zagraża?

0
0
0
/ By Konflikty.pl, Attribution, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=50982597

24 czerwca Andrzej Duda został zaproszony do Białego Domu przez Donalda Trumpa. Jest to pierwsza wizyta przedstawiciela obcego państwa po pandemii w Stanach Zjednoczonych. Z tym największym mocarstwem świata mamy bardzo dobre stosunki.

Nasz prezydent wielokrotnie spotykał się z prezydentem USA i wiele spraw zostało dla nas pomyślnie załatwionych. Mamy u siebie stacjonujące na stałe wojska amerykańskie, kupujemy nowoczesny sprzęt zbrojeniowy. Donald Trump zaangażował się w ideę Trójmorza. Wizy dla Polaków wyjeżdżających do Stanów zostały anulowane. Teraz też zapewne wizyta nie będzie miała jedynie kurtuazyjnego znaczenia. Zobaczymy co ze Stanów Zjednoczonych przywiezie Andrzej Duda. Ale już teraz opozycja stara się jak może zdeprecjonować wizytę. „ Z kim my prowadzimy wojnę?”, „Po co nam obce wojska i zakup drogiego sprzętu”, „Te pieniądze trzeba przeznaczyć na rozwój szpitali” itp., itd.

Zastanawiające – czy ludzie mają aż tak krótką pamięć, czy nie wyciągają wniosków z zaistniałych sytuacji? Inwazja Rosji na Gruzję nie należy do odległej historii, tak samo jak aneksja Krymu. A wojna na wschodniej Ukrainie toczy się cały czas. Mamy wyjątkowo niekorzystne położenie geopolityczne. Wiadomo, że będziemy mieć albo wpływy rosyjskie, albo amerykańskie. Te pierwsze przerabialiśmy przez lata, drugie, jak dotąd przynoszą nam korzyści – jesteśmy spokojniejsi o nasze bezpieczeństwo. To że Rosja nie zaprzestała swoich imperialistycznych zakusów jest pewne. Mówił o tym w swym pamiętnym przemówieniu w Tbilisi Lech Kaczyński. Ostrzegał, że musimy być czujni, bo po kolejnych atakach agresji na sąsiadujące państwa, może przyjść kolej na Polskę

Obecna światowa sytuacja polityczna też nie jest ciekawa. Narasta konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Gdyby doszło do wybuchu zbrojnego, Rosja nie stałaby z boku, a my znów znaleźlibyśmy się na linii frontu.

Warto zapoznać się z materiałem fragmentów prezentacji ekspertów z New Generation Warfare (NEW), którzy od lat zajmują się planowaniami strategicznymi, grami wojennymi i analizą sytuacji na potrzeby amerykańskich i sojuszniczych sił zbrojnych. Doświadczeni analitycy NEW cały czas obserwują działania Moskwy, analizują przeprowadzane  przez jej siły zbrojne ćwiczenia, wypowiedzi polityków i wojskowych, dokumenty strategiczne, zarówno te jawne, jaki i te mniej dostępne opinii publicznej. Odwiedzali także Polskę po to, aby analizować możliwości komunikacji, ukształtowanie terenu, przebieg rzek i ewentualne przeprawy. Tak samo badali państwa bałtyckie, aby poznać nieznany teren, na którym być może będą musieli działać. Konkluzje wysuwane przez NEW są  zbieżne z badaniami NATO.

Jakie są wnioski prezentacji przygotowanej przez specjalistów z New Generation Warfare? Okazuje się, że nie jest ważna wschodnia flanka NATO. W razie konfliktu mogą w nim uczestniczyć również państwa nienależące do NATO, takie jak Szwecja czy Finlandia, ale i Ukraina. Będzie się liczyło stanowisko Szwecji, która kontroluje strategicznie ważną dla żeglugi na Bałtyku wyspę Gotlandia, czy Finlandii, która ma kontrolę nad wyjściem z Zatoki Fińskiej. Podobną rolę może odegrać Ukraina, przy granicy z którą stacjonuje silna  rosyjska 20 Armia, a od jej działań może zależeć postępowanie głównej rosyjskiej siły uderzeniowej Pierwszej Gwardyjskiej Armii Pancernej (PGAP). Ma ona 550-800 czołgów oraz 550 wozów bojowej piechoty. Głównym zadaniem tej armii będzie szybkie przemieszczanie się na Zachód, a nie atakowanie państw bałtyckich. Wynika z tego, że polski plan obrony nie może się ograniczać jedynie do związków z NATO, ale patrzyć na państwa pozostające poza paktem.

W prezentacji zwraca się uwagę na słabe ogniwo w łańcuchu państw bałtyckich, jakim jest Łotwa. Prawdopodobnie uderzenie będzie miało miejsce z  prowincji Łatgalia i przeprowadzone będzie przez rosyjską 76 Gwardyjską Dywizję Desantowo-Szturmową oraz jednostki Pierwszej Gwardyjskiej Armii Pancernej. Stacjonująca w okolicach Petersburga 6 Armia uderzy prawdopodobnie na Tallin.

Amerykańscy stratedzy uważają, że tempo uderzenia może trwać od 24 do72 godzin. W tym czasie wojska rosyjskie mogą się znaleźć w Rydze jak i w Tallinie. Państwa bałtyckie mają jedynie 22tys. żołnierzy. Jest to bardzo mało nawet na 6 mln mieszkańców. Dlatego tak ważne jest, aby Bałtowie zwiększyli swoje siły zbrojne, ale brak ciężkiego uzbrojenia i lotnictwa nie pozwoli im na samodzielne prowadzenie bitwy. Konkluzja jest taka, że tylko nasza armia z konieczną pomocą Stanów Zjednoczonych może zablokować i zniwelować rosyjskie siły lądowe na tzw. kierunku bałtyckim. Włączenie się innych państw NATO zajmie w wersji optymistycznej 30 dni po rozpoczęciu wojny, a prawdopodobne, że zajmie im to nawet trzy miesiące.

Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę kierunek natarcia sił rosyjskich przez Białoruś. Dziennie nad Bug, w okolice Brześcia Rosjanie mogą przerzucić sześć grup brygadowych, podczas gdy w stronę państw bałtyckich jedynie jedną. W takim wypadku możemy mieć do czynienia z koncentrycznym uderzeniem sil Pierwszej Gwardyjskiej Armii Pancernej na południe od Białegostoku i oddziałów Floty Bałtyckiej w kierunku Kaliningradu. Wykorzystają wówczas autostradę A1 i drogę S7 do Warszawy. Będą chcieli z okolic Modlina dokonać ostrzału Warszawy i w ten sposób wymusić ustępstwa. Taki scenariusz jest możliwy w ciągu zaledwie kilkunastu dni, zanim NATO będzie w stanie podejmować decyzje.

Zakłada to „nienuklearną ofensywę celem wcześniejszego zakończenia wojny”. Jest to wysoce możliwe ze strony Rosji. Sami bez sojuszniczych wojsk amerykańskich nie damy rady.

Co się naprawdę jawi w głowie imperialistycznej Rosji, nastawionej ekspansywnie, nie wiadomo. Potrafią być nieprzewidywalni. Dlatego pomoc sojuszniczej armii amerykańskiej na naszych terenach jest tak istotna.

Iwona Galińska

Źródło: Iwona Galińska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną