AFERA! Rząd przyznaje, że śledzi zwykłych Polaków. Wszystko pod pretekstem koronawirusa
Minister Cyfryzacji Marek Zagórski przyznaje, że istnieje system do masowego śledzenia milionów Polaków. Mało tego rząd ma już obecnie informacje w jakim kierunku się przemieszczamy. Wskazał, że przykładowo w trakcie weekendu majowego mniej osób pojechało nad morze z Warszawy. Rząd jednak uzyskał listę miejsc do jakich się udajemy. Wszystko pod osłoną koronawirusa.
Działania na rzecz walki z epidemią dziś przybierają coraz bardziej posunięte formy. Ujawnione w ramach rozmowy ministra z redaktorem Marcinem Terlikiem z Onetu informacje wskazują, że w Polsce narodził się system inwigilacji. Dziś dochodzą kolejne obostrzenia. Główny Urząd Sanitarny wymaga, aby otrzymywał listę osób jakie znajdą się na weselach. Wedle jego zapewnień wszystko w imię wyszukiwania zarażonych, a tym samym dbania o nasze zdrowie.
W przeprowadzonej rozmowie minister ujawnił, że cały projekt rozpoczął się w kwietniu. Pierwszym krokiem ku tym rozwiązaniom okazała się aplikacja Kwarantanna Domowa. Objęła ona dzięki zastosowaniu wersji po rosyjsku oraz ukraińsku również cudzoziemców. Centralne Środowisko Analityczne - pod takim hasłem kryje się system przemieszczania Polaków na terenie naszego kraju. Dzięki niemu rząd wie, jak wygląda chociażby przemieszczanie się ludzi między powiatami. Wykorzystywane są telefony komórkowe.
Chociaż nie ma szczegółów technicznych, ani zdjęć łatwo o wyciągnięcie wniosków, że istnieje interaktywna mapa tego, co się w Polsce dzieje. Kto ją ogląda ten widzi dokąd przemieszcza się ludność w naszym kraju. Z jednej strony pomoc epidemiologiczna, a z drugiej również warty do rozważania aspekt obronności. Włamanie się do tego systemu i przeanalizowanie uzyskanych w nim informacji przez podmioty zewnętrzne grozi osłabieniu obronności Polski. Umożliwia bowiem z dokładnością sięgającą nawet do kilkudziesięciu metrów (zależnie od zagęszczenia stacji bazowych mowa nawet o błędach na poziomie paru kilometrów) dokąd się przemieszczają osoby z wybranych miejsc. Dla osób planujących ewentualny atak jest to bezcenna informacja. Również uderza ona w wolność Polaków, bo pozwala na określanie miejsc zgromadzeń.
Minister Zagórski wskazuje, że dane są pobierane od operatorów, ale nie łączą się one z numerami telefonów. Przekonuje, że są one „anonimowe”. Nie ma jednak pewności, czy samo połączenie lokalizacji geograficznej nie pozwala na typowanie ludzi oraz ich fizycznej tożsamości. Znamienne, że rząd wykorzystał tutaj narzędzia jakie są używane w kampaniach reklamowych. Dzięki temu, jak podaje minister Zagórski, potwierdzono, czy informacje „są prawidłowe”.
Wedle oficjalnych informacji, „korzystamy z powszechnie dostępnych narzędzi, które wykorzystują dane pochodzące od największych firm technologicznych”. Taką odpowiedź udzielił minister zapytany, czy Polska korzysta z narzędzi Google. Zapewnia również, że ProtegoGo nie śledzi użytkowników, ale ich urządzenia.
To uzasadnienie wymaga przyjrzenia się. Ten sam minister wskazał, że do śledzenia dokąd jadą Polacy są używane ich telefony komórkowe, a aplikacja nie śledzi ludzi, bo bada tylko dokąd przemieszczają się ich urządzenia przez skanowanych tych, jakie są w pobliżu. Obecnie w kraju z ProteGo Safe korzysta trzysta tysięcy Polaków, co stanowi jeden procent użytkowników smartphonów w Polsce. Wedle danych polskiego rządu, aby program miał skuteczność, jak wskazują doświadczenia brytyjskie, potrzeba, aby z niego korzystała połowa społeczeństwa.
Cytowany minister wskazuje, że za granicą są kraje w jakich podobne programy ściągnęły miliony obywateli. Nie podaje jednak ich nazw. Również wskazuje, że od początku sierpnia 2020 wzrosła liczba użytkowników. Wyjaśnieniem tego stanu życia może być fakt, że wzrasta liczba zakażeń i część osób szuka w ten sposób metody walki z epidemią.
O ile działania na rzecz zdrowia publicznego są koniecznością w dzisiejszym świecie otwarta pozostaje dyskusja na temat używanych do tego metod. „Cel uświęca środki” tworzy zbyt wiele precedensów, aby stanowił jedyne uzasadnienie dla stosowania metod inwigilacji. Nie ma bowiem pewności w jakim celu po ustaniu epidemii stworzone w ramach Centralnego Środowiska Analitycznego rozwiązania będą użyte i jaki będzie tego skutek społeczny.
Jacek Skrzypacz
Źródło: prawy.pl