PRAWDZIWA historia żołnierza polskiego walczącego w 1920 r.!
Sierpień to w naszych dziejach miesiąc szczególny. Pierwszy jego dzień przywołuje powstańczy zryw Warszawy w 1944. Dzień piętnasty wspomnienie wojny roku 1920. W każdym niemal medium głównym tematem są relacje historyków o przebiegu walk z bolszewikami oraz osobiste opowieści o skromnych, nieznanych uczestnikach tej bitwy, których w wiernej pamięci zachowali ich potomkowie. Stają nam przed oczami tamci młodzi ludzie, często jeszcze niemal dzieci, z wielką odwagą ruszający przeciw czerwonym najeźdźcom.
Lenin i jego komisarze liczyli, że hasłami o ulżeniu doli ubogich robotników i chłopów, którym bolszewickie oddziały niosą wyzwolenie oraz lepszy byt, przekonają do stanięcia po ich stronie tych najsłabszych - polskiej biedoty. Przekonanie to już w zarodku było skazane na klęskę. Mimo nędzy powojennej, potwornego bezrobocia i często głodu ci właśnie najmarniejsi z marnych wybrali Polskę.
Jednym z takich skromnych ludzi był mój dziadek, Józef Kowal z podkarpackiej, biedniutkiej wsi Tuczempy k. Jarosławia. Miał niewiele ponad 20 lat, młodą żonę i małego synka, których jedynym majątkiem była drewniana chałupka, skrawek pola i piszcząca bieda. Nie różnili się tym od sąsiadów, równie jak oni biednych. Ale kiedy posłyszano, że Polsce grozi śmierć, wielu z tych właśnie biedaków ruszyło zasilić szeregi obrońców. Ilu tuczempian poległo – nie wiem. Ich skromne nazwiska nie widnieją na sztandarach pamięci.
O takich właśnie ludziach pisał przejmująco Stefan Żeromski w swoim pamiętnym reportażu „Na probostwie w Wyszkowie”( kwaterowali tu wcześniej Marchlewski, Dzierżyński i Kohn, ogłapszający się nowym rządem polskim, takim z ramienia Sowietów).
„O, Polacy! Niech wasze ręce składają się do modlitwy, albowiem ci bezrolni i bezdomni Polskę wybrali…Cały bowiem lud polski poszedł w bój za ojczyznę. Opasali się pasem żołnierskim nędzarze, którzy na własność w ojczyźnie mają tylko grób, i z męstwem, na którego widok oniemiał z zachwytu świat, uderzyli w wojska najeźdźców. Od krańca ziemi polskiej do drugiego krańca, gdziekolwiek brzmi nasza mowa, jeden się podniósł krzyk: niech żyje ojczyzna!… Jeżeli ten nawóz społeczny, który my deptaliśmy, tam samo jak nasi poprzednicy we władzy nad nim – Moskale i Niemcy – ujął karabin i pospołu z panami, z mieszczaństwem, z inteligencją, gospodarzami na roli i robotnikiem fabrycznym wyruszył na wroga, w boju krwią ociekał i zwycięstwo pospołu z nimi wywalczył, to ten jego uczynek chyba nas wszystkich obowiązuje…”
Józef miał szczęście. Przeżył. W jednej z potyczek dostał się do niewoli czerwonych. Wiem z urywkowych wspomnień babci, że okrucieństwo wojny nie zakończyło się na polu bitwy. Polskich jeńców spędzonych za druty, czerwone żołdactwo postanowiło zadręczyć głodem. Zbierał on straszne żniwo. Plac ogołocono nawet z korzonków roślin. W chwili kiedy rządy zawarły porozumienie o zwolnieniu jeńców, bolszewicy postanowili perfidnie ich wykończyć. Podgotowali ochłapy mięsa i rzucili to pod nogi ludzi na pół oszalałych z głodu. Wynędzniała gromada rzuciła się na jedzenie. W parę godzin wielu skonało w męczarniach. Dziadek wiedziony jakąś dziwną siłą mięsa nie tknął.
Udało mu się wrócić do domu. Jednak po mękach niewoli jego organizm już się nie podniósł. Zmarł, nie doczekawszy roku 1922 i narodzin mojej Mamy. Babcia została młodą wdową, i była nią do końca życia. Jak to jej biedne życie wyglądało – łatwo się domyślić.
Mój dziadek Józef- nieznany polski żołnierz z Ojczyzną w sercu. Tą tak teraz postponowaną, wyśmiewaną za patriotyczne gesty i starą wiarę ojców, za – jak sobie pozwalają mówić „oświeceni” – ciemnotę. Gdy więc kolejni durnie wymachują szabelką wywrzaskując pogardę do wąsatych Januszów z Podkarpacia, będących dla nich synonimem zacofania, przychodzi mi na myśl mój młody dziadek, który cierpiał także za ich ojczyznę.
Takim to właśnie prześmiewcom, uważającym się za elitę i gorąco pragnącym oddać się obcym naszemu narodowi lewackim wartościom, warto zadedykować jeszcze parę słów Żeromskiego.
„ Pokonawszy bolszewizm na polu bitwy, należy go pokonać w sednie jego idei/…/Kto na ziemię ojczystą, chociażby grzeszną i złą, wroga odwiecznego naprowadził, zdeptał ją, splądrował, spalił, złupił rękoma cudzoziemskiego żołdactwa, ten się wyzuł z ojczyzny…”
Zuzanna Śliwa
Źródło: redakcja