Izraelski Taniec Wojenny wokół Iranu...

0
0
0
/

- Może grozi nam powtórka miary kryzysu kubańskiego z 1962 roku? Czy Ameryka potrzebuje nowej wojny na Bliskim Wschodzie w imieniu interesów Izraela? – pyta w felietonie o konflikcie wokół Iranu Jacek. K. Matysiak.

 

Po wyjeździe premiera Izraela, B. Netanyahu z Waszynghtonu, pozostaje pytanie czy jego wizyta przybliżyła wizję wojny prewencyjnej przeciwko Teheranowi, czy też ostudziła rozgrzane głowy ultra prawicowych Żydów? (Nota bene, długowieczny ojciec Benjamina Netanyahu, Benzion (urodzony w 1910 r.) jest warszawiakiem o nazwisku Mileikowsky (przybrał nazwisko z hebrajskiego: Netanyahu –„Boży – dar”), był on sekretarzem Ze’ev Jabotinskiego, który był ojcem syjonistycznego rewizjonizmu.)

Według sondaży, opinia publiczna tak w USA jak i w Izraelu, nie popiera uderzenia na Iran, mającego przeszkodzić w wyprodukowaniu broni atomowej, obawiając się nieprzewidywalnych komplikacji.

Wydaje się, że wojowniczy, czy nawet wojenny taniec premiera Netanyahu w Waszynghtonie nie był przeznaczony dla konsumentów w Tel Avivie, ale stanowił tylko przedwyborczy nacisk na prezydenta Baracka H. Obamę.

Każdy pomyślny dzień w zakonspirowanych podziemnych laboratoriach irańskich, gdzie mają miejsce prace nad bronią atomową, powoduje wypieki na twarzy izraelskiego premiera i gorączkę wśród liderów partii Likud.

Izraelscy Żydzi są twardzi i cyniczni, ale nie są wariatami, chociaż ultra prawicowa partia Likud , Netanjahu próbuje im wmówić, że prewencyjne uderzenie na atomowe instalacje Iranu (które są liczne i zakonspirowane głęboko pod ziemią), spowoduje, że Żydzi będą bardziej bezpieczni. Przeciwnie, takie uderzenie wywróci Bliski Wschód do góry nogami i będzie głośnym otwarciem pierwszych dzwi do wojennego, może nuklearnego piekła.
 
Argumenty prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadinejada są proste. To sam Izrael ma w swoim posiadaniu arsenał broni atomowej przewyższający chyba arsenały krajów Europy Zachodniej: 170 pocisków nuklearnych, 3 nuklearne łodzie podwodne (plus 4 zamówione w Niemczech), oraz nieznaną liczbę między kontynentalnych rakiet batalistycznych Jerycho 3, o zasięgu 5 tys. km.

Dlaczego więc tak duże islamskie państwo jak Iran nie może mieć i nie powinno pracować nad rozwojem tej technologii, którą zamierza również wykorzystać na potrzeby swojej gospodarki. Zaś posiadanie tak potężnego arsenału przez Izrael jako straszaka na Bliskim Wschodzie, jest niesprawiedliwe, rasistowskie i dyskryminuje sąsiednie kraje islamskie.

Cała gorączka na temat „wymazania Izraela z mapy” ma swoje początki w przemówieniu Ayatollaha Rudollah’a Khomeini’ego z 1980 r., w którym w języku perskim powiedział: „Reżim okupujący Jerozolimę, powinien zniknąć z przestrzeni czasu”.

Tłumaczenie jakie poszło w świat cytowało: „Izrael powinien być wytarty z mapy”, co różni się od oryginału. Cytat ten powtórzył jakiś czas temu prezydent Iranu, Mahmud Ahmadinejad.

Wydaje się, że wizyta Netanyahu była swoistą grą zaaranżowaną przez izraelskich jastrzębi z partii Likud i ich amerykańskich pobratymców z AIPAC (konserwatywne lobby amerykańskich Żydów). Miała za zadanie, strasząc widmem rozpętania wojny na Bliskim Wschodzie w czasie kampanii prezydenckiej w USA, według izraelskiego dziennika Ma’ariv, wytargować obietnicę Obamy, że USA sama załatwi problem irański, bądż wyposaży Izrael w 30,000 funtowe bomby burzące bunkry oraz samoloty tankowce, co umożliwiłoby izraelskim pilotom powrót po wykonaniu bombardowania celów w Iranie.

A więc mówimy o wojnie na Bliskim Wschodzie. Wiadomym jest, że Izrael ma możliwość rozpoczęcia takiej wojny, ale wątpliwym jest, że mógłby ją zakończyć. Ewentualny perski odwet byłby wielokierunkowy. Na pomoc Iranowi ruszyłby Hezbulah z Libanu i palestyński Hamas z Gazy i może z Syrii.

Podejrzewam, że szyicki rząd „wyzwolonego” Iraku również pośpieszyłby z jakąś formą pomocy zaatakowanym braciom szyitom. W samym Izraelu również mieszka 1,5 mln. Arabów. Iran uruchomił by ataki na przebywające w Zatoce Perskiej okręty US Navy, co z kolei spowodowałoby poważniejsze zaangażowanie się USA w ten konflikt.

USA mogło być również, w razie uderzenia na Iran, zaatakowane na swoim terytorium przez agentów („śpiochów”) i terrorystów irańskich, którzy przedostali się przez źle pilnowaną granicę z Meksykiem.

Niektórzy komentatorzy zalecają daleko idącą ostrożność w zwiazku z poprzednimi doświadczeniami w tej materii. Pamiętamy sytuację z przed piewszej wojny Irackiej (1991 – po inwazji Saddama na Kuwejt) i II wojny (po zamachu 9/11/2011), kiedy to rozmaici eksperci udowadniali ile to broni atomowej ma Saddam Hussein i w związku z tym trzeba go natychmiast powstrzymać...

Wydaje się, że jednym z powodów wykończenia Saddama było to, że fundował on dotację: $15 tys. dla każdej palestyńskiej rodziny, której syn w samobójczym ataku pośle na tamten świat możliwie dużą liczbę Żydów, oferta znajdowała dużą liczbę chętnych...

Jak dzisiaj wiemy, rozbicie Iraku i zniszczenie Saddama nie było szczęśliwym pomysłem. Było to zdjęcie z geopolitycznej mapy Saddama, który równoważył i trzymał w szachu ayatollahów szyickich w Teheranie. Teraz mamy do czynienia z konsenkwencjami tego niefortunnego kroku.

Najpoważniejszym błędem strategów amerykańskich było stworzenie strategicznej próżni , którą systematycznie wypełnia Iran. Co bądź niewdzięczny, nawet nie podziękował Amerykanom za zniszczenie swojego odwiecznego wroga sunnity Saddama. Dla szyickich liderów w Teheranie przyszedł wspaniały czas na odbudowanie historycznego mocarstwa Babilonu!

Naturalnie, szyickie zagrożenie w tej sytuacji odczuwają inne państwa sunnickie obawiające się rosnących apetytów Teheranu na swoim terenie (Arabia Saudyjska, Bahrain), przy wykorzystaniu własnej szyickiej mniejszości. Stąd też obserwujemy próby przetasowania karty syryjskiej, oczyszczanie terenu rządzonego przez mniejszość szyicką (Bashar Assad), przy cichym wspomaganiu zachodu i Arabii Saudyjskiej.

Zrozumiałym jest, że uzyskanie broni atomowej przez szyicki Teheran, spowoduje podobne lawinowe dążenia Arabii Sudyjskiej, Egiptu i Turcji...
Do krajów, które stanowią (na razie) dyplomatyczną tarczę Iranu należą: Rosja, Chiny (obawiają się mocarstwowego szarogęsienia się USA) , Korea Północna i Wenezuela. One to blokują wszystkie poważniejsze usiłowania USA i Izraela na forum ONZ.

Może grozi nam powtórka miary kryzysu kubańskiego z 1962 roku? Czy Ameryka potrzebuje nowej wojny na Bliskim Wschodzie w imieniu interesów Izraela? Czy po bezsensownym doświadczeniu w Afganistanie i Iraku, potrzebuje zaatakować kolejny, o wiele większy i topograficznie trudny (góry) teren do walki. Tym bardziej w sytuacji trwającego kryzysu gospodarczego i ogromnego zadłużenia? Przypomnijmy, że USA nie posiada stosunków dyplomatycznych z Iranem od czasów rewolucji szyickiej (1979 r.), która zdmuchneła z tronu pro-zachodniego szacha Rezę Pahlavi.

Zwolennicy prewencyjnego ataku na irańskie instalacje nuklearne mają też swoje argumenty. Jednym z nich jest udany atak prewencyjny w wykonaniu sił powietrznych Izraela w 1981 na (francuski) reaktor atomowy Saddama, czy zniszczenie syryjskiego ośrodka w 2007 r. Obydwa ataki powiodły się i nie przyniosły wojny w pełnej skali.

Oczywiście jesteśmy świadkami „cichej wojny”, giną w zamachach terrorystycznych irańscy naukowcy nuklearni, irańskie komputery pracujące nad energią nuklearną, atakowane są przez niebezpieczne wirusy i hakerów, podejrzewany jest Izrael.

Izrael poucza inne państwa, apelując o przestrzeganie nałożonego embarga na Iran, sam jednak nie potrafi się powstrzymać przed zarobieniem pieniedzy na wymianie handlowej z Iranem. Pieniądze nie znają narodowości czy ideologii... http://www.haaretz.com/print-edition/news/israel-apparently-doing-nothing-to-enforce-international-sanctions-on-iran-1.364069.

Oficjalnie więc Obama poprosił Netanyahu o więcej czasu na negocjacje i przedyskutowania dodatkowych sankcji, ponieważ chce mieć spokój na czas wyborów w USA. Ewentualna wojna zablokowałaby irańską cieśninę Hormuz, przez którą przechodzi ok. 40% światowego eksportu ropy, ceny benzyny poszybowałby w chmury i ciemność zapanowałaby nad szansą na II kadencję prezydencką Obamy. Obama podarował też Izraelowi $200 mln na prace nad „żelazną kopułą” przeciw rakietową, wyłapującą nadchodzące pociski.

Załóżmy, że Izrael który ma ok. 7 mln ludzi, zaatakuje ponad 10 razy ludniejszy Iran (3 razy populacja Iraku!), przecież nawet z pomocą USA, perspektywa okupacji ma niewielkie szanse. Bez okupacji kraju (przykłady: Irak, Afganistan) pozostaje wersja libijska z wojną z powietrza z posługiwania się miejscową „piechotą CIA”.

Jednak przypadek libijski, somalijski, czy również związany z upadkiem centralnego rządu , egipski, uczą nas, że prowadzi to do destabilizacji kraju i powstania stanu niewiele lepszego niż poprzedni. Jest sztuką wywoływania demonów.

Innym wariantem jest przymykanie oczu na politykę wewnętrzną państw i utrzymywanie względnie dobrych stosunków przez przekupywanie i korumpowanie rządów m.in. przez dostawy sprzętu wojskowego. Tylko, że ten wariant też przestał pracować w Pakistanie (kraj bardzo antyamerykański), no i teraz w Egipcie. W maju 2010 r. 189 sygatariuszy Układu o Nierozprzestrzenianiu Bronii Nuklearnej w tej liczbie Iran, zgodziło się na utworzenie strefy wolnej od bronii jądrowej na Bliskim Wschodzie. W 2012 r. w Finlandii miała odbyć się odpowiednia konferencja, jednak sprzeciwił się temu Izrael, który zarzuca Iranowi grę na zwłokę, tak aby sposobem Koreii Płn. zyskać na czasie i wyprodukować własną broń atomową.

Na dzień dzisiejszy prawdziwe zagrożenie stanowi broń atomowa będąca w posiadaniu Pakistanu, który jest z pewnością państwem niestabilnym, będącym również od swojego zarania w permanentnym konflikcie z sąsiednimi atomowymi Indiami. Głęboko antyamerykański Pakistan, konsumujący doroczną pomoc ze USA, otrzymał ostatnio w prezencie 50 samolotów bojowych od rosnących w znaczenie i apetyty, pragnących rozszerzyć swoje wpływy Chin.

Jaki wniosek płynie z licznych nieudanych przedsiewzięć w porządkowaniu stosunków z krajami na Bliskim Wschodzie? Może by tak USA zajęły się bardziej produkcją własnej energii i dały sobie spokój z kosztownymi eksperymentami na Bliskim Wschodzie , kosztującymi krocie amerykańskich podatników , które po prostu nie pracują?

Ale cóż, taniec wojenny wokół Iranu trwa, klasę tancerzy poznamy dopiero po pozostawionych odciskach...

Jacek K. Matysiak

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną