Joe Biden. Z takim „katolikiem” nie musimy obawiać się jawnych antyklerykałów. Wystarczy spojrzeć na jego pierwsze decyzje

Większość tzw. katolickich mediów w Polsce, które zaliczają się do tych z głównego nurtu, przedstawiało kandydata Demokratów na prezydenta Joe Bidena jako katolika. Niesamowicie akcentowano jego formalnie deklarowaną wiarę, która z czynami wiele jednak wspólnego nie ma.
Kontekst sytuacyjny
W USA de facto liczą się dwa obozy – Republikanie i Demokraci. Żeby było jasne, nie uważam, iż ci pierwsi to coś dobrego. Prezydent z ich ramienia forsował chociażby w Polsce totalitarny ruch LGBT, nie zajmował się gigantami mediów społecznościowych, zanim ci nie wzięli się za niego samego. Wymieniać można naprawdę wiele. Są jednak lepsi niż jedyna alternatywa, czyli Demokraci.
Patrząc na historię tej partii, jest to opcja mocno lewicowa, obecnie zresztą bardziej lewacka. Mordowanie nienarodzonych dzieci, dyskryminacja normalnych ludzi, błędnie pojmowana tolerancja, wymuszanie ideologizacji społeczeństwa i zaklinanie rzeczywistości, przy jednoczesnym robieniu dobrze ponadnarodowym koncernom. Oto właśnie Partia Demokratyczna.
Ktoś, kto należy do takowej, czyli płaci na nią składki, działa na jej rzecz, wspiera jej działania z zamiarem czerpania korzyści z jej postępów, katolikiem w praktyce nie może być. To tak, jakby jedzący codziennie schabowego biały mężczyzna twierdził, że jest czarną weganką. Powiedzieć można. Ale będzie to oczywiste kłamstwo.
Biden zdeklarowanym „katolikiem”
A pomimo tego zdeklarowany lewak i jawny członek Partii Demokratycznej Joe Biden był w Polsce przedstawiany jako katolik. - Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych silnie akcentuje swoją denominację religijną. Joe Biden rozpoczyna dzień zaprzysiężenia od uczestnictwa w mszy świętej w najważniejszej katolickiej świątyni katedrze św. Mateusza Apostoła. Poprosił, aby towarzyszyli mu parlamentarzyści zarówno demokratyczni, jak i republikańscy – napisał „Gość Niedzielny” krótko po zaprzysiężeniu nowego prezydenta USA.
Tymczasem w tzw. katolickich mediach. Szkoda strzępić. pic.twitter.com/1IInU8qR0b
— Dominik Cwikła (@Dominik_Cwikla) January 20, 2021
Żeby była jasność, to nie pierwszy i zapewne też niestety nie ostatni raz, jak to medium wypisuje podobne bzdury na temat Demokratów i polityki USA. W listopadzie chociażby w tekście „Stany Katolickie Ameryki?” pytano, czy „Partia Demokratyczna ponownie staje się 'naturalnym środowiskiem' amerykańskich katolików”. Oczywiście, to nie jedyny tytuł w Polsce, który tak przedstawiał sprawę.
A cóż ten „katolik” za chwilę zrobił? Ano podpisał kilka rozporządzeń. Wśród nich anulowanie raportu o promowaniu „edukacji patriotycznej” w szkołach, ze względu na rzekome uczenie dzieci „kłamstw o systemowym rasizmie”. Cofnął zarządzenie o wyjściu Stanów Zjednoczonych ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), z tzw. porozumienia klimatycznego – będącego w praktyce narzędziem lobbingowo-ideologicznym.
Kolejna z dyrektyw podpisana przez „katolickiego prezydenta USA” to tzw. rozszerzenie praw uczniów zmiennopłciowych. Jeśli jakiś uczeń płci męskiej uzna, że jest kobietą, wolno mu będzie startować w dyscyplinach kobiecych, na kobiecych warunkach.
– Działania prezydenta Bidena stawiające jako priorytet przeciwdziałanie dyskryminacji i ułatwianie zbierania danych na temat przemocy wobec osób LGBTQ, to prawdziwy powiew nadziei – powiedział Sam Brinton z The Trevor Project, organizacji LGBT zajmującej się młodzieżą.
– Podpisanie przez prezydenta Josepha Bidena dekretu zapobiegającego dyskryminacji w miejscu pracy, ze względu na orientację seksualną lub tożsamość płciową, grozi naruszeniem praw osób, które uznają prawdę o odmienności seksualnej lub stoją na straży instytucji dozgonnego małżeństwa między jednym mężczyzną i jedną kobietą – ocenili amerykańscy biskupi.
Wśród podpisanych przez Bidena rozporządzeń były też inne kwestie, które jednak nie rzutują na to, czy jest ktoś katolikiem czy nie. Patrząc jednak na wspomniane już widzimy, że poza deklaracjami, z katolicyzmem Biden wiele wspólnego nie ma.
Media współwinne nie od dziś
Jeszcze pozostaje czekać, aż ruszy ponownie finansowanie dla organizacji proaborcyjnych. W końcu duże tzw. katolickie media w Polsce już pokazywały przy różnych okazjach „fikołki” w kwestii nienarodzonych dzieci. Wystarczy wspomnieć głośny wywiad premiera Mateusza Morawieckiego dla „Gościa Niedzielnego” z września 2019 roku, w którym przekonuje, że nie wolno ograniczać w Polsce prawa do mordowania nienarodzonych dzieci. Swój wywód zaś podsumowuje słowami „zło dobrem zwyciężaj”. Ze strony redakcji nie padła żadna polemika, zaś tytuł brzmiał bardzo łagodnie: „Premier w 'Gościu Niedzielnym' o kompromisie aborcyjnym”.
Co ważne, także serwis „Vatican News” stosuje podobne zabiegi. Zaledwie kilka tygodni temu w polskojęzycznym wydaniu pojawił się tekst napisany przez zakonnika, ojca redemptorystę. Mordowanie nienarodzonych dzieci określił frazą „przerwanie ciąży”.
Ech, te "katolicke" media. Już nie liczę, że będą nazywać aborcję "mordowaniem dzieci", bo uległy relatywizmowi i modernizmowi. Ale określenie "przerwanie ciąży" to bardziej do TVN-u pasuje niż serwisu watykańskiego. pic.twitter.com/HRphWOU8VO
— Dominik Cwikła (@Dominik_Cwikla) January 6, 2021
Naprawdę, z takimi katolickimi prezydentami oraz mediami nie musimy bać się antyklerykałów. Bo to ci, co powinni organizować opór, rozbrajają katolicką opinię najskuteczniej. Jedyne, co pozostaje, to nadzieja na to, że kilku prawych biskupów zacznie kłaść nacisk na uczenie wiernych o katolickiej nauce społecznej oraz podstaw wiary. Moim zdaniem, tego obecnie brakuje niesamowicie w Kościele.
Dominik Cwikła
Źródło: prawy.pl / gazetaprawna.pl / wpolityce.pl / twitter.com / pch24.pl