Przewodniczący PE Martin Schulz nie potrafi się powściągnąć
Niemiecki polityk Martin Schulz, który został wybrany jesienią 2014 roku po raz drugi na 2,5- letnią kadencję przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, coraz częściej pokazuje w swych wypowiedziach publicznych, że nie potrafi godnie sprawować tej ważnej funkcji.
Schulz został ponownie wybrany na przewodniczącego, dzięki niepisanemu porozumieniu pomiędzy Europejską Partią Ludową (do której należą europosłowie Platformy i PSL-u) i Europejskimi Socjalistami (tutaj członkami są europosłowie z SLD), choć do tej pory taka sytuacja nigdy nie miała miejsca.
Mimo tego, że funkcja przewodniczącego upoważnia Schulza w zasadzie tylko do ustalania agendy obrad PE i prowadzenia tych obrad, a także do reprezentowania Parlamentu na zewnątrz, bardzo często wypowiada się on tak jakby kierował on Komisją Europejską.
Ba, jako przewodniczący PE w którym przecież zasiada 751 posłów z 28 krajów, zgrupowanych aż w 8 różnych frakcjach politycznych (jest także 15 posłów niezrzeszonych), powinien w swoich wypowiedziach uwzględniać tę różnorodność ale niestety bardzo często mówi jak niemiecki socjalista.
W ostatnią niedzielę w niemieckiej telewizji Schulz zaatakował wypowiedź ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego, który stwierdził, że po zamachach w Paryżu, Polska nie będzie w stanie wykonać decyzji o relokacji 7 tysięcy uchodźców, na co zgodził się rząd Ewy Kopacz.
Stwierdził, że "kiedy Polska czuje się zagrożona przez Rosję i domaga się więcej broni, żołnierzy i funduszów, Europa jest solidarna. Ale w takiej sytuacji nie można nagle przyjść i powiedzieć, że uchodźcy to tylko problem Niemców i nie ma się z tym nic wspólnego".
Tyle tylko, że ze strony Niemiec Polska nie doświadczyła jakiegoś szczególnego wsparcia jeżeli chodzi o zagrożenie militarne ze strony Rosji.
Co więcej Niemcy są chyba jedynym krajem, który stanowczo sprzeciwia się ulokowaniu na terytorium krajów Europy Środkowo-Wschodniej (w tym głównie w Polsce) baz NATO w których stacjonowaliby także żołnierze.
Także jeżeli chodzi o interesy gospodarcze to Niemcy realizują swoje z całą bezwzględnością, nawet jeżeli szkodzi to interesom innych krajów UE, czego chyba najbardziej dobitnym przykładem jest Gazociąg Północny.
Teraz Niemcy są na etapie przeforsowania w unijnych instytucjach kolejnych dwóch nitek tego gazociągu, choć realizacja tego przedsięwzięcia zakwestionuje przyszłość Gazociągu Jamalskiego biegnącego przez Polskę i pozbawi Ukrainę możliwości zarabiania na przesyle rosyjskiego gazu przez ten kraj.
Ale to nie jedyna wypowiedź Martina Schulza, która pokazuje, że od dłuższego czasu próbuje on wprowadzić swoisty "niemiecki dryl" do funkcjonowania unijnych instytucji.
Otóż latem tego roku kiedy w unijnych instytucjach toczyła się dyskusja o wprowadzeniu stałego mechanizmu relokacji uchodźców, Schulz stwierdził, że "solidarność w Europie w sprawie imigrantów trzeba od krajów unijnych egzekwować siłą" (wtedy dotyczyło to stanowisk jakie prezentowały w tej sprawie Węgry, Czechy i Słowacja).
Ta wypowiedź wzbudziła oburzenie w Parlamencie, padło wiele słów krytycznych pod adresem Schulza i pod ich naporem, przewodniczący wycofał się z tak kategorycznych stwierdzeń.
Teraz widać, że wraca do swoich połajanek pod adresem poszczególnych państw członkowskich z krajów Europy Środkowo - Wschodniej (w tym przypadku Polski) i dobrze, że zdecydowanie odpowiedział mu minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Beaty Szydło Mariusz Błaszczak, stwierdzając dobitnie, że wypowiedź Schulza "to kolejny przejaw niemieckiej buty".
Takie zdecydowane stanowisko zaprezentujemy w tej sprawie także jako polscy europosłowie w grupie ECR na najbliższym posiedzeniu Parlamentu Europejskiego.
Dr Zbigniew Kuźmiuk
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl