Lepszy „Niedźwiedź Wojtek” niż „Miś Kamiński”
Kiedy „biedny Miś, Jogibabu” uderza w litewskich Polaków po wystąpieniu lidera RN w ich obronie, „to wiedz że coś się dzieje”. Jeśli po przemowie Roberta Winnickiego przeciw polityce obłudy w sprawach wschodnich „Misiek” zrywa się ze smyczy „to znak, że coś się dzieje”.
Autorytet moralny PO, dyżurny śpiewak autopanegiryków, który „nie pęka”, pomimo że wszyscy tylko wtykają mu szpilki, postanowił dla odmiany zostawić narcystyczne skłonności, motywujące go, by demonstrować jak bardzo jest „cacy”. Tym razem „spin doktor”, który manewrował zza pleców Ewy Kopacz postanowił z otwartą przyłbicą (?) pomóc (o nie!) swoim politycznym oponentom z PiS, i pokazać kto jest „be”. Nie wziął jednak „gapcio” pod uwagę, iż nie każdy musi myć głowę tym samym szamponem, dochodząc do podobnych wniosków. Może się bardzo zdziwić, licząc, iż na samo wspomnienie z jego ust zwrotu: „polityka ś.p. Lecha Kaczyńskiego” posłowie w nowym obozie rządowym staną w odruchu „psa Pawłowa” jak jeden mąż na baczność. Co gorsza dla pierwszego w Polsce człowieka, który próbował iść z polityki w karierę muzyczną, a nie odwrotnie, w PiSie mogą wiedzieć, o co chodziło Lechowi Kaczńskiemu, a o co chodzi „Misiowi”. Wbrew jego złudzeniom dla prawicy nie jest tajemnicą, co Platforma robi tym Misiem, a co planuje Rysiem.
Cóż takiego powiedział słynny „Miś”: „Moja wątpliwość bierze się z tego, że zarówno na poziomie PE, jak i w bilateralnych relacjach państwo bardzo często na Litwie macie kontakt z tymi liderami polskiej mniejszości, którzy noszą w klapie rosyjską flagę, którzy publicznie popierali agresję Rosji na Ukrainę i którzy często niezwykle wrogo odnoszą się do państwa litewskiego. Dla mnie moja linia – i wiem, że taka też była Lecha Kaczyńskiego – była taka, że polski Litwin powinien być lojalny wobec państwa litewskiego, a jednocześnie zachowywać swoją tradycję. Czy państwo będziecie kontynuowali tę linię pojednania, wyciągania ręki do Litwinów, zrozumienia dla litewskich aspiracji, a także obaw, czy pójdziecie drogą ciasnego i to w dodatku prorosyjskiego szowinizmu, który niestety niektórzy Polacy na Litwie kultywują?” Co do wątpliwości, jak mawiał Mark Twain: Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.
Próba zagrania na skądinąd słusznych obawach PiSu wobec Rosji, bynajmniej nie wydaje się szczytem pokerowej rozgrywki. Zwłaszcza jeśli robi to „macher” ugrupowania, które po 10 kwietnia 2010 roku, w sposób tak wyjątkowo służalczy wsławiło się umizgiwaniem do Rosjan, iż można było sądzić, że to właśnie ich spotkała tragedia. Ponieważ człowiek ten jest znany z medialnego kombinatorstwa i odwracania kota ogonem, wydaje się oczywiste, iż jeśli tylko on coś mówi, to rzeczywistość jest dokładnie odwrotna. Istnienie tak zwartego skupiska Polaków na Litwie, którzy w niemałej części, włącznie z ludźmi młodymi posługują się językiem polskim (czasem jego przedwojennymi formami) to ostatni żywy dowód na wielkość Polski, w każdym tego słowa znaczeniu. Takie skupiska Polaków likwidowane były poprzez zbrodnie NKWD, jak na Marchlewszczyźnie czy Dzierzyńszczyźnie, banderowskie na Wołyniu i w innych województwach, czy okrutne szykany, jak na Kowieńszczyźnie, administrowanej przed wojną przez Republikę Litewską. Przykładów można by mnożyć.
Sęk w tym, że tutaj ci Polacy z kraju lat dziecinnych Marszałka Piłsudskiego mieszkają blisko Polski i do tego śmią stanowić jeszcze większość etniczną. Pomimo braku agresywnych poczynań dyskryminujący po kolejnych seriach swojej polityki zarzucają im brak lojalności. „Miś” więc sam tego nie wymyślił i powiela gotową retorykę. Pytanie, czy zainteresowałby się, gdyby chodziło o lojalność wobec państwa polskiego. Zostawienie Wilniuków na pastwę losu na dwie dekady stopniowo zbliżało ich do Rosjan. „Korzyści” takiego pozostawienia Polaków bez uwag, w szponach tradycyjnych oponentów musieli rozważyć i Rosjanie oraz ich służby i sami Lietuvisi, najprawdopodobniej nieco przez nich spenetrowani i choćby ambasador Widacki, wyjątkowo znienawidzony właśnie przez tych, których „Misio” krytykuje. Ba, po jednostronnym złamaniu traktatu polsko-litewskiego i ustanowieniu dla Polaków progu wyborczego nie mieli oni już żadnego wyjścia. „Misiek” Kamiński doskonale wie, że starając się o wyborców Waldemar Tomaszewski, któremu miejscowi Rosjanie przypięli na cmentarzu kokardkę, będzie w sytuacji bez wyjścia. Taki to złośnik z tego „Miśka”, dokładnie taki sam, jak wobec PiSu.
Cóż, nie ma to jak spowodować kłótnie w obozie ofiar polityki obłudy, do którego należy zarówno PiS, jak i AWPL.
Aleksander Szycht
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl