Z wysokości chłodni

0
0
0
/

"Charakterystyczne jest, że ekologowie z Greenpeace`u nie molestują tych, którzy takie dotacje wymyślili i je przyznają, tylko – elektrownię" - pisze o akcji ekologów w elektrowni Turów w cotygodniowym felietonie dla Prawy.pl Stanisław Michalkiewicz.

 

 

Grupa aktywistów Greenpeace wdrapała się na 100-metrową chłodnię kominową w elektrowni Turów, żeby zaprotestować przeciwko subwencjonowaniu spalania węgla zmieszanego z drewnem jako źródła energii odnawialnej.

Czy elektrownia Turów korzysta z takiego właśnie paliwa – to nie jest pewne, bo dyrekcja zaprzecza – ale ekologowie wiedzą swoje, a poza tym – akurat tę elektrownię wytypowali wcześniej na akcję protestacyjną, do której zostali nawet przeszkoleni.

Władze wysłały do nich negocjatora, który namawiał ich do zejścia, ale go nie posłuchali i twierdzą, że mogą protestować „nawet kilka dni”. No i bardzo dobrze – o ile oczywiście kierownictwo elektrowni nie ma nic przeciwko temu – to mogliby spędzić tam nawet resztę życia.

Jeśli ktoś właśnie w taki sposób zamierza np. popełnić samobójstwo, albo przeciwnie – zarabiać na życie, to czy inni powinni mu w tym przeszkadzać?

Warto przypomnieć sprawę głodówki w angielskim więzieniu za rządów Margaret Thatcher. Irlandzcy więźniowie rozpoczęli głodówkę w przekonaniu, że rząd spełni ich 5 postulatów. Tymczasem Margaret Thatcher ani nie podjęła z nimi negocjacji, ani nie przeszkadzała im w głodówce. W tej sytuacji mieli do wyboru; albo głodówkę przerwać, albo umrzeć. I dziesięciu więźniów zmarło – bo to byli ludzie poważni, podobnie jak pani Thatcher, która też poważnie ich potraktowała.

Tymczasem dzisiaj coraz więcej jest blagierów, którzy liczą na to, że w ostatniej chwili, albo nawet i nie ostatniej, zostaną ogromnym nakładem kosztów wyratowani, albo jeszcze lepiej – szantażowany podda się ich szantażowi.

Osobna sprawą jest motywacja ekologów – bo nie można wykluczyć, że ta międzynarodowa grupa została wysłana akurat do elektrowni Turów wytwarzającej tańszy prąd z węgla, obwinianego przez filutów robiących kokosy na handlu emisjami dwutlenku węgla, o tzw. globalne ocieplenie.

Charakterystyczne jest, ze ekologowie z Greenpeace`u nie molestują tych, którzy takie dotacje wymyślili i je przyznają, tylko – elektrownię. Z podobnymi szantażami spotyka się większość przemysłowców i inwestorów – i organizacje ekologiczne ciągną z tego pokaźne zyski.

W wreszcie sprawa ostatnia – jak to wygląda z punktu widzenia ochrony własności? Czy jeśli właściciel zażądałby usunięcia intruzów ze swojego terenu, policja utrzymywana z płaconych przez niego podatków wykonałaby takie zadanie, czy też bezradnie ustąpiła przed szantażem?
 
Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną