POTWORNE MORDY na Polakach! Sprawcy "niewykryci"
W czerwcu 1941 r., tuż po ataku Niemiec na Związek Radziecki, NKWD dokonało masowych zbrodni na tysiącach polskich więźniów politycznych, przetrzymywanych w więzieniach na terenach zachodniej Ukrainy i Białorusi. Uznanych za najbardziej niebezpiecznych „wrogów rewolucji” mordowano na miejscu, nierzadko w bestialski sposób. Wielu zginęło w trakcie wyczerpujących marszy ewakuacyjnych.
22 czerwca 1941 r. Niemcy dokonały agresji zbrojnej na Związek Radziecki. Dzień później władze sowieckie zarządziły natychmiastową ewakuację ponad 40 tys. polskich więźniów przebywających w więzieniach NKWD na terenie zachodniej Białorusi i Ukrainy.
Dwa dni później szef NKWD Ławrientij Beria polecił rozstrzelać wszystkich więźniów, w odniesieniu do których toczyło się śledztwo oraz skazanych za „działalność kontrrewolucyjną”, „sabotaż gospodarczy”, „dywersję” i „działalność antysowiecką”. Chodziło o niedopuszczenie do sytuacji, w której więźniowie polityczni zostaliby przechwyceni przez wkraczających Niemców.
Największej masowej zbrodni NKWD dokonało w więzieniach we Lwowie, m.in. w tzw. Brygidkach, gdzie więźniów wyciągano z cel i ustawiano przed lufami karabinów maszynowych. Wycofujących się do cel i barykadujących drzwi mordowano granatami wrzucanymi przez okna.
W „Brygidkach” egzekucje zagłuszano włączonymi silnikami samochodów. W więzieniu na ul. Łąckiego więźniów dodatkowo torturowano i okaleczano. Mord trwał przez kilka dni aż do 29 czerwca, gdy sowieci zaczęli opuszczać miasto. Liczbę ofiar masakr we lwowskich więzieniach szacuje się na ok. 4 tys.
Sytuacja wyglądała podobnie w innych miastach na Kresach. W więzieniu w Łucku sowieccy oprawcy zmasakrowali więźniów na podwórzu więziennym, strzelając z karabinów maszynowych i rzucając granaty; w ten sposób zamordowali ponad 2 tys. Ukraińców i Polaków.
W większości likwidowanych więzień egzekucji dokonywano rozstrzeliwując w piwnicach, celach, na dziedzińcach. Czasami stosowano jednak bardziej „wyszukane” metody. Tak było w miejscowości Dobromil na terenie dzisiejszej Ukrainy, gdzie więźniowie ginęli od uderzeń żelaznym młotem w tył głowy. Ciała zabitych wywożono do pobliskiej warzelni soli w Lacku-Salinie i wrzucano do szybu.
W Oleszycach k. Lubaczowa, więźniów przetrzymywanych tam w zamku Sapiehów, spalono. W Berdyczowie część osadzonych została wysadzona przez NKWD wraz z budynkiem. We wszystkich tych miejscach bezwzględnie unicestwiano tylko więźniów politycznych. Przestępców pospolitych z reguły zwalniano.
Liczne ofiary pociągnęły też za sobą same ewakuacje, zwłaszcza piesze. W czasie forsownych, wielokilometrowych marszów mordowano opadających z sił, niedokarmionych i odwodnionych więźniów. Tak było podczas ewakuacji więzienia w Mińsku, w czasie której z kilkunastu tysięcy prowadzonych więźniów przeżyło kilkudziesięciu. Trasę Mińsk – Czerwień miejscowa ludność nazwała „drogą śmierci”.
Szacuje się, że w czerwcu i lipcu 1941 r. z rąk oprawców z NKWD mogło ponieść śmierć nawet 30 tys. więźniów. Większość śledztw w sprawie zbrodni, prowadzonych przez Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, została umorzona z powodu niewykrycia sprawców przestępstw.
Źródło: redakcja