Brawo! Tylko USA i ZSRR oficjalnie zgubiły łącznie kilkadziesiąt BOMB ATOMOWYCH. Większość z nich nie została odzyskana do dziś

W okresie zimnej wojny miał miejsce tzw. wyścig zbrojeń, w ramach którego Zachód jak i ZSRR rozwijały i znacznie poszerzały swój arsenał jądrowy. Konsekwencją było widmo nuklearnej apokalipsy wiszącej nad światem do dnia dzisiejszego, choć układ sił z czasów zimnej wojny jest już dawno nieaktualny, a głównych rozgrywających jest więcej, niż w ubiegłym wieku. Atomowy holokaust staje się jednak bardziej realną wizją, jeśli uświadomimy sobie, że łącznie co najmniej kilkadziesiąt bomb atomowych zaginęło i do tej pory ich nie odzyskano. Mogą one przebywać w regionie, gdzie np. doszło do zrzutu albo katastrofy, ale mogły zostać przez kogoś przechwycone i w chwili obecnej znajdować się pod niejawną kontrolą jakiejś osoby lub organizacji.
ZSRS
Nie jest dokładnie wiadome, ile ładunków zgubili sowieci. O ile tego typu informacja jest niechętnie podawana nawet przez współczesne armie Zachodu, o tyle w Związku Sowieckim wszystko było ściśle strzeżone przed opinią publiczną, o międzynarodowej nie wspominając. Wystarczy wspomnieć chociażby katastrofę w Czarnobylu, która początkowo była zatajona nawet przed mieszkańcami najbliższych regionów, o rządach innych państw nie wspominając.
Współczesna Rosja oficjalnie uznaje, że państwo zgubiło osiem głowic. Jest to jednak wiara „na słowo”. Najsłynniejszą wpadką była utrata ładunku 27 września 1991 roku. Na atomowym okręcie podwodnym doszło do eksplozji, która uszkodziła pokrywę wyrzutni. Głowica jądrowa o mocy 10 Kt wypadła do morza i opadła na dno. Do dziś nie została odnaleziona.
W 1989 roku zatonął sowiecki okręt podwodny „Komsomolec” z dwoma pociskami atomowymi. Choć wrak zlokalizowano prawie natychmiast, pociski nie zostały wydobyte do dnia dzisiejszego.
Jak wspomniałem, oficjalnie Rosja zgubiła osiem głowic. Nieoficjalnie, według różnych opinii ekspertów, zagubionych ładunków sowieckich może być nawet 40.
USA
W przypadku Amerykanów, zagubione ładunki były tracone częściej przez lotnictwo, niż marynarkę. Waszyngton oficjalnie przyznaje, że stracił 14 amerykańskich głowic jądrowych.
W latach 50-tych broń atomowa była utrzymywana przez armię amerykańską w gotowości do natychmiastowego użycia. Oznacza to, że bombowce strategiczne, które nieprzerwanie patrolowały wyznaczone strefy powietrzne, miały na swoich pokładach ładunki nuklearne. Co złego może się stać, prawda?
13 lutego 1950 roku do Dowództwa Lotnictwa Strategicznego (Strategic Air Command – SAC) wysłano sygnał „Broken Arrow”, czyli „złamana strzała”. Był to komunikat oznaczający zaginięcie ładunku atomowego. Lata później dowiedziano się, że bombowiec odbywający lot z Alaski do Meksyku miał awarię silników, w związku z tym załoga postanowiła zrzucić bombę atomową do Oceanu Spokojnego. Ładunek nie eksplodował i nigdy nie został oficjalnie wydobyty. Amerykańska armia twierdzi, że jest bezpieczny, ponieważ nie posiada rdzenia plutonowego.
Nie wiadomo, czy bombowiec nie przenosił większej ilości bomb. Do dziś dostęp do wraku samolotu w Kanadzie w Kolumbii Brytyjskiej jest ograniczony dla osób postronnych, zaś w okolicy odnotowuje się większe promieniowanie.
Dwa miesiące później nad Nowym Meksykiem w USA rozbił się kolejny bombowiec strategiczny z co najmniej jedną bombą atomową. Sama bomba została zniszczona w wyniku uderzenia o ziemię, ale nie doszło do reakcji łańcuchowej. Do dziś nie odnaleziono samej głowicy z materiałem jądrowym.
10 marca 1956 roku zaginął samolot Boeing B-47 „Stratojet”. Przewoził dwa ładunki jądrowe. Po przelocie nad Florydą do Europy zaginął. Samolot, jego załoga oraz przewożone ładunki nigdy nie zostały odnalezione.
22 maja 1957 roku bombowiec strategiczny niechcący (sic!) zrzucił bombę atomową w Nowym Meksyku, gdy sam leciał zaledwie 500 metrów nad ziemią. Miało to miejsce koło bazy lotniczej Kirtland. W wyniku eksplozji, na pustyni powstał krater mający średnicę 7,5 i głębokość 3,5 metra.
W lutym 1958 roku zrzucono ładunek z samolotu, który zderzył się z inną lecącą maszyną, do Atlantyku. Po kilku miesiącach kolejny ładunek został zgubiony u wybrzeży Karoliny Południowej. Obie bomby nie zostały odnalezione.
Podobnych zdarzeń w historii USA było o wiele więcej.
Bomba atomowa do znalezienia
Niektóre sowieckie i amerykańskie głowice rzeczywiście mogą być bezpieczne z powodu braku istotnego elementu bomby atomowej, jak np. rdzeń. Po odpaleniu ładunku, nie dojdzie do reakcji łańcuchowej, a więc do eksplozji jądrowej i silnego promieniowania.
Część ładunków jednak jest w pełni uzbrojona, inne zaś można uzbroić w dość łatwy sposób. Co najmniej kilkadziesiąt z nich oficjalnie nie zostały odnalezione i mogą wpaść w czyjeś ręce, np. islamskich bojówek czy lewackich fanatyków, którzy chcą zniszczenia świata. Nie można również wykluczyć, że któraś ze zgubionych głowic, a może i kilka, już została przez kogoś wyłowiona i czeka na dogodny moment, by się ujawnić, lub aby została użyta.
Dominik Cwikła
Autorem jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube
Źródło: interia.pl / wp.pl / rp.pl / komputerswiat.pl / prawy.pl