Wojna na Ukrainie mogłaby przysłużyć się Polsce i Polakom, choć zapewne tak się nie stanie [FELIETON]

0
0
0
/ Marek Borowski/KPRP

Napięta sytuacja i prawdopodobna wojna na Ukrainie mogłaby być świetnie przez rząd Polski wykorzystana. Nie to, żeby się tak stało. De facto darmowe deklaracje warszawskiego rządu o wspieraniu Kijowa już tę szansę niemalże zmarnowały, choć teoretycznie nie jest jeszcze za późno. Co ciekawe, nawet deklarowane działania rządu USA wskazują, że coś z całej tej sytuacji możemy zyskać, o ile nie dojdzie do wojny, która rozszerzy się także na polskie terytorium.

Na sam początek wspomnę, że na moim portalu kontrrewolucja.net zebraliśmy i opublikowaliśmy wczoraj listę wszystkich merytorycznych, racjonalnych i nieemocjonalnych argumentów wskazujących, że Polska w razie wojny Ukrainy z Rosją powinna wspierać Kijów. Znajduje się na niej 0 (słownie: zero) argumentów. Nie powinniśmy angażować się w czyjś konflikt za darmo. To jest oczywistość i truizm, który niestety w polityce zagranicznej naszego państwa nie funkcjonuje. Jak za PRL-u deklarowaliśmy „braterską przyjaźń” ze Związkiem Sowieckim i innymi socjalistycznymi państwami, tak teraz podobne podejście panuje wobec Waszyngtonu i jego sojuszników – zarówno strategicznych jak również tymczasowych – w tym również i Ukrainy.

 

Nie powinniśmy również wykazywać ochoczej inicjatywy wspierania w konflikcie państwa, które z jednej strony może wkrótce mieć stan wojny z mocarstwem, do tego sąsiadującym z nami. Do tego państwa, które oficjalnie i jawnie czci ludobójców i przejawia antypolskie, zbrodnicze nastroje. Nawet dzisiaj, jak lata temu w wyniku tzw. euromajdanu poważnie rozbudziły się szczególnie w zachodniej części Ukrainy banderowskie nastroje. UPA gloryfikowana jest jako armia bohaterów, podczas gdy w rzeczywistości była to banda, która z największym zapałem atakowała nieuzbrojonych mieszkańców wsi na Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej. Nie mając krztyny litości czy człowieczeństwa, które posiadają nawet dzikie plemiona w Afryce, dokonywano rzezi nieuzbrojonych, chcących tylko przetrwać zwykłych ludzi, którzy żyli w tamtym regionie. To nie byli partyzanci czy inteligencja. Ich „zbrodnią”, dla której wyrżnięto w brutalny sposób całe wsie, było to, że byli Polakami. Dziś ich oprawcy okrzykiwani są „gierojami” a rząd w Warszawie udaje, że sprawy nie było, a między narodami polskim i ukraińskim istnieje silna przyjaźń.

 

Gdybyśmy byli szanującym się państwem, zamiast zapewniać o wsparciu dla Kijowa, jeśli wybuchnie wojna na Ukrainie, ogłosilibyśmy zakaz transportu broni do tego państwa przez nasze terytorium czy to drogą lądową czy powietrzną. Moglibyśmy zgodzić się na przepuszczanie takowych, gdyby Ukraina szybko – niczym rząd w Warszawie w kwestii nowelizacji ustawy o IPN – przegłosowała prawo surowo karzące propagowanie banderyzmu czy gloryfikowanie UPA oraz uchwalono by jasne potępienie tych zbrodniarzy i nakazanie debanderyzacji kraju. Oczywiście, wówczas zgodzilibyśmy się tylko na czyjeś transporty przez nasze terytorium. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, co Ukraina musiałaby zaoferować Polsce, byśmy mieli zadeklarować większe wsparcie czy to militarne czy chociażby poprzez nałożenie sankcji na Rosję.

 

Jak wspomniałem, niestety to tylko teoria. W praktyce z powodu tego, że USA jest na rękę, by Ukraina była poza rosyjskim wpływem – niezależnie od tego, jaka to Ukraina – rządzący Polską robią co mogą, by zadbać o waszyngtoński interes. Oznacza to, że jest powszechnie wiadome, że w razie „W” Polska ruszy do wojny, przez co sama jest celem. Rosyjska propaganda zresztą jawnie i oficjalnie o tym wspomina.

 

Co ciekawe, być może odniesiemy i tak korzyść z tej sytuacji z powodu działań USA wymierzonych w Rosję, a konkretnie w Nord Stream 2. Oczywiście zakładając, że wojna na Ukrainie nie przejdzie w fazę czy to inwazji na państwa Europy Środkowo-Wschodniej, a więc także na Polskę, albo jeśli konflikt nie doprowadzi do nuklearnej apokalipsy.

 

Kongresmen Demokratów Mike Quigley – członek zespołów parlamentarnych ds. Ukrainy i Rosji – powiedział, że „powinniśmy nałożyć sankcje na Nord Stream 2 i zwiększyć pomoc wojskową dla Ukrainy”. To, co uderza w Nord Stream 2, jest korzystne dla nas. Pamiętać jednak trzeba, że USA robią to z myślą, by dopiec Rosji w obronie Ukrainy, a nie by dbać o interes Polski.

 

Co ciekawe, w tym miesiącu w amerykańskim senacie odrzucono projekt sankcji na operatora gazociągu Nord Stream 2. Obecnie jednak trwają w nim negocjacje na temat szerszego pakietu sankcji gospodarczych, które nieoficjalnie nazywa się „matką wszystkich sankcji”. Zawiera on m.in. gospodarcze uderzenie w Nord Stream 2.

 

 

 

Dominik Cwikła
 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 


 

Źródło: tvp.info / kontrrewolucja.net / prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną