Narastało poczucie śmiertelnego zagrożenia Polski [FELIETON]
Przebrani w mundury Federacji Rosyjskiej, z Leninem i Stalinem w głowach i sercach, rosyjscy żołnierze „wyzwalają" Ukrainę, mordując kobiety, dzieci i zabijając żołnierzy niepodległego państwa – Prezes IPN apeluje do samorządów o usunięcie z przestrzeni publicznej wszelkich nazw i symboli wciąż upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia bądź daty symbolizujące komunizm.
82 lata temu po napaści przebranych w mundury żołnierzy Armii Czerwonej z Leninem i Stalinem w głowach i sercach, mordujących kobiety, dzieci i zabijających żołnierzy niepodległego państwa polskiego - napaści nazwanej przez Stalina „wyzwoleniem" mniejszości ukraińskiej i białoruskiej- imperator - barbarzyńca ze wschodu przypuścił kolejny, okrutny atak na inteligencję polską.
P13N144op to numer nadany 5 marca 1940 rozkazowi zlikwidowania przez NKWD, służby „14.700 jeńców wojennych, byłych polskich oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, agentów wywiadu, żandarmów, osadników i służby więziennej „ oraz „znajdujących się w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi 11.000 osób".
Komuniści przez lata zabraniali pod karą śmierci mówić o tej zbrodni, jeszcze w 1978 roku władze PRL fałszują historię, godząc się na fałszywy napis w Katyniu : Ofiarom faszyzmu – polskim oficerom rozstrzelanym przez hitlerowców w 1941 roku.
W maju i czerwcu w 1953 roku, w więzieniu na Mokotowie zostało straconych 7 młodych ludzi w wieku około 20 lat. Tacy jak oni, młodzi konspiratorzy antykomunistyczni nie byli historykami idei, ale mieli swoje ideały. Na ogół niewiele mogli, najczęściej zrywali plakaty propagandowe, niszczyli w szkołach portrety Stalina , Bieruta, pisali „Precz ze Stalinem", „Katyń pamiętamy", „Sowieci do domu". Ryszard Szkolnicki działał w konspiracji jako 15-latek,sądzony był jako 16-latek, otrzymał 2,5 roku więzienia.
A jak zachowała się nasza Polonia?
Komitet Narodowy uważał, że akcja w kierunku uświadamiania społeczeństwa amerykańskiego o losie Polaków w Rosji jest jednym z ważnych elementów walki o Polskę. Akcja ta rozpoczęła się uroczystą mszą żałobną w intencji Polaków zamordowanych w Rosji, która odprawiona została w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku 20 marca 1943 r. Mszę
celebrował ks. prałat dr Józef Dworzak, a nabożeństwo zgromadziło tysiące Polaków i
Amerykanów, którzy zapełnili wielką świątynię. Obecni byli przedstawiciele Litwy, Estonii,
Belgii i innych państw. Msza ta wywarła wielkie wrażenie, była to bowiem pierwsza tego
rodzaju manifestacja pomyślana na tak wielką skalę. Piękny wiersz Kazimierza Wierzyńskiego oddał w formie poetyckiej nastrój zebranych:
„Uklękło tysiące ludzi
W łukach modli się tumu:
Daj nam to, Boże, zrozumieć
I w uniesieniu ogarnąć
Na co już nie ma rozumu.
Modlimy się za porwanych, za umęczonych, za zmarłych,
Nad Amu-Darją, Irtyszem i na odludziach Syberii,
Na Nowej Ziemi, gdzie znikło siedem tysięcy więzionych,
Na tych przestrzeniach podobnych do niewymiernej przepaści,
W którą zepchnięto miliony i w której skarga zamarła,
Chociaż ten chorał straszliwy, gdyby wybuchnąć mógł z gardła,
Poraziłby uszy świata.
Modlimy się za niewinnych...".
Pobyt w obozie w Starobielsku przeżył i opisał w książce „Na nieludzkiej ziemi" Józef Czapski.
„Kiedy będę pisał o Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie, będę miał na myśli jedynie jeńców,
którzy przebywali w tych miejscowościach od października 1939 do maja 1940 r. To znaczy
będę pisał o Starobielsku Nr 1, Kozielsku Nr 1, Ostaszkowie. Bo był jeszcze Starobielsk Nr 2
(więźniowie polityczni, również przeważnie wojskowi, wzięci przez sowietów na terenie
okupowanych Kresów Wschodnich albo przyłapani przy próbach ucieczki przez granice
Rumunii lub Węgier), był również Kozielsk Nr 2 (internowani polscy oficerowie z okupowanej
Litwy). Tylko kilka nazwisk spośród najbardziej wartościowych i cennych ludzi, których
straciliśmy przez te obozy: wybitny neurolog prof. Pieńkowski, prof. Marcin Zieliński -
kierownik Oddziału Psychiatrycznego Szpitala Wojskowego w Wilnie, wybitny uczony, dr
Nelken, dawny wiceminister zdrowia, prof. Godłowski-dyrektor Kliniki Neurologicznej na
Uniwersytecie Wileńskim i Instytutu Badań Mózgu, wybitni chirurdzy warszawscy, dr.
Kołodziejski i dr. Levittoux, Morawski, prof. Politechniki Warszawskiej, prof. Tucholski, fizykochemik,
specjalista od materiałów wybuchowych, docent w Cambridge, prof. Piotrowicz,
sekretarz krakowskiej Akademii Umiejętności, 80% pracowników Instytutu Technicznego
Uzbrojenia, 80% wychowanków sekcji uzbrojenia Politechniki Warszawskiej.
„Wśród licznych kolegów, z którymi żyłem blisko, chciałbym wspomnieć jeszcze paru. Przede
wszystkim Zygmunta Miterę. Był to jedyny Polak, który miał stypendium rockefellerowskie,
doktoryzował się w studiach wiertniczo-górniczych w Ameryce. Jeden z jego braci zginął, jako
młody chłopak w Legionach, drugi artysta malarz, redaktor „Głosu Plastyków. Bomba z
aeroplanu zniszczyła we Lwowie doszczętnie mieszkanie Zygmunta, w którym miał rękopis
swej wielkiej pracy naukowej, nad która pracował szereg lat...Nazywaliśmy go żartobliwie
„gondolierem", bo zajęciem jego w obozie było wielogodzinne „ wiosłowanie" ogromną
chochlą w kadzi, gdzie gotowała się dla nas zupa. Ten człowiek miał w obozie niespożyte siły i
humor; pomagał nam wszystkim, wygłaszał odczyty z dziedziny geologii i jeszcze pięknie
śpiewał. Człowiek o rzadkiej wartości serca i umysłu zaginął razem z innymi, w chwili, kiedy
po wielu latach pracy liczył, że nareszcie wiedzę swoją będzie mógł dać Polsce.
Wśród lekarzy chciałbym nazwać dr. Dadeja. Znany pediatra zakopiański, prowadził przez
szereg lat wielki zakład na Bystrem pod opieką Uniwersytetu Jagiellońskiego dla
najbiedniejszych dzieci gruźliczych. Parę lat przed wojną, pewien profesor sowiecki,
przejeżdżając przez Zakopane wpisał się do książki szpitala „pragnąłbym cały szpital z całym
personelem przewieźć do Rosji Sowieckiej"...Dr Dadej, człowiek zachodni do szpiku kości,
najtrudniej znosił sowiecko-rosyjski świat, brud, bałagan, pogardę i wyższość, które nam
okazywał pierwszy lepszy bojec sowiecki. Smutny, gorzki, o 10 lat postarzały, z workami pod
oczyma i nowymi zmarszczkami od oczu do skroni, siedział godzinami bezczynnie ten polski
„burżuj", który w Polsce wymyślał 100 powodów, żeby od pacjenta nie brać pieniędzy. Teraz,
karmiony morałami naiwnych politruków i badany przez głupich i chytrych sędziów, z trudem
znosił te warunki bytowania. W obozie był również jego szwagier kpt. Hoffman. Był to oficer
zawodowy, skończył politechnikę w Belgii, pracował kilka lat w Szwecji, był ze Szwedka
zaręczony. Wrócił do Polski, jako jeden z nielicznych specjalistów – fachowców od działek
przeciwlotniczych. Opowiadał mi, jak jeszcze przed wojną fabrykę, która ten sprzęt
wyrabiała, odwiedził generał angielski. Zakupywał te działka dla armii angielskiej...."
Józef Czapski napisał książkę w latach 1942-47, wspomnienia o ludziach, którzy odeszli, i
chwilach, które nie wrócą. „W miarę pisania nie słabła we mnie, ale narastała świadomość
tragicznej przeciwstawności Polski i Rosji, naszych koncepcji, naszych dróg historycznych.
NARASTAŁO POCZUCIE ŚMIERTELNEGO ZAGROŻENIA POLSKI „
Bożena Ratter
Źródło: Bożena Ratter