Locha na kanapie trochę drzemki łapie [FELIETON]

0
0
0
/

Dziś opowiem fascynującą historię pewnej lochy kanapowej. I bynajmniej nie mam na myśli pewnej prezenterki tvn-owskiej telewizji śniadaniowej o gabarytach małej ciężaróweczki, ani pewnej byłej pierwszej damy państewka z kartonu i patosu. Nie. Opowiem dziś o losze. Takiej zwierzęcej z rodzaju dzika świnia zwana dzikiem. A locha to taka kobitka wśród dzików. I ten gatunek wbrew temu co twierdzą aktywiszcza nie ma 64 płci, w tym transseksualistów, tylko są lochy i odyńce.

Niemcy mają piękną tradycję strzelania, zabijania i zżerania wszystkiego co do nich przylazło. A to niedźwiedź z Włoch, a to żubr z Polski. Wszystko to pod pozorem, że to duże i niebezpieczne. A jak milion muzułmanów w wieku rębnym i poborowym do nich przypełzło i każdy okazał się znacznie niebezpieczniejszy dla tubylców (szczególnie samic), niż miś i żubr razem wzięci to żadnego nie zastrzelili. Po prostu dwulicowi, germańscy obłudnicy.

 

Do swoich zwierzaków mają trochę lepsze podejście. Po prostu nie zawsze je zabijają, choć dziki w swoim czasie wystrzelali do zera pod pozorem świńskiej grypy. Jednak tym razem było inaczej. Kto chce może sobie poczytać w oryginale:

 

https://www.natuerlich-jagd.de/news/da-liegt-ein-wildschwein-auf-dem-sofa/?fbclid=IwAR1MFOtZ9O0UMVqjPK45dTsQXAxeVO9exaCd4abw3KzOvst--Lr9E6Ciy_o

 

Locha na kanapie trochę drzemki łapie

 

Niespodzianka spotkała mieszkanke Hagen-Halden w kraju związkowym Nadrenia – Westfalia, w Niemczech, która pewnego dnia po południu wróciła do swojego domu. I przywitała ja spora, bo taka ważąca z 60-70 kilogramów niespodzianka w postaci słodziutkiej lochy, która na kanapie wypoczywała sobie po demolce mieszkania. Okazało się, że dzik wszedł przez drzwi tarasu, które się za nim zatrzasnęły i po bezskutecznych próbach opuszczenia mieszkania nasza loszka spoczęła na kanapie, niczym królewna Śnieżka czekając na swojego adoratora w postaci nieznanego księcia. I tak sobie nasza loszka doczekała na powrót właścicielki. Wezwana policja i miejscowy myśliwy wyprosili nieproszonego gościa. I jak na Niemców zrobili to bardzo łagodnie. Bez użycia kul, gazu, a nawet bez miotacza ognia. Czego wszystkiego można się było jak najbardziej po owym zdegenerowanym narodzie spodziewać. W końcu jak polski żubr do nich przyszedł, to najpierw go zastrzelili, potem poćwiartowali, upiekli i zeżarli. Podobny los spotkał niedźwiedzia Bruno, który z południa, czyli ze słonecznej Italii zszedł sobie do alpejskiej doliny na terenie Deutschlandu. I tak samo został zastrzelony, poćwiartowany, upieczony i zeżarty. Wygląda, że wszystko, co jest duże i wygląda na groźne (niedźwiedź, żubr, a nawet wilk i dzik) w tej krainie od wieków łagodnych ludziów ma takie szanse na przeżycie, jak śnieżny bałwan na przetrwanie w Piekle. Jedynymi niebezpiecznymi stworzeniami, które Niemcy tolerują, a nawet udają, że ich nie ma to murzyńscy i arabscy imigranci.

 

Media nie poinformowały, czy właścicielka złożyła doniesienie z powodu naruszenia miru domowego przez świnkę. Nie poinformowały również o tym, czy przypadkiem wieprzowinka po wyproszeniu przypadkiem nie została przez myśliwego zastrzelona i później nie poszła na kiełbasę. A tego ostatniego po tym narodzie oprawców można się spodziewać. Co więcej mając ogromne w tym doświadczenie mogli ją jeszcze przed śmiercią torturować.

 

Piotr Stępień

 

Źródło: Piotr Stępień

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną