Wraca temat Europortu. Jednak czy ta inwestycja ma w ogóle sens?

0
0
0
/

Europort to projekt terminala rolno-spożywczego na nabrzeżu portowym w Gdańsku. Według planów inwestycja miałaby umożliwić eksport większych ilości zboża z naszego kraju. O przedsięwzięciu mówi się już od kilkunastu lat, ale ze względu na zbyt duże koszty do dziś nie udało się go zrealizować. Teraz temat agroportu wraca. Warto jednak zastanowić się, czy cały projekt ma w ogóle rację bytu.

Projekt stworzenia nowego portu przeładunku zboża pojawił już w 2009 roku, czyli jeszcze za kadencji koalicji PO-PSL. Wówczas koncepcję chwaliła m.in. Krajowa Federacja Producentów Zbóż, na czele której stał Rafał Mładanowicz. Europort miał powstać na bazie istniejącej już infrastruktury, a w rozwój pomysłu zaangażowane miały być dwie spółki państwowe, m.in. Gdańskie Zakłady Nawozów Fosforowych (należące do Ciecha, dysponującego wtedy bazą przeładunkową). Według zamierzeń przedsięwzięcie miało zapewnić Polsce zwiększenie eksportu zboża do Afryki i niektórych krajów UE. Koszt inwestycji przewidywano na 50 milionów złotych, które miał zorganizować ówczesny minister rolnictwa Marek Sawicki. Finalnie Europort nie powstał, jednak nie przeszkodziło to w tym, aby w kolejnych latach rósł eksport zbóż z naszego kraju (ponad 6 milionów ton w samym 2015 roku).

Europort wraca do łask

Obecnie mamy już zupełnie inną ekipę rządzącą, chociaż od jakiegoś czasu blisko niej trzyma się wspomniany Rafał Mładanowicz, który od początku zaistnienia tematu szczególnie zabiegał o to, aby zrealizować projekt Europortu. Teraz w obliczu kryzysu żywnościowego i wojny na Ukrainie władza zdecydowała o powrocie do budowy państwowego terminalu zbożowego. 20 lipca wicepremier i szef resortu rolnictwa Henryk Kowalczyk wypowiedział się w kwestii tego przedsięwzięcia. Polityk stwierdził, że nowe nabrzeże pozwoli zwiększyć możliwości eksportowe zboża nawet o połowę. Wskazywał przy tym, że w przygotowaniu jest powierzchnia magazynowa na ok. 100 tysięcy ton towaru:

„Terminal rolno-spożywczy, który pozwoli eksportować większe ilości zboża, powinien zacząć funkcjonować w ciągu kilku tygodni (...) To decyzja o zapotrzebowaniu na dzierżawę nabrzeża portowego w Gdańsku (…), umożliwiająca bezprzetargowe wydzierżawienie nabrzeża portowego w Gdańsku przez zarząd portu na rzecz Krajowej Grupy Spożywczej, żeby zwiększyć możliwości eksportowe” – przekonywał minister Kowalczyk.

Dosyć ciekawy aspekt sprawy dotyczy pewnej koincydencji, na którą zwrócili uwagę komentatorzy tematu. Otóż w jednym czasie zbiegły się dwa wydarzenia: odwołanie prezesów Krajowej Grupy Spożywczej oraz spółki Elewarr i wznowienie projektu budowy Europortu. Czy to przypadek, że na stanowisko prezesa Elewarru wysunięto kandydaturę Mładanowicza, zwolennika budowy agroportu? Prawdopodobnie objąłby on to stanowisko, gdyby nie ujawnienie przez media jego niekorzystnych wizerunkowo sympatii. Mładanowicz miał bowiem pojawiać się w towarzystwie prominentnych polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego. To radykalnie zmniejszyło jego szanse w konkursie.

„Apologeci Europortu przekonywali, że terminal zbożowy w Gdańsku pozwoli zwiększyć polskie możliwości eksportowe. To jednak mit, za którym nie przemawiają suche fakty. Krajowa Grupa Spożywcza nie ma takich możliwości, jakie chcieliby pomysłodawcy drogiej inwestycji. Elewarr dysponuje natomiast ok. 700 tys. ton powierzchni magazynowej, z czego część zajmują rezerwy państwowe. Jak wynika ze sprawozdania zarządu za rok 2020/21 (dostępny w KRS), spółka skupiła ok. 190 tys. ton zbóż i kukurydzy i 70 tys. ton rzepaku. Sam minister Henryk Kowalczyk w ostatnich wypowiedziach mówił o 300 tys. ton w elewatorach Spółki, w których można przechowywać zboże. Nawet jeżeli uwzględnić młyny KGS, czyli ok. 60 tys. ton, skup byłby wciąż zbyt mały, by zrealizować jakieś istotne plany eksportowe (a znaczące zwiększenie skupu mogłoby narazić ww. firmy na problemy z odsprzedażą i duże straty finansowe). Można podejrzewać, że państwowe spółki, czując nacisk polityczny ministra rolnictwa i rozwoju wsi, będą stawały na głowie, by realizować eksportowe kontrakty, chociaż na nich zarobku nie będzie (dobrze będzie, jak nie będzie strat)” – czytamy na portalu eTydzien.pl.

Jak przypomina autor artykułu, realizacja Europortu to gigantyczne nakłady finansowe na inwestycje i remonty. Co więcej, w latach 2015-2020 zadaniu nie podołała szczecińska firma OT Logistics – nie rozpoczęły się nawet żadne prace budowlane. Jak wskazują wstępne szacunki, budowa agroportu może obecnie pochłonąć nawet 500 mln zł. Powtórzmy więc raz jeszcze pytanie z początku tekstu: czy projekt aby na pewno ma sens?

Jakub Zgierski

Źródło: etydzien.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną