„Macroning” i „Scholzing” (FELIETON)

0
0
0
/

Polityka Zachodu wobec wojny na Ukrainie doczekała się dwóch neologizmów: „macroning” i scholzing”. Pierwszy dotyczy rozmów telefonicznych, które prowadzi prezydent Francji Emmanuel Macron z prezydentem Rosji Wladimirem Putinem. Drugi termin dotyczy „obiecywanie czegoś, czego nie zamierza się zrobić” i odnosi się do politycznych obiecanek kanclerza Niemiec Olafa Scholza. Zachód cały czas stoi jakby w rozkroku wobec bestialstwa rosyjskiego. Z jednej strony potępia i wprowadza sankcje, z drugiej czeka z utęsknieniem, aby jak najszybciej rozpocząć współpracę gospodarczą z Rosją.

Pomocy na sto procent udziela jedynie Polska. Niemieccy eksperci z renomowanego  Kiel Institute obliczyli, że  Polska jest drugim po Stanach Zjednoczonych krajem  dostarczającym broń na Ukrainę. Nasze wsparcie wyceniono na 1.8 mld dol., Ameryki na 2.44mld dol., Niemcy to 290mln dol., Francja zaledwie – 160 mln. dol.  Pomoc Francji jest mniejsza niż Łotwy. My zadeklarowaliśmy pomoc 1,8 mld dol. I w pełni się z tego wywiązaliśmy, a USA zadeklarowały dostawy o wartości 6,37 mld dol. W rzeczywistości zrealizowały niewiele więcej niż 1/3. Na wojnie liczą się konkrety, a nie zapowiedzi, bo gdyby było odwrotnie, to Niemcy staliby się liderem.

Ta pomoc to jedynie dostawy broni, a liczy się jeszcze pomoc humanitarna, przyjęcie przeszło 5 mln uchodźców, bez umieszczania ich w specjalnych obozach. Taka jest nasza pomoc.

A Zachód, a mówiąc ściślej Macron, bawi się  w pogaduszki telefoniczne z Putinem.  Przed wybuchem wojny dzwonił do niego 13 razy, a 7 lutego był w Moskwie z wizytą. W marcu i kwietniu rozmawiał z agresorem co najmniej 10 razy. A każda rozmowa to 1,5 godziny. Zamilkł na trochę, gdy ujawniono masakrę w Buczy, ale już 3 maja ponownie dzwonił.  Dzwonił i dzwonił, ale niczego od Putina nie uzyskał, który opowiadał mu jedynie liczne kłamstwa.  Nie obyło się też od arogancji. Jeszcze na cztery dni przed agresją Macron dzwonił do Putina i przekonywał go, że doprowadzi do spotkania Putin – Biden. Wiadomo, że propozycja nie zainteresowała rosyjskiego cara, który kłamliwie dowodził, że Ukraina posiada broń nuklearną, mówił także, że muszą być spełnione żądania separatystów w Donbasie.  Rozmowę wkrótce skończył, oznajmiając: „Szczerze mówiąc, chciałem iść pograć w hokeja”.

Postawa Macrona nie powinna zbytnio szokować, bo w przeszłości resentymenty Francji z Rosją miały swoja tradycję. 5 lipca 1992 r. w kuluarach szczytu G7 Francois Mitterrand usiłował przekonać amerykańskiego prezydenta George`a H.W. Busha do tego, aby pozwolił Rosji zachować twarz po upadku Związku Sowieckiego. „Jestem zaniepokojony. Przez trzy ostatnie wieki Rosja dokonywała podbojów, a teraz musi z nich zrezygnować. To jest sprzeczne z logiką historii. Powstały nowe państwa, których wcześniej nie było. Białoruś, Kazachstan, czy Mołdawia. Będą wojny. Nie żartuję. Spójrz na Ukrainę i Rosję” – mówił prezydent Francji.

Podobnie było z Juacques Chiraciem w rozmowie z doradzą ds. bezpieczeństwa Anthonym Lakiem Chodziło wówczas o rozszerzenie NATO o państwa Europy Środkowej i Wschodniej.  Prezydent Francji nie miał nic przeciwko temu, ale zaznaczał, że „interesy Rosji zostaną wzięte pod uwagę. Nie chce im przyznawać prawa weta, ale za bardzo ich upokorzyliśmy. Do tego stopnia, że niebawem odrodzi się tam nacjonalizm” Za rozpad Związku Sowieckiego Moskwa obciążyła winą USA i wszem i wobec głosiła, że w nowych państwach odrodzi się nacjonalizm, tym samym zawita groźba wojny.

Gdy w 2015 r. Rosja anektowała Krym, we Francji głoszono tezę, że Rosja nie chce powrotu do ZSRR, ale jedynie chce zmyć z siebie hańbę z 1991 r.  „ponizanie Rosji w postaci sankcji spowoduje tylko, że stanie się naszym wrogiem, z którym będziemy musieli któregoś dnia walczyć” - mówiono.

Mentor Macrona spin doctor francuskich socjalistów Jacques Attali znów  posługiwał się terminem „geopolityka poniżania” i dowodził, że Polacy popełniają błąd, dążąc do izolacji Rosji, bo wywoła to III wojnę światową.  W konsekwencji Francja ciągle stawiała i nadal stawia na dialog z Kremlem. Według słów Macrona: „Rosja tak po prostu nie zniknie, tylko będzie wciąż tam, gdzie jest”. Podobnie twierdził przed laty Donald Tusk mówiąc, że trzeba robić interesy z Rosją taką, jaką ona jest.

A do czego taka polityka doprowadziła?  Od pięciu miesięcy widzimy tego skutki na Ukrainie.

Maria Górzna

Źródło: MG

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną