„Dobrzy dezerterzy" (FELIETON)

Po częściowej putinowskiej mobilizacji, ruch młodych Rosjan uciekających przed poborem stał się w pewnym sensie exodusem. Najwięcej samochodów z uciekinierami stało na granicy z Gruzją, ale uciekano gdzie się dało, nawet do Indii, do Wietnamu, byle dalej od śmierci. Oblegane były również granice z Kazachstanem. Trochę mniej próbowało dostać się do Finlandii, bo aby wjechać do Unii Europejskiej, trzeba było mieć tzw. paszport zagraniczny (umożliwiający wyjazd poza granice byłego ZSRR), a w nim wbita wizę schgengeńską. Tylko przez tydzień z Rosji wyjechało blisko 300 tys. Najbardziej zaskakuje szturmowanie granic gruzińskich. W 2008r. Gruzja była napadnięta przez Rosję i do tej pory spora jej część znajduje się pod okupacją rosyjską. Władze gruzińskie, choć niechętnie przyjmowały dezerterów.
Determinacja dezerterów była ogromna. W rosyjskim internecie można znaleźć relacje tych, którym nie udało się uciec. „Rzadko płaczę, ale trym razem po prostu ryczałem”. Inny pisał na Telegramie, że od 17 godzin nie spał, nie jadł i jest krańcowo wyczerpany. Inni winą za swój los obarczyli… Ukraińców, którym „zachciało się wojny”, a trzeba uciekać, aby nie zginąć z rąk „amerykańskich pederastów”.
W kazachskim Pawłodarze miejscowy bloger zadawał uciekinierom pytania. Nie chcieli odpowiedzieć, do kogo należy Krym, Ługańsk i Donieck. Nie potrafili odpowiedzieć na pytanie dlaczego uciekają, a nie wystąpią przeciwko Putinowi. Przeważnie odpowiadali: „Nie mam nic do powiedzenia na ten temat. Mnie polityka nie interesuje”.
Takie odpowiedzi dobitnie charakteryzują społeczeństwo rosyjskie, które w 80 proc. popiera politykę Kremla. W dzisiejszych czasach nawet w Rosji, jeżeli ktoś chce dowiedzieć się prawdy, co się dzieje za ukraińską granicą, znajdzie ją w niezależnych źródłach. Ale Rosjanie nie dociekają, albo po prostu popierają zapędy mocarstwowe Putina. Rosja musi być wielka, a Białoruś i Ukraina są jej integralną częścią- uważają.
Nawet teraz, gdy ich bezpieczeństwo zostało zagrożone, winią Ukraińców. Dopóki Putin nie dobrał im się do skóry, nie obchodziło ich, że Rosjanie mordują Ukraińców, torturują, gwałcą niewinnych cywilów – kobiety i dzieci. Nie obchodziło ich, że rakiety moskiewskie spadają na domy, szkoły, przedszkola, że Rosja chce osiągnąć swój cel, czyli unicestwienie Ukraińców, za wszelką cenę. Nie obchodziły ich masowe groby, w których zakopywano bezbronnych cywilów często ze związanymi z tyłu rękami, ze śladami tortur. To wszystko ich nie dotyczyło. Oni na swojej ziemi żyli w spokoju. Wierzyli, że Putin ich obroni, że włos im z głowy nie spadnie. W popłochu zaczęli ucieczkę, gdy Putin ogłosił brankę. Polityka wbrew ich słowom zapukała do ich drzwi.
Ucieczka ucieczką, ale największe zdumienie wywołuje reakcja niektórych elit zachodnich, a także polskich na przyjmowanie „dobrych dezerterów” do siebie. Prym w tym wiodą Niemcy, którzy chcą przyjmować młodych Rosjan do siebie. Na to znajdą się możliwości, pieniądze, których na pomoc walczącej Ukrainie zabrakło. Na to stanowisko Berlina odpowiedziały inne elity Zachodu. Hanna Gronkiewicz-Waltz oświadczyła, że dezerterzy rosyjscy to „odważni ludzie”, którzy w ten sposób „walczą z reżimem Putina”. Podobnie wypowiadają się inni politycy Platformy Obywatelskiej, popierając taki rodzaj odwagi, która dotyczy tylko wtedy, gdy zagrożone jest życie „bohatera”. W mediach opozycyjnych pojawiły się tezy, ze przyjęcie do nas Rosjan to nasz moralny obowiązek i element naszej racji stanu. Takie tezy głosiła nie tylko PO, ale również Konfederacja. Kolejny raz bezrozumnie, byle by tylko przeciwko PiS-owi. Argumenty, że rosyjscy dezerterzy osłabią siły Rosji, stworzą za granicą aktywną diasporę i będą walczyć z reżimem Putina jest głupotą. I podstawowe pytanie: kogo przyjmiemy do nas? Wiadomo bowiem, że społeczeństwo rosyjskie jest przesiąknięte agenturą . Wśród „dobrych dezerterów” mogą być także aktywni agenci, których wyłapanie jest niezwykle trudne.
Dlaczego Niemcy tyle mówią o „dobrych dezerterach”? Dzielą oni Rosję na tę złą- putinowką i dobrą składającą się ze zwykłych ludzi, takich jak ci dezerterzy. A to jest wstęp do odbudowywania polityki biznesowej Niemiec. Przecież nie będą karać całego narodu, w którym jest tylu odważnych. A w wypadku nowej pierestrojki będą forsować tezę, że to przecież nowa Rosja, z którą teraz można robić interesy. A przy okazji można dołożyć Polsce za jej antyhumanitarną postawę wobec imigrantów. Ataki na granicy polsko białoruskiej znów przybrały na sile. Pomimo postawionej zapory codziennie przez mokradła i rzekę stara się przedostać ileś tam uciekinierów podesłanych Polsce przez Łukaszenkę i Putina.
Maria Górzna
Źródło: MG