Jak można zarobić na żołnierzach wyklętych? (FELIETON)

Wszyscy wiemy, jakie najwyższe koszty ponieśli żołnierze wyklęci, walcząc do ostatka z reżymem komunistycznym. Najlepszym tego przykładem jest ikona bohaterstwa rtm. Witold Pilecki. W okresie II wojny światowej walczył z Niemcami. W całym świecie jest znana jego historia dobrowolnego pójścia do obozu zagłady Auschwitz, aby zebrać tam informacje do napisania raportu o Holokauście. Po wojnie złapany, nieludzko torturowany i skazany na śmierć przez rozstrzelanie w areszcie na Rakowieckiej. Osierocił żonę i dwoje dzieci. Wiadomo, jakie losy były tej rodziny w tak zwanej wolnej Polsce; zepchnięci na margines życia, zaznali licznych upokorzeń i biedy. Żadne odszkodowanie nie jest w stanie zadośćuczynić za trudne losy w ojczyźnie. Taki los był udziałem wszystkich rodzin żołnierzy wyklętych.
W latach 90 ub. w. państwo polskie wypłaciło pewne kwoty odszkodowania tym rodzinom i wydało wyrok uniewinniający dla żołnierza wyklętego, zdejmując z niego odium zdrajcy i szpiega. Taka rozprawa odbyła się również w sprawie Witolda Pileckiego. W archiwach IPN jest wyrok Izby Wojskowej Sądu Najwyższego z 1 października 1990 r.. Jest wynikiem rewizji wyroku z 1948 r., w którym Pilecki został skazany na śmierć. Rodzina dostała wówczas odszkodowanie w sumie dzisiejszych 50 tys. zł. Teraz Andrzej Pilecki, syn Witolda wystąpił z żądaniami odszkodowania od skarbu państwa kwoty 26 mln zł. Wysokość kwoty szokuje. Na pierwszej rozprawie tak motywował swój krok: „Motywowany potrzebą zabezpieczenia pamięci mojego taty, zdecydowałem zwrócić się po środki, które mojemu tacie przysługują. Wierzę, że będą one służyć przede wszystkim temu szczytnemu celowi i spowodują, że pamięć po moim ukochanym tacie – Witoldzie Pileckim – będzie trwała wiecznie, bo przecież człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim”.
Jeżeli chodzi o pamięć o Witoldzie Pileckim to nie ma najmniejszej wątpliwości, że jest należycie czczona przez państwo polskie. Chodzi przede wszystkim o olbrzymią kwotę pieniędzy dla potomków Witolda Pileckiego. Kto w ten sposób zmotywował syna wielkiego bohatera? Pułkownika Witolda Pileckiego reprezentuje znana gdyńska kancelaria radcy prawnego Anny Bufnal. Andrzej Pilecki zawarł w tej kwestii umowę prawną z Ius Memoriae Sp. Z o.o. z Gdyni. Właścicielami jej jest prezes zarządu Jonasz Papież i Grzegorz Bufnal członek zarządu.
Według tej umowy w wypadku zwycięskiego wyroku na konto kancelarii wpłynie kwota 9 mln zł.. Gdyby Andrzej Pilecki zerwał podpisaną umowę, musiałby zapłacić kancelarii odszkodowanie 10 proc. kwoty roszczenia. W chwili podpisania roszczenia związał się on z kancelarią nierozerwalnie.
Dlatego nie dziwi fakt, że prezes zarządu Ius Memoriae Jonasz Papież dwoi się i troi, aby trafić do kolejnych rodzin i skłonić ich do wysuwania roszczeń od skarbu państwa. W ten sposób trafił do Romualda Rzeszutka inicjatora powstania największego pomnika żołnierzy wyklętych w Polsce, który utrzymuje stały kontakt z rodzinami niezłomnych. Jonasz Papież zaproponował mu współpracę – w zamian za kontakty i rekomendację zaproponował wynagrodzenie finansowe. Rzeszutek odmówił, bo budowa pomnika nie ma nic wspólnego z kwestią odszkodowań.
Inny działacz patriotyczny, autor wielu publikacji o żołnierzach wyklętych mówi także o propozycji Jonasza Papieża, który zaproponował mu za każdy kontakt określoą prowizję, a jego fundacja miała otrzymać dużą sumę Do transakcji nie doszło, bo autor publikacji o żołnierzach wyklętych nie był zainteresowany pieniędzmi złowionymi za kontakty. Jonasz Papież kontaktował się również z synem Józefa Franczaka „Lalusia”, ostatniego żołnierza wyklętego, który poległ z bronią w ręku w 1963 r. Marek Franczak mówi: „Podszedł do mnie w Krakowie po uroczystości wręczenia Nagrody im. Józefa Franczaka w Muzeum AK. Opowiadał barwnie o milionach, które będziemy mogli dostać. Powiedziałem, że dziękuję, ale nie jestem zainteresowany. Potem dzwonił chyba jeszcze raz, ale na tym nasz kontakt się skończył już definitywnie”. Tak było także z innymi rodzinami żołnierzy wyklętych. W większości są to ludzie bardzo skromni, przyzwyczajeni do życia na marginesie.
Arkadiusz Gołębiewski, dyrektor Festiwalu NNW i autor filmów dokumentalnych o polskim podziemiu mówi, że rodziny wyklętych to zazwyczaj osoby, które nie mają wśród priorytetów postawionego celu wzbogacenia się na swojej niełatwej historii – Oni przez całe życie byli wbijani w poczucie, że są gorsi i że nic się im nie należy. Dlatego nawet dzisiaj, po latach, mają „małe” marzenia. Odnaleźć szczątki taty czy dziadka, zorganizować im pogrzeb i mieć gdzie się za nich pomodlić. Miliony odszkodowań szczęścia im nie dadzą. To pomysł, który musiał przyjść z zewnątrz.
Trudno sobie wyobrazić, aby żołnierze wyklęci walczyli ze względów ekonomicznych. Oni życia nie przeliczali na pieniądze, oddawali je za ojczyznę. I takich należy ich zapamiętać.
Maria Górzna
Źródło: MG