Lech projektem biznesowym?

0
0
0
/

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że w Lechu doszło do zmiany priorytetów. Zamiast wyników sportowych ważniejsze są dochody i maksymalne oszczędzanie.

 

Sport od zawsze wiązał się z dużą dozą ryzyka. Dzięki temu przyciągał nowych adeptów oraz kibiców. Dziś dodatkowo, aby go profesjonalnie uprawiać potrzebne są spore nakłady finansowe, które także wiążą się z pewnym niebezpieczeństwem i sporą dawką niewiadomej. Dlatego tyle emocji wzbudzają ruchy na rynku transferowym. Wielu kibiców codziennie zamiast porannej kawy otwiera internet i sprawdza czy ich ukochany klub dokonał finalizacji transferu ważnego zawodnika. 

 

Aby funkcjonować w sporcie trzeba czasem odrzucić pragmatyzm i schematy. W tym świecie dwa plus dwa nie zawsze daje cztery. W Lechu doszło do sytuacji, w której o ważnych sprawach dla przyszłości klubu decydują osoby, które kierują się chłodną kalkulacją i zasadami biznesowymi (większość z nich zdobyło wykształcenie ekonomiczne). Cięcia wydatków na transfery, pensje, mniejsza aktywność scoutów- to wszystko sprawiło, że poznańska lokomotywa mocno wyhamowała. Denerwujemy się na zachowanie Hamalainena. Sposób jego odejścia, owszem jest niewłaściwy, niesprawiedliwy wobec klubu i kibiców. Jednak pobudki, które kierują jego decyzją o odrzuceniu nowego kontraktu oraz aprobatą dla zainteresowania ze strony Legii, są całkowicie naturalne. Kasper jak każdy sportowiec chce wygrywać, marzy o występach w elitarnej Lidze Mistrzów i na pewno chce zarabiać adekwatnie do swoich osiągnięć. W Lechu przestał mieć na to szanse. 

 

Prezesi poznańskiego klubu zapomnieli, że klub sportowy to nie fabryka. Nie potrafili połączyć doświadczenia biznesowego z rzeczywistością sportową. Zaczęli oszczędzać i gromadzić finanse łudząc się, że dzięki temu Lech będzie atrakcyjnym klubem dla zawodników, ponieważ wypłaca regularnie pensje. Piłkarze oczekują przede wszystkim możliwości rozwoju i szansy na sukcesy. Od kilku rund w Poznaniu brakuje napastnika, który zagwarantuje liczbę goli oscylującą w okolicach 20. Ściągnięcie Thomalli, który nigdy nie imponował skutecznością oraz podstarzałego, nękanego kontuzjami Robaka to zagrania pod publiczkę. Klub finansowo wiele nie stracił, a udało się na pewien czas wyłączyć krytyczne głosy kibiców i dziennikarzy co do stagnacji na rynku transferowym. Dlaczego nie sięgnięto głębiej do kieszeni i nie powalczono o Zwolińskiego, który błyskawicznie się rozwija? Legia wysyła jasny komunikat dla swoich kibiców i pozostałych zespołów z Ekstraklasy: Chcemy na stulecie klubu Ligi Mistrzów i zrobimy to za wszelką cenę. Efektem jest wzrost zainteresowania ze strony mediów, większa identyfikacja sympatyków z stołecznym klubem, chęć zawodników do negocjacji z Legią.

 

Decydenci z Bułgarskiej muszą odrzucić swoje dotychczasowe doświadczenie i zrozumieć, że w piłce nożnej duże dochody finansowe zapewniają zwycięstwa w lidze, uczestnictwo w Lidze Mistrzów, pełne stadiony oraz transfery zawodników, którzy wypromowali się we wcześniej wymienionych rozgrywkach. Niestety czuję, że dopiero Mistrzostwo Polski i batalia w eliminacjach w LM zespołu stołecznego uświadomi ten fakt szefom Lecha…

 

Michał Bąkowski

 

WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną