Płużański: Salomon Morel nigdy nie odpowiedział za zbrodnie na Polakach (FELIETON)

„21 lipca 1944 roku zostaliśmy wyzwoleni przez Armię Czerwoną i natychmiast przychodzimy do Lublina i organizujemy MO. W dniu 15 lutego 1945 przyjeżdżam z grupą operacyjną na Śląsk i zostaję naczelnikiem obozu w Świętochłowicach” – czytamy w życiorysie Salomona Morela, krwawego komendanta komunistycznych obozów w powojennej Polsce.
Z relacji ocalałych świadków wynika, że obóz był cały czas przepełniony. Więźniowie spali po trzech, czterech na jednej pryczy. Bez sienników i koców. Rację żywnościową stanowiło 125 gramów chleba lub zupy. W lecie 1945 roku śmiertelność wynosiła 30 osób dziennie. Zwłoki zmarłych rozbierano i chowano w nieoznakowanych, masowych grobach poza terenem obozu. Morel osobiście torturował i zabijał więźniów.
Dorota Boreczek, była więźniarka Świętochłowic-Zgody: - W obozie nie byliśmy ludźmi, pozbawiono nas uczuć. Głód był taki, że po rannej pobudce przechodziło się przez trupy. Spałam pod jednym kocem ze Szwajcarką. Któregoś dnia poprosiłam ją o wodę i zobaczyłam, że nie żyje. Razem z matką chorowałyśmy na tyfus.
Śledztwo władz więziennych MBP wykazało: „Niedopilnowanie porządku w obozie, bezład w dziale gospodarczym i depozytach, i dopuszczenie do rozwinięcia się epidemii tyfusu i niepoinformowanie o tym na czas departamentu”. Morel dostał „surową” karę: 3-dniowy areszt domowy i potrącenie 50 proc. poborów.
Salomon Morel uciekł z Polski w 1992 roku. Katowicka prokuratura, mimo iż mieści się zaraz obok jego domu, nie zdążyła go aresztować. Prawdopodobnie ktoś uprzedził oprawcę. Nie wiadomo również, dlaczego od ręki dostał izraelską wizę. Były komendant Świętochłowic wyjechał do córki do Izraela (w Polsce Danuta Morel była piosenkarką i występowała w katowickich kabaretach; w kraju zostawił żonę Wiesławę, syna i drugą córkę). Wkrótce dostał izraelskie obywatelstwo. Wcześniej planował zbiec do Szwecji - swój wniosek o azyl polityczny motywował... rasowymi prześladowaniami, które miały go dotknąć w Polsce.
W 1999 roku, w liście do jednej z gazet, Dorota Boreczek napisała: „Z Salomonem Morelem przyszło mi zetknąć się po ponad 45-latach w prokuraturze katowickiej [zeznawał w sprawie Świętochłowic jako… świadek]. Ta sama linia obrony z jego strony, jaką wsławili się hitlerowscy zbrodniarze przed trybunałami. Niczego nie wiedzieli, tylko wykonywali rozkazy i byli niezwykle ludzcy. (...) Mimo, że prokuratura dysponowała niezliczonymi dowodami zbrodni Morela, pozostawał on na wolności, ba, nawet nie zastosowano wobec niego żadnego z drobniejszych środków zapobiegawczych, jak choćby nakazu meldowania się na policji czy zakazu wydalania się z miejsca pobytu. Chodziło wyraźnie o to, aby Morel się właśnie wydalił. I tak się stało! Teraz prokuratura rozwinęła swoje skrzydła i ubrała nawet autorytet państwa do szukania przestępcy, o którym nie wiedziała absolutnie nic więcej niż to, co udokumentowano wcześniej w toku toczącego się śledztwa. (...) Później przedstawiciele prokuratury kłamliwie informowali opinię polską w prasie i telewizji o wydaniu listu gończego za Salomonem Morelem, co było absolutnie niemożliwe bez wydania nakazu aresztowania”.
Dopiero po kilku latach od ucieczki Morela, w 1998 roku, Polska skierowała do jego nowej Ojczyzny – Izraela wniosek ekstradycyjny (zarzut: spowodowanie śmierci 1695 więźniów Świętochłowic, zakwalifikowane jako zbrodnie przeciwko ludzkości, które w świetle polskiego i międzynarodowego prawa nie ulegają przedawnieniu). Ministerstwo Sprawiedliwości Izraela odpowiedziało szybko i treściwie: zbrodnie Morela, jeśli w ogóle miały miejsce, w świetle izraelskiego prawa nie są żadnym ludobójstwem, a ponadto uległy już przedawnieniu. Najciekawszy był komentarz: „wniosek podniósł wiele kwestii odnośnie okresu bezpośrednio po drugiej wojnie światowej, podczas którego w Polsce około tysiąca żydów zostało zamordowanych przez obywateli polskich. Wiele zeznań świadków, dowodzących tych morderstw znajduje się w aktach Yad Vashem w Jerozolimie w Izraelu i w różnych instytucjach na całym świecie. Wspomniane powojenne morderstwa Żydów były badane przez władze polskie, ale wiele osób spośród odpowiedzialnych za te zbrodnie nie stanęło w obliczu sprawiedliwości. Stąd, chociaż potępiamy wszelkie akty przemocy, łącznie z tymi, o które jest oskarżany Morel, fakt kontynuacji ścigania Morela w zestawieniu ze wspomnianym tłem historycznym jest zarówno niepokojący, jak i smutny...”. Szkoda, że izraelskie ministerstwo nie przypomniało, za co od Yad Vashem medal dostał Józef Tkaczyk…
Po wojnie, znęcając się nad więźniami, Morel mówił: „Byłem w Auschwitz przez sześć długich lat i przysięgałem sobie, że jeśli stamtąd wyjdę, odpłacę tym samym wam - hitlerowcom”. W rzeczywistości w KL Auschwitz nie był ani jednego dnia.
W 1983 roku Józef Tkaczyk otrzymał medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie nagrodził w ten sposób jego zasługi w... uratowaniu w czasie wojny rodziny Morelów.
Salomon Morel, późniejszy oprawca Niemców, Ukraińców i Polaków urodził się i mieszkał wraz z rodziną w tej samej lubelskiej wsi - Garbów, co Józef Tkaczyk. Byli sąsiadami. Tkaczykowie pracowali na roli, rodzice Salomona - Chaim i Hana z Flesów byli właścicielami piekarni.
- Gdy Niemcy zaczęli zabierać Żydów do getta, ukryliśmy Szlomę i jego brata Icka w stodole. Pomagaliśmy mu, dawaliśmy jedzenie. Kto mógł przypuszczać, że potem tak się zmieni - opowiadała Zofia Tkaczyk, żona Józefa.
Mimo odmowy wydania Morela przez Izrael, zbrodniarz był nadal ścigany: międzynarodowym listem gończym przez Interpol i przez niemiecką prokuraturę (prowadziła własne śledztwo, gdyż wielu pokrzywdzonych przez komendanta Świętochłowic mieszkało w Niemczech; dzięki niemieckim naciskom w ogóle ruszyło polskie śledztwo przeciwko Morelowi).
Po likwidacji obozu w Świętochłowicach Morel został naczelnikiem więzienia w Opolu, potem w Katowicach i Raciborzu, by w 1949 roku zostać komendantem obozu dla młodocianych więźniów politycznych w Jaworznie (w czasie wojny, tak jak w Świętochłowicach, była tu filia KL Auschwitz). Za popełnione tam zbrodnie - mimo wieloletnich starań byłych więźniów - Salomon Morel nigdy nie był ścigany! Ale ofiarami Morela byli tu Polacy.
Tadeusz Płużański
Źródło: TP