Ujawnił prawdę o przemyśle aborcyjnym, nie pójdzie do więzienia
Dziesiątki tysięcy osób podpisało się pod petycją domagającą sie postawienia zarzutów karnych działaczowi Pro-life, który ujawnił, iż Planned Parenthood sprzedawało części płodów zabitych podczas aborcji.
David Daleiden - założyciel organizacji broniącej życia "Centrum Postępu Medycznego" został nagrodzony za najlepszy materiał z zakresu dziennikarstwa śledczego. Dalaeiden ujawnił materiał nagrany ukrytą kamerą, na którym widać jak pracownicy Planned Parenthood opowiadają o tym, że ich firma sprzedaje częsci ciał dzieci zabitych w wyniku aborcji. Jak wynikało z reportażu, szczątki dzieci trafiały m.in. do fabrykj przemysłowych, a Planned Parenthood zarabiała na tym bardzo duże pieniądze.
Materiał wywołał burzę w Stanach Zjednoczonych. I choć reportaż Daleidena nagrodzono, Planned Parenthood podjęła przeciwko niemu kroki prawne. W internecie zaczęto zbierać podpisy pod petycją domagającą się postawienia Daleidena w stan oskarżenia za przekroczenie granic prowokacji dziennikarskiej i naruszenie dobrego imienia firmy a przez to narażenie jej na straty. Petycję podpisało kilkadziesiąt tysięcy osób.
Jednak sam Daleiden nie ma sobie nic do zarzucenia. W oświadczeniu przesłanym do mediów napisał, że wszelkie jego działania były zgodne z prawem, a metody były takie same, jakimi od lat posługują się dziennikarze śledczy na całym świecie. Daleiden twierdzi, że prawo do emisji takiego materiału daje mu pierwsza poprawka do konstytucji, gwarantujaca wolność słowa.
Planned Parenthood zaprotestowało również przeciwko temu, że komisja, która rozpatrywała zachowanie Daleidena pod katem etyki dziennikarskiej, nie zaprosiła nikogo spośród przedstawicieli firmy.
Prokuratura nie widzi podstaw, aby wnosić akt oskarżenia. Toczy się natomiast śledztwo w sprawie działań Planned Parenthood pokazanych przez Daleidena.
Źródło: Christian Today, Christian Post
WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl