Skąd biorą się obecne masowe zawały u młodych ludzi?

Mamy do czynienia z nowym i całkowicie niespodziewanym problemem zdrowotnym. A konkretnie masowymi zatrzymania akcji serca... u ludzi młodych i zdrowych. W tym u turystów w górach, czy u sportowców na treningach. Oczywiście media podają te informacje bez jakiegokolwiek komentarza na temat przyczyn takiego stanu rzeczy.
Epidemia dziwnych zgonów
Całkiem niedawno w trakcie meczu piłkarskiego zmarł 25 letni bramkarz. Obronił on strzał, po czym padł na murawę, dostał zawału i umarł. Inny 28-letni piłkarz prosto z boiska został przewieziony z zawałem prosto na stół operacyjny – przeżył, ale pozostaje nadal w ciężkim stanie. Zmarło wielu trenerów personalnych, sportowców wyczynowych, młodych policjantów, żołnierzy i strażaków. Zastanawiające jest to, że umierają ludzie, którzy do tej pory cieszyli się doskonałym stanem zdrowia. I na nic nie chorowali. Mamy także wzrost liczby niespodziewanego zatrzymania krążenia u turystów wysokogórskich.
W góry po śmierć
Turyści giną w górach nie tylko z powodu wypadków. Naukowcy z Krakowa przeanalizowali dane na temat zgonów. Z przeprowadzonych badań wynika, że „ogromnym zagrożeniem jest również nagłe zatrzymanie krążenia”. A opublikowana przez krakowskich badaczy analiza ma pomóc w opracowaniu wskazówek, jak skutecznie ratować ludzi w górach. Ogłosili, że turyści w Tatrach giną nie tylko z powodu wypadków, ale że w ciągu ostatnich dwudziestu latach odnotowano co najmniej 74 przypadki nagłego zatrzymania krążenia. A o przeżyciu decydowała natychmiastowa akcja reanimacyjna i użycie przenośnego defibrylatora. Co więcej w ostatnich dwóch, trzech latach liczba takich wypadków miała się zdecydowanie nasilić.
Specjaliści z tytułami
Powyższe badanie jest o tyle bardziej niepokojące, że I tak głównym autorem opracowania jest lekarz z Centrum Intensywnej Terapii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i jednocześnie ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Maciej Mikiewicz. A w gronie współautorów analizy są lekarze: Kamil Polok i Sylweriusz Kosiński również z Centrum Intensywnej Terapii UJ, ratownik TOPR Andrzej Górka i kierownik Kliniki Intensywnej Terapii i Anestezjologii 5 Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką w Krakowie, profesor Wojciech Szczeklik.
Niepokojący raport
W raporcie możemy przeczytać między innymi takie dane: „Z badań wynika, że w latach 2001 - 2021 w Tatrach odnotowano 74 przypadki nagłego zatrzymania krążenia - zmarło aż 65 osób. U 30 udało się przywrócić krążenie krwi, ale nie zawsze udawało się pacjenta uratować. (…) Łącznie odnotowano 74 przypadki nagłego zatrzymania krążenia. Śmiertelność wyniosła 88 proc. (65/74). Powrót spontanicznego krążenia uzyskano u 22 (30 proc.) pacjentów”. Podano również średni czas, w którym wyżej wymienionym udzielono pomocy medycznej. I tak było to „od momentu zatrzymania krążenia do przybycia ratowników minęło nie więcej niż 12-20 minut”. Co więcej w tym samym raporcie możemy znaleźć, że „zaawansowanej pomocy zaczęto udzielać od 12 do 22 minuty”.
Od biurka na szlak
Pierwszą i najbardziej popularną opinią jest ta, że mnóstwo ludzi, którzy przez cały rok siedzi za biurkiem, kółkiem, czy wykonuje inną siedzącą pracę na tydzień, czy dwa tygodnie urlopu odkrywa w sobie niepokonanego zdobywcę gór, który musi w kilka dni „zaliczyć” Rysy, Orlą Perć, Czerwone Wierchy, Morskie Oko, Dolinę Pięciu Stawów, Kasprowy Wierch i Giewont. A że do tej pory maksymalną aktywnością fizyczną było przejście 20 kroków od parkingu swojego samochodu do budynku w którym wykonuje pracę. Na szczęście większość tych zdobywców Tatr po jednym dniu ma takie zakwasy, że pozostałe sześć dni urlopu spędza na Krupówkach pijąc piwo, jedząc kwaśnicę i uzupełniając niedobory cukru za pomocą gofrów z bitą śmietaną i słodką polewą. Prawdziwym problemem są jednak ci, którym ambicja nie pozwala drugiego, czy trzeciego dnia odpuścić i na siłę pcha się na szlaki, które byłyby dla nich trudne nawet wiele lat i wiele kilogramów wcześniej. I to jest podstawowa przyczyna zarówno wypadków na szlakach, jak i zawałów.
Podejrzenie pewnej szprycy…
Jest jeszcze jedna przyczyna. O której Oczywiście wszystkie opinie, że owe tajemnicze zgony mają coś wspólnego z pewną, nieobowiązkową, ale w wielu środowiskach wymuszoną szczepionką na chorobę, która okazała się trochę silniejszą grypą są traktowane, jako przejawy skrajnego antyszczepionkowstwa i zamachu na „naukę”.
Tymczasem tej jakże oczywistej przyczyny nigdy i nigdzie się nie wymienia. Z drugiej strony niektórzy komentujący jak najbardziej słusznie zwracają uwagę, że dzisiaj strach jest już normalnie żyć, ponieważ według rozmaitych „ekspertów” serce może nagle zatrzymać się o każdej porze roku i praktycznie przy wykonywaniu każdej czynności życiowej. Co też jest prawdą.
Magdalena Żuberska
Tekst ukazał się w kwietniowym numerze Mojej Rodziny. Zachęcamy do prenumeraty.
Źródło: własne