Eldorado się kończy, czyli o wieku emerytalnym

0
0
2
Emeryt
Emeryt / Pixabay

Polityka społeczna jest systemem naczyń połączonych, bo człowiek nie żyje w próżni, lecz w określonej rzeczywistości, na którą składa się wiele zależnych od siebie aspektów. Co i raz wraca problem konieczności wydłużenia wieku emerytalnego, co prawdopodobnie stanie się niedługo koniecznością z powodu braku zastępowalności pokoleń. Program 500 plus miał poprawić demografię, sprawić by rodziło się więcej dzieci a więc w przyszłości, by na rynku pracy pojawiło się więcej pracowników, ale nic z tego nie wyszło, bo dzieci rodzi się za mało. Jednak, czy bez owego 500 plus nie rodziłoby się ich jeszcze mniej?

W założeniu systemu partycypacyjnego, jakim jest system ZUS-owski, którego model się wywodzi jeszcze od Bismarka, wpłacane przez pracujących składki finansują wypłaty osób na emeryturze. Gdy nie ma zastępowalności pokoleń, robi się w nim dziura i wtedy albo trzeba dopłacać z budżetu państwa, albo podnosić pracującym i pracodawcom składkę, albo wydłużać wiek emerytalny, albo wręcz zmniejszać świadczenia emerytom. Jeszcze innym rozwiązaniem jest otwarcie się na migrację, tak jak kraje Zachodu czy teraz USA, ale te wszystkie niepopularne ruchy mają swoją cenę społeczną i mogą wywoływać protesty.

Politycy teraz o tym nie mówią, gdyż trwają przedwyborcze umizgi. I nawet liberał Donald Tusk, który podniósł wiek emerytalny o siedem lat kobietom a mężczyznom o dwa lata, zanim Zjednoczona Prawica przywróciła po objęciu rządów stare zasady, teraz obiecuje zachować status quo, bo chce wygrać.

Mimo katastrofy zdrowotnej i wysokiej umieralności w okresie nasilenia pandemii, a przede wszystkim z powodu śmiertelności w tym czasie w wyniku „długu zdrowotnego”, który spowodował niemożność normalnego leczenia chorób przewlekłych i odkładnie operacji chirurgicznych, skrócił się czas życia Polaków, ale wciąż żyjemy dłużej niż nasi rodzice i dziadkowie. Tym samym dłużej niż oni pobieramy emerytury, których źródło niebezpiecznie wysycha, bo nie ma równowagi pokoleniowej i zmniejsza się liczba osób pracujących w stosunku do nieczynnych zawodowo. Liczby bezlitośnie obnażają prawdę, jakie są perspektywy. Już co piąty mieszkaniec Polski ma ponad 60 lat. Najnowszy spis powszechny pokazuje spadek liczby osób w wieku produkcyjnym z 64,4 proc. do 59,3 proc. społeczeństwa i wzrost liczby osób w wieku poprodukcyjnym z 16,9 proc. do 22,3 proc.

- Zmiany w strukturze wieku ludności, a także kurczenie się ludności Polski, będą się tylko pogłębiać. To obrazują zarówno prognozy Głównego Urzędu Statystycznego, jak i Eurostatu. A to oznacza, że stoi przed nami wyzwanie zapewnienia równowagi pokoleniowej. Wiąże się to z poczuciem bezpieczeństwa różnych pokoleń w zakresie dostępu do rynku pracy, możliwości zachowania aktywności czy wreszcie odpowiedniego zabezpieczenia społecznego - stwierdza prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH specjalistka od demografii i systemów ubezpieczeń społecznych.

Jej zdaniem, biorąc pod uwagę strukturę demograficzną Polski i długość trwania życia, mamy relatywnie niski wiek emerytalny – 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. - To jedno z istotnych wyzwań, bo ma poważne konsekwencje dla stabilności systemu emerytalnego, a także – co należy podkreślić – dla wysokości świadczeń dla kobiet. Jeśli chcemy utrzymać ekonomiczną równowagę pokoleniową, to trzeba działać na rzecz promowania aktywności zawodowej, w tym rozważyć stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego, co zrobiły inne kraje europejskie. – tłumaczy Chłon-Domińczak.

Inni ekonomiści też twierdzą, że obecnego wieku emerytalnego długo utrzymać się nie da, ale to mówią ekonomiści, nie politycy, bo ci głównie liczą słupki w sondażach. Żadne ugrupowanie polityczne nie zaryzykuje mówienia prawy.

Jak to się może skończyć, gdy rząd bierze się za emerytury pokazały ostatnie protesty we Francji, gdzie w ulicznych protestach przeciwko projektowi reformy emerytalnej forsowanej przez prezydenta Macrona, wydłużającej stopniowo do roku 2030 wiek emerytalny o 2 lata, wzięło udział półtora miliona ludzi, w samym Paryżu ponad 400 tysięcy.

Francuzów mało obchodzi ogromny deficyt budżetowy Francji rzędu 3000 miliardów i fakt, że na emerytury ten kraj wydaje co roku 14 procent swego PKB, odnotowując 30 miliardow euro rocznego deficytu w samym tylko systemie emerytalnym służby cywilnej, przez co jest zmuszany do zaciągania na ten cel miliardowych pożyczek. To dlatego plan rządu premier Elizabeth Borne i Macrona zakłada podnoszenie wieku emerytalnego do 64 lat z obecnych 62 lat, przy jednoczesnym przyspieszeniu wydłużania okresu składkowego. 

I przed nami emerytalne przepychanki. To wrażliwy i niełatwy temat społeczny, z którym za jaki czas będziemy zmuszeni się zmierzyć. Przed wyborami jednak o tym cisza.

Grażyna Sobocińska

Źródło: własne

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną