Pracownicy już są zastępowani przez sztuczną inteligencję
BBC opisało w swoim reportażu przykłady działań firm, które, tnąc koszty, zwalniają ludzi, których zastępuje sztuczna inteligencja.
Jednym z opisanych przypadków jest zwolnienie Deana Meadowcrofta, który był copywriterem w małym dziale marketingu. Do jego obowiązków należało pisanie komunikatów prasowych, postów w mediach społecznościowych i innych treści dla swojej firmy. Jednak pod koniec ubiegłego roku jego firma wprowadziła system sztucznej inteligencji (AI).
"W tamtym czasie pomysł polegał na tym, że będzie on współpracował z ludzkimi głównymi copywriterami, aby przyspieszyć proces, zasadniczo usprawniając nieco rzeczy" – powiedział BBC. Meadowcroft nie był pod szczególnym wrażeniem pracy sztucznej inteligencji.
"Po prostu sprawiała, że każdy brzmiał tak samo i dokładnie tak samo, przez co nikt tak naprawdę się nie wyróżniał". Treści musiały być również sprawdzane przez pracowników, aby upewnić się, że nie zostały pobrane z innego miejsca.
Ale sztuczna inteligencja była szybka. To, co ludzkiemu copywriterowi mogło zająć od 60 do 90 minut, sztuczna inteligencja mogła zrobić w 10 minut lub mniej. Około cztery miesiące po wprowadzeniu sztucznej inteligencji, czteroosobowy zespół Meadowcrofta został zwolniony. "Śmiałem się z pomysłu, że sztuczna inteligencja zastąpi pisarzy lub wpłynie na moją pracę, dopóki tak się nie stało" - powiedział.
Wspierany przez Microsoft, ChatGPT może udzielać ludzkich odpowiedzi na pytania i może w ciągu kilku minut generować eseje, przemówienia, a nawet przepisy kulinarne. Inni giganci technologiczni starają się uruchomić własne systemy - Google uruchomił Bard w marcu.
Choć nie są one doskonałe, systemy takie są szkolone na oceanie danych dostępnych w Internecie - ilości informacji niemożliwej do przetrawienia nawet przez zespół ludzi. W związku z tym wiele osób zastanawia się, które miejsca pracy mogą być zagrożone.
Na początku tego roku w raporcie Goldman Sachs stwierdzono, że sztuczna inteligencja może potencjalnie zastąpić równowartość 300 milionów pełnoetatowych miejsc pracy.
Utrata miejsc pracy nie byłaby równomierna w całej gospodarce. Według raportu, 46% zadań w zawodach administracyjnych i 44% w zawodach prawniczych mogłoby zostać zautomatyzowanych, ale tylko 6% w budownictwie i 4% w konserwacji. Raport wskazuje również, że wprowadzenie sztucznej inteligencji mogłoby zwiększyć produktywność i wzrost gospodarczy oraz stworzyć nowe miejsca pracy.
W tym miesiącu IKEA poinformowała, że od 2021 roku przekwalifikowała 8 500 pracowników, którzy pracowali w jej centrach telefonicznych, na doradców ds. projektowania.
Gigant meblowy twierdzi, że 47% połączeń z klientami jest obecnie obsługiwanych przez sztuczną inteligencję o nazwie Billie. Podczas gdy IKEA nie widzi żadnych strat w zatrudnieniu wynikających z wykorzystania sztucznej inteligencji, taki rozwój sytuacji niepokoi wiele osób.
Niedawna ankieta przeprowadzona przez Boston Consulting Group (BCG), w której wzięło udział 12 000 pracowników z całego świata, wykazała, że jedna trzecia z nich obawia się, że zostanie zastąpiona w pracy przez sztuczną inteligencję, przy czym pracownicy pierwszej linii są bardziej zaniepokojeni niż menedżerowie.
Jessica Apotheker z BCG twierdzi, że jest to częściowo spowodowane strachem przed nieznanym. "Patrząc na liderów i menedżerów, mamy ponad 80% z nich, którzy korzystają ze sztucznej inteligencji przynajmniej raz w tygodniu. Jeśli spojrzeć na pracowników pierwszej linii, liczba ta spada do 20%, więc brak znajomości technologii wiąże się z dużo większym niepokojem i obawami o ich wyniki".
Ale, jak zwraca uwagę BBC, być może jest dobry powód do niepokoju. Przez trzy miesiące zeszłego roku Alejandro Graue pracował jako lektor dla popularnego kanału YouTube. Wydawało się, że jest to obiecująca praca, cały kanał YouTube w języku angielskim musiał zostać ponownie udźwiękowiony w języku hiszpańskim. Graue wyjechał na wakacje pod koniec ubiegłego roku, przekonany, że po powrocie znajdzie pracę.
"Spodziewałem się, że będę miał pieniądze na życie - mam dwie córki, więc potrzebuję pieniędzy" - mówił. Ale ku jego zaskoczeniu, zanim wrócił do pracy, kanał YouTube przesłał nowy film w języku hiszpańskim - taki, nad którym nie pracował.
"Kiedy go kliknąłem, usłyszałem nie mój głos, ale głos wygenerowany przez sztuczną inteligencję - bardzo źle zsynchronizowany lektor. To było okropne. Zastanawiałem się, co to jest? Czy to będzie mój nowy partner w zbrodni, jak ten kanał? A może to mnie zastąpi?" - mówi.
Telefon do studia, w którym pracował, potwierdził najgorsze. Klient chciał poeksperymentować ze sztuczną inteligencją, ponieważ była tańsza i szybsza. Eksperyment ten okazał się porażką. Widzowie skarżyli się na jakość lektora i ostatecznie kanał usunął filmy, które zawierały głos generowany przez sztuczną inteligencję. Ale Graue nie uznał tego za zbyt pocieszające. Uważa, że technologia będzie się tylko poprawiać i zastanawia się, co z nim się stanie.
"Jeśli zacznie się to dziać w każdej mojej pracy, co powinienem zrobić? Powinienem kupić farmę? Nie wiem. Jakiej innej pracy mógłbym szukać, która nie zostanie zastąpiona w przyszłości? To bardzo skomplikowane" - mówi.
Źródło: BBC